Miłość wyznana za późno

twojacena.pl 3 godzin temu

Halina Nowak pakowała stare zdjęcia do kartonu, gdy natrafiła na fotografię z balu maturalnego. Czterdzieści lat temu stała obok Michała, a on obejmował ją za ramiona tak delikatnie, jakby bał się spłoszyć. Na zdjęciu oboje się uśmiechali, ale Halina pamiętała drżenie własnych dłoni, gdy Michał podszedł i poprosił o wspólne zdjęcie.

Halusiu, czy mogę z tobą? wyszeptał wtedy, czerwieniąc się, bez spojrzenia w oczy. Tak, dla pamiątki…

Skinęła bez słowa, choć serce łomotało jej tak głośno, iż zdawało jej się, iż cała sala je słyszy. Całą ostatnią klasę Michał odprowadzał ją do domu, nosił teczkę, pomagał z matematyką. Ona zaś udawała, iż nic nie zauważa, iż jest jej to obojętne.

Teraz, porządkując rzeczy po śmierci męża, Halina pojmowała, ile straciła. Wiktor przeżył z nią trzydzieści pięć lat, był dobrym człowiekiem, troskliwym ojcem ich dwójki dzieci. ale jej serce wciąż pamiętało tego nieśmiałego chłopca ze studniówki.

Mamo, co tam grzebiesz? zajrzała do sypialni córka Ola. Pomóc?

Tak tylko, sortuję zdjęcia. Spójrz, jaka byłam młoda Halina podała fotografię.

Ola wzięła zdjęcie, wpatrywała się uważnie.

A kto to obok ciebie? To chyba nie tata…

Kolega z klasy krótko odparła matka.

Przystojny. I patrzy na ciebie tak… zakochanie Ola uśmiechnęła się. Mieliście romans?

Halina odwróciła się do okna. Za szybą mżył październikowy deszcz, w kroplach odbijały się złote liście klonu.

Żadnego romansu. Przyjaźniliśmy się szepnęła.

Potem dodała, jakby się tłumacząc:

On poszedł do technikum, ja na uniwersytet. Inne drogi.

Ola wzruszyła ramionami, odłożyła zdjęcie i wyszła. Halina została sama ze wspomnieniami.

Po maturze widywali się zaledwie kilka razy. Michał przychodził do niej, przesiadywali w kuchni przy herbacie. Matka Haliny, Anna, wyraźnie mu sprzyjała.

Porządny chłopak mówiła córce. Pracowity, poważny. Patrzy na ciebie jak na święty obrazek.

Mamo, nie wygłupiaj się Halina opędzała się od słów. To kumpel.

Kumpel wzdychała matka. W twoim wieku ja już szykowałam się do ślubu.

Ostatni raz Michał przyszedł w sierpniu, przed początkiem roku. Halina właśnie szykowała się na medycynę. Podręczniki chemii i biologii piętrzyły się na stole, pokój zasłany był notatkami.

Nie przeszkadzam? zapytał, zaglądając do drzwi.

Wejdź skinęła Halina, nie odrywając wzroku od książki.

Michał usiadł naprzeciwko, długo milczał, wreszcie zaczął:

Hal, może byśmy się pobrali?

Serce jej zamarło. Podniosła oczy, spotkała jego wzrok. Stał wyprostowany, ręce złożył na kolanach, widać było, jak trudno mu formułować słowa.

Mówię poważnie ciągnął. Ja cię bardzo… strasznie kocham. Kocham od piątej klasy. Nikogo innego nie chcę. Ty skończysz studia, ja będę pracował, zarobię na mieszkanie. Poczekamy, aż skończysz, a potem… Wiesz, stworzymy rodzinę.

Halina patrzyła na niego, niezdolna wykrztusić słowa. W piersiach wszystko kipiało, chciała krzyknąć „tak”, rzucić mu się na szyję. Coś ją jednak powstrzymało. Strach, iż uznają ją za lekkomyślną? Pragnienie zdobycia wykształcenia? A może po prostu lęk przed ogromem jego uczuć?

Mich, ja… zaczęła, ale on przerwał:

Nie odpowiadaj od razu. Pomyśl. Poczekam.

Po tygodniu Halina wyjechała na studia do Wrocławia. Nie odpowiedziała Michałowi. Gdy wróciła jako studentka, spotykał się już z jej koleżanką z klasy, Bożeną Kowalską.

Halina westchnęła, odłożyła zdjęcie. Minęło tyle lat, a pamięta każdy szczegół. Jak Bożena dumnie pokazywała obrączkę, jak Michał speszony kłaniał się Gali na ulicy, jak ona pogratulowała im i życzyła szczęścia.

Na uczelni poznała Wiktora. Był starszy o rok, przystojny, pewny siebie. Nalegał, darował kwiaty, zabierał do teatru. Halina wyszła za niego na trzecim roku. Wesele było wystawne, wszyscy zazdrościli.

Mamo, a ty kochałaś tatę? spytała kiedyś dorosła już Ola.

Oczywiście, iż kochałam odparła Halina.

I była to prawda prawdziwa. Kochała. Inaczej, nie tak porywczo i drżąco, jak mogłaby kochać Michała, ale szczerze, po partnersku. Wiktor był dobrym mężem, ojcem. Zarabiał przyzwoicie, nie pił, nie zdradzał. Halina pracowała jako lekarka w przychodni, wychowywała dzieci, prowadziła dom. Normalne życie.

Czasem spotykała Michała na ulicy. Postarzał, miał zmarszczki, włosy osiwiały. ale oczy pozostały niezmienne życzliwe, trochę smutne. Witali się, wymieniali parę słów o pog
Halina odwróciła się ku drzwiom, ale migotliwy blask zmierzchu wciąż muskał ramy zdjęć, na których obaj mężczyźni patrzyli w wieczność jeden z cichą lojalnością męża, drugi z nieutulonym pytaniem młodości, które na zawsze pozostało zawieszone w powietrzu jej ciszy.

Idź do oryginalnego materiału