Nie chcę tego robić, ale pakuję walizki i jadę z synem do mamy.

newsempire24.com 8 godzin temu

Dzisiaj, choć naprawdę nie mam na to ochoty, pakuję walizki i wyjeżdżam z synem Krzysiem do mojej mamy, Heleny Pawłowskiej. A wszystko dlatego, iż wczoraj, gdy byłam na spacerze z dzieckiem, mój mąż Marek postanowił nagle wykazać się gościnnością i wpuścił do naszego pokoju swoich krewnych — kuzynkę Magdę z mężem Wojciechem oraz ich dwójkę dzieci, Zosię i Janka. Najgorsze, iż choćby ze mną nie porozmawiał! Po prostu rzucił: „Ty z Krzyśkiem możecie pobyć u twojej mamy, tam macie miejsce.” Do tej pory nie mogę uwierzyć w jego bezczelność. To nasz dom, nasz pokój, a ja mam się teraz pakować i ustępować miejsca obcym ludziom? Nie, to już przesada.

Wszystko zaczęło się, gdy wróciłam ze spaceru z Krzyśkiem. Był zmęczony, marudził, a ja marzyłam tylko o tym, żeby go położyć spać i napić się herbaty w ciszy. Wchodzę do mieszkania, a tam — kompletny chaos. W naszej sypialni, gdzie śpimy z Markiem i Krzyśkiem, już rozlokowała się Magda z Wojtkiem. Ich dzieci, Zosia i Janek, biegają po pokoju, rozrzucając zabawki, a moje rzeczy — książki, kosmetyki, choćby laptop — starannie złożone w kąt, jakbym już tu nie mieszkała. Stanęłam jak wryta i pytam Marka: „Co to ma znaczyć?” A on, zupełnie spokojnie, jakby mówił o pogodzie: „Magda z rodziną przyjechali, nie mieli gdzie się zatrzymać. Pomyślałem, iż ty z Krzyśkiem możecie pojechać do Heleny Pawłowskiej, tam jest miejsce.”

Prawie się udusiłam ze złości. Po pierwsze, to nasz dom! Razem z Markiem płaciliśmy za to mieszkanie, urządzaliśmy je, wybieraliśmy meble. A teraz mam się wynosić, bo jego rodzinie zachciało się odwiedzić miasto? Po drugie, dlaczego choćby mnie nie zapytał? Może i zgodziłabym się pomóc, ale chociaż porozmawiałby ze mną, jak to zorganizować. A tak — po prostu postawił mnie przed faktem. Magda, nawiasem mówiąc, choćby nie przeprosiła. Tylko się uśmiechnęła i powiedziała: „Agnieszko, nie martw się, będziemy tylko tydzień, może dwa!” Tydzień? Dwa? Ja nie chcę choćby dnia, żeby obcy ludzie grzebali w moich rzeczach!

Wojtek, mąż Magdy, w ogóle milczy jak zaklęty. Siedzi na naszej kanapie, pije kawę z mojego ulubionego kubka i tylko kiwa głową, gdy Magda coś mówi. A ich dzieci — to osobna historia. Zosia, która ma jakieś sześć lat, już rozlała sok na nasz dywan, a Janek, czterolatek, uznał, iż moja szafa to idealne miejsce do zabawy w chowanego. Próbowałam delikatnie zasugerować, iż to nie hotel, ale Magda tylko machnęła ręką: „Oj, dzieci są dziećmi, co z nich wyciągniesz?” No właśnie, a sprzątać pewnie będę ja.

Próbowałam porozmawiać z Markiem na osobności. Powiedziałam, iż jest mi przykro, iż podjął taką decyzję za moimi plecami. Wytłumaczyłam, iż Krzyś potrzebuje stabilności, swojego miejsca, własnego łóżeczka. A wożenie trzyletniego dziecka do mamy, gdzie będzie spał na rozkładanej sofie — to nie jest rozwiązanie. Ale Marek tylko wzruszył ramionami: „Agnieszka, nie dramatyzuj. To przecież rodzina, trzeba pomagać.” Rodzina? A ja z Krzyśkiem to co? Nie rodzina? Byłam tak wściekła, iż o mało nie wybuchnęłam płaczem. Ale zamiast tego poszłam spakować walizki. jeżeli myśli, iż będę milczeć i się godzić, to się myli.

Moja mama, Helena Pawłowska, gdy dowiedziała się, co się stało, wpadła w furię. „Czy to teraz Marek będzie decydował, kto mieszka w waszym domu? — oburzała się przez telefon. — Przyjeżdżaj, Agnieszko, przygarnę was z Krzyśkiem, a z mężem sobie potem porozmawiasz.” Mama to kobieta z charakterem, już była gotowa przyjechać i wykurzyć nieproszonych gości. Ale nie chcę awantury. Chcę tylko, żeby Krzyś był w komforcie, a ja — żebym mogła spokojnie przemyśleć, co dalej.

Pakując walizki, ciągle to wszystko analizowałam. Jak to możliwe, iż Marek tak łatwo wymazał mnie i Krzyśka z naszego własnego życia? Zawsze starałam się być dobrą żoną: gotowałam, sprzątałam, wspierałam go. A on choćby nie pomyślał, jak się poczuję, gdy zobaczę obcych ludzi w naszej sypialni. NajgorA kiedy wrócimy do domu, będzie musiał wybrać – czy jego “gościnność” jest ważniejsza niż nasza wspólna przyszłość.

Idź do oryginalnego materiału