Mrożące krew w żyłach rytuały w polskiej wsi. Tutaj każdy grób skrywał mroczny sekret

gazeta.pl 3 godzin temu
Jawornik wygląda jak wiele innych spokojnych, malowniczych miejscowości na pograniczu Beskidów i Bieszczad. Jednak mieszkańcy, którzy tu żyli przed dziesięcioleciami, mieli swoje mroczne sekrety. Ich dziwne rytuały pogrzebowe wywołują dziś dreszcz niepokoju.
Na Podkarpaciu kryje się Jawornik, opuszczona wioska, której historia pełna jest mrocznych legend i rytuałów. Etnografowie opisujący życie mieszkańców z XIX i XX wieku zwracali uwagę na niezwykły lęk przed zmarłymi, który prowadził do mrożących krew w żyłach praktyk. Co się tam działo?


REKLAMA


Zobacz wideo Polskie Blair Witch Project czyli przerażający las w Witkowicach


Pochówki wampiryczne. Mroczne oblicze Jawornika
Dawniej tętniło tu życie, a miejscowa ludność spokojnie trwała w swoich domostwach. Jednak wszystko zmieniło się po II wojnie światowej, kiedy mieszkańcy zostali wysiedleni, a wieś zniszczona. Pozostały po nich zarośnięte piwnice, studnie i podmurówki dawnych domów. Jak czytamy na łamach portalu gminy komancza.pl, w latach 70. zaczęły powstawać podwaliny dzisiejszej wsi, którą przesunięto o ok. 3 km. w stosunku do przedwojennego Jawornika.


Z miejscem związana jest pewna mroczna historia. Jak głoszą przekazy, miejscowa ludność łemkowska panicznie bała się wampirów. Wierzyli, iż wszystkie krzywdy i choroby następowały w wyniku pośmiertnych działań zmarłych - upiorów. Aby się przed nimi chronić, zaczęli odprawiać przerażające rytuały pogrzebowe.
Osobom uznanym za upiory wybijano zęby, obcinano głowę, łamano nogi czy wpychano cegłę w usta. Ich obrzędy opisywał m.in. Oskar Kolberg w pracy "Sanockie-Krośnieńskie".
We wsi Jaworniku nad Osławicą nie ma jednego człowieka pochowanego na cmentarzu, który by nie miał wbitego w głowę ćwieka lub uciętej i u nóg położonej głowy. Aby zapobiec wędrówkom pośmiertnym upiora, obwijają zmarłemu szyję młodym pędem głogu, a w serce wbijają gwóźdź z brony lub 3 żelazne ćwieki. Dla odwrócenia Złego ucinają też głowę i kładą twarzą na spód, w nogach
- pisał etnograf.


Wierzyli w upiory. Przerażające praktyki miejscowych
Inną znaną praktyką było wykorzystanie maku. Miejscowi sypali go wokół nieboszczyka oraz w drodze do i z cmentarza. Uważano, iż nie tylko miał on adekwatności usypiające, ale także było go tak dużo, iż zanim upiór by go zebrał, na zewnątrz nastałby już ranek. A o tej porze dnia złe moce traciły swoją siłę. Za pazuchę wkładano mu też nasiona dzikiej róży, które miały chronić przed obudzeniem.
Według źródeł ostatnie pochówki wampiryczne najprawdopodobniej odbywały się jeszcze w XX wieku. o ile chcecie poczuć gęsią skórkę, wciąż możecie wybrać się na tutejszy cmentarz, który skrywa się na opadającym zboczu, w gęstwinie. Znajdziecie tu zarówno stare, jak i nowe nagrobki.
Idź do oryginalnego materiału