25 czerwca, sobota Brzuch warczał jak głodny wilk, a dłonie mroził lodowaty wiatr. Szłam brzegiem ulicy, przysłuchując się szklankom wystroju w restauracjach, które rozświetlały się jak latarnie w nocnym Krakowie. Zapach świeżo ugotowanego pożywienia przeszywał mnie boleśnie, przypominając, iż nie mam nic w kieszeniach – nie mam choćby jednego grosza. NIKT NIE POWINIEN JEŚĆ Z […]