Moja kotka cały dzień nie wychodziła z kuchni, siedziała na kuchence gazowej i miauczała: byłam przerażona, gdy zrozumiałam powód jej dziwnego zachowania

newsempire24.com 2 tygodni temu

Dziś mój kot zachowywał się dziwnie przez cały dzień – nie wychodził z kuchni, siedział na kuchence gazowej i miauczał. Dopiero gdy zrozumiałem przyczynę jego zachowania, ogarnął mnie prawdziwy strach.

Rankiem zauważyłem, iż coś jest nie tak. Mój kot, zwykle śpiący do południa i leniwie przebierający łapami we śnie, tego dnia był niespokojny od samego rana.

Nie opuszczał kuchni ani na chwilę. Za każdym razem, gdy tam wchodziłem, siedział na kuchence – raz miauczał głośno i natarczywie, a raz nagle zaczynał syczeć, wpatrując się w ścianę.

Kilka razy brałem go na ręce i wynosiłem, myśląc, iż po prostu szuka uwagi. Ale zanim zdążyłem się odwrócić, już znowu był na swoim miejscu, wpatrując się we mnie szeroko otwartymi oczami, jakby próbował mi coś powiedzieć.

Najpierw pomyślałem, iż jest głodny. Nasypałem mu karmy, wyciągnąłem ulubione smakołyki, ale choćby ich nie tknął. To było dziwne – mój kot nigdy nie odmawiał przysmaków.

Wieczorem sam zacząłem źle się czuć. Pojawiło się osłabienie, zawroty głowy, mdłości. Uznałem, iż to pewnie zmęczenie albo ciśnienie. Ale kot stawał się coraz bardziej nerwowy – biegał po kuchni, wracał na kuchenkę, miauczał tak głośno, iż aż mnie to irytowało.

I wtedy wreszcie zrozumiałem przyczynę jego zachowania – przeraziłem się na śmierć.

Gdy późnym wieczorem sąsiad, pan Nowak, wszedł pożyczyć wiertarkę, zmarszczył brwi i powiedział:
— Czuję gaz. Mocno śmierdzi.

Wezwaliśmy pogotowie gazowe. Okazało się, iż z uszkodzonej rury za kuchenką ulatniał się czad. Gaz gromadził się powoli, a moje objawy to było zatrucie.

Do dziś myślę, co by się stało, gdyby nie mój kot, Bryś. On wiedział od początku. Jego miauczenie, syczenie, próby zatrzymania mnie w kuchni – to wszystko była rozpaczliwa próba ostrzeżenia.

Szybko pojechaliśmy do szpitala, na szczęście obyło się bez powikłań. Teraz za każdym razem, gdy Bryś zachowuje się „dziwnie”, najpierw uważnie go obserwuję.

Tamtego dnia uratował mi życie. I nauczył mnie jednego – zwierzęta czasem wiedzą więcej, niż nam się wydaje. Trzeba tylko umieć je słuchać.

Idź do oryginalnego materiału