Najpierw starość, teraz choroba! Czas na rozwód! — warknął mąż, zatrzaskując drzwi.

polregion.pl 4 dni temu

**Dziennik. 15 maja 2023**

*”Najpierw się zestarzała, a teraz jeszcze zachorowała! Koniec, składam pozew o rozwód!” – rzucił mężczyzna, z irytacją zatrzaskując drzwi. Nie miał pojęcia, jak bardzo się myli…*

Halina siedziała przy kuchennym stole, ściskając telefon w dłoniach. Głos po drugiej stronie przekazał jej wiadomość tak niespodziewaną, iż na chwilę świat przestał istnieć. Myśli wirowały chaotycznie, ale żadna nie układała się w jasny plan.

Co teraz? To pytanie dudniło w jej głowie bez odpowiedzi. Dzielić się swoimi troskami z kimś innym Halina nie zamierzała – dawno zrozumiała, iż ludzie rzadko szczerze cieszą się cudzym szczęściem, a w trudnych chwilach ich współczucie pozostało mniej autentyczne. Słowa to jedno, ale co naprawdę kryje się w czyimś sercu – tego nikt nie zgadnie.

Kiedyś mogła zwierzyć się rodzicom. Byli jej opoką. Teraz ich zabrakło, a tęsknota za nimi bolała bardziej niż kiedykolwiek. Mąż? Kiedyś ufała mu bezgranicznie, ale ostatnio dostrzegała, jak się oddala. Coraz częściej rzucał dwuznaczne uwagi o wieku, sugerując, iż „jesień życia” przyszłą dla niej za wcześnie. Raz przytoczył artykuł o tym, iż kobiety starzeją się szybciej, innym razem wspomniał, iż przestała dbać o siebie.

Ale Halina nie widziała w sobie zmian. Wciąż chodziła do fryzjera, robiła manicure w domu po wizycie u kiepskiej stylistki, wybierała eleganckie ubrania. Owszem, lata odcisnęły piętno, ale przecież on też nie był już młody. Inne pary w ich wieku trzymały się za ręce, śmiały się, planowały. Ona zaś zostawała sama – mąż „zostawał w pracy”, a ona dobrze wiedziała, co to naprawdę znaczy.

Dzieci nie chciała martwić. Córka, Elżbieta, niedawno wyszła za mąż i spodziewała się dziecka, a syn, Krzysztof, studiował w Krakowie. Postanowiła ich nie obciążać. Ale jedno było pewne – musiała porozmawiać z mężem. Niech powie wprost: czy wciąż jest tym człowiekiem, w którym się kiedyś zakochała?

Wieczorem przywitała go w progu ze smutnym spojrzeniem.
*”Coś się stało?” – zdziwił się Tomasz, widząc jej wyraz twarzy.*
*”Tak” – Halina wzięła głęboki oddech. – „Dostałam trudną diagnozę. Powiedz… jeżeli będę potrzebowała pomocy, zostaniesz przy mnie?”*
*”Jaką diagnozę?” – zmieszał się.*
*”To nieistotne” – odparła. – „Ważne, czy dasz oparcie, gdy będzie ciężko.”*

Mąż westchnął, przetarł twarz i osunął się na fotel.
*”Hala, słuchaj… Sam dałaś mi pretekst. Od dawna chciałem to powiedzieć. Wychodzę. Zestarzałaś się za szybko, a teraz jeszcze choroba… Wybacz, ale ja nie chcę pielęgnować niemłodej żony. Mam prawo żyć. I… jest ktoś inny. Dasz radę, zawsze dawałaś.”*

Spakował rzeczy i wyszedł bez słowa. Halina nie płakała. Tylko uśmiechnęła się gorzko: *”No właśnie. Potwierdzone.”*

Minęło kilka dni. Siedziała przy oknie, zastanawiając się nad przyszłością, gdy zadzwonił Krzysztof.
*”Mamo, jesteś w domu?” – zapytał radośnie.
„Tak. Kiedy przyjeżdżasz?”
„To niespodzianka! Dostałem staż w Warszawie! Wyobrażasz sobie?”*

Po raz pierwszy od miesięcy poczuła ulgę.
Gdy Krzysztof wrócił, zwierzyła mu się:
*”Synu, dowiedziałam się czegoś ważnego… Notariusz zadzwonił. Okazało się, iż nie byłam biologiczną córką moich rodziców. Prawdziwa matka porzuciła mnie, wyjechała za granicę z bogatym mężczyzną. Niedawno odnalazła mnie przez detektywa, ale zginęła w katastrofie lotniczej. Teraz mogę odziedziczyć majątek.”*

Krzysztof gwizdnął.
*”To jakiś scenariusz z filmu! A ty się wahasz?”
„Tak. Porzuciła mnie – czy powinnam brać te pieniądze?”
„Mamo, jeżeli nie ty, to dostanie je ktoś obcy. A tak… będziesz zabezpieczona.”*

Wkrótce Halina wylądowała w Zurychu w towarzystwie adwokata, Wojciecha – człowieka, który gwałtownie stał się kimś więcej niż tylko prawnikiem.
*”Pani Halino, początkowo nie chciałem przyjąć tej sprawy. Ale coś mi podpowiedziało, iż warto” – wyznał pewnego wieczoru.*

Po załatwieniu formalności wrócili do Polski. Halina kupiła mieszkanie dla syna, założyła fundusz dla przyszłego wnuka, a resztę ulokowała bezpiecznie. O Tomaszu nie myślała… aż pewnego dnia stanął w drzwiach – pijany, zaniedbany.
*”Hala… weź mnie z powrotem” – bełkotał.
„Odejdź.”
„Komu ty będziesz potrzebna w twoim wieku?” – zaśmiał się szorstko.*

Wtedy z windy wyszedł Wojciech z bukietem róż.
*”Dobry wieczór, Halino.”*

Tomasz zbladł. Drzwi zamknęły się za nim na zawsze.

Dwa lata później Halina została babcią, a Wojciech oświadczył się jej pod kasztanem w ich ogrodzie. Pewnego dnia jednak zadzwoniono z kliniki – Tomasz miał wylew i prosił o spotkanie.

*”Mamo, ja bym nie poszedł” – burknął Krzysztof.
„Synu, człowiek jest człowiekiem dopóty, dopóki potrafi wybaczać.”*

W szpitalu leżał wynędzniały, postarzały mężczyzna.
*”Przepraszam…” – wyszeptał.*
Halina pokręciła głową.
*”Zorganizuję ci opiekę. Nic więcej.”*

Wieczorem Wojciech wziął ją za rękę.
*”Żałujesz?”
„Nie. Gdyby nie on, nigdy nie odkryłabym, czym jest prawdziwe szczęście.”*

Uśmiechnęła się, patrząc na zachód słońca. **Życie potrafi być przewrotne – czasem tę samą drogą, którą odchodzi jedno szczęście, przychodzi drugie, lepsze.**

Idź do oryginalnego materiału