— Zupełnie nie potrafisz prowadzić domu! Jak twój mąż to wytrzymuje? — wymówiła mi matka.
Gdy moja matka, Halina Stanisławówna, postanowiła rozpocząć remont w swoim mieszkaniu, poprosiła, by zamieszkała z nami u męża na miesiąc. Obiecała, iż nie będzie się wtrącać w nasze życie i nie narzuci swoich zasad. Choć wątpiłam, zgodziłam się — w końcu to moja matka.
Halina Stanisławówna zawsze była surowa i pedantyczna. Od dzieciństwa wpajała mnie i bratu porządek, kontrolując każdy nasz krok. W jej domu wszystko musiało leżeć na swoim miejscu, i to dokładnie tak, jak ona uważała za słuszne. Sprzeciwiać się jej było daremne, a choćby straszne.
Gdy wyszłam za mąż i zamieszkałam z mężem, wreszcie poczułam wolność. We własnych czterech ścianach mogłam ustalać własne reguły, prowadzić gospodarstwo po swojemu. ale gdy przyjechała matka, nasz uporządkowany świat zaczął się walić.
Pierwsze kilka dni minęło spokojnie. Matka dotrzymywała słowa i nie ingerowała. ale czwartego dnia, wracając z pracy, zauważyłam, iż w kuchni coś się zmieniło. Wszystko zostało przestawione, naczynia i produkty poukładane starannie według rozmiaru i koloru.
— Mamo, co ty zrobiłaś? — zapytałam, powstrzymując irytację.
— Zaprowadziłam porządek — odparła z dumą. — U ciebie wszystko leżało nie tak, jak powinno. Teraz jest adekwatnie.
— Ale to mój dom i wcześniej było tak, jak mi było wygodnie!
— Po prostu nie masz pojęcia o gospodarstwie. Nauczę cię tego.
Spróbowałam wytłumaczyć, iż w naszym domu sami decydujemy, jak ma być urządzone. ale matka tylko machnęła ręką, upierając się przy swoim.
Następnego dnia odkryłam, iż wyrzuciła mój ulubiony dywanik w łazience, nazywając go „brzydkim i zużytym”. Potem zabrała się za dokumenty męża, układając je po swojemu. Moja cierpliwość topniała, starałam się jednak zachować spokój, by utrzymać pokój w rodzinie.
Kulminacja nastąpiła, gdy wraz z mężem wróciliśmy do domu i zastaliśmy matkę przy porządkowaniu naszej szafy w sypialni. choćby nie zawstydziły jej koszule męża porozrzucane po podłodze.
— Mamo, co ty robisz?! — zawołałam.
— Uporządkuję twoją szafę. Nie umiesz składać ubrań jak należy. Z ciebie gospodyni żadna. Nie wiem, jak twój mąż to znosi — odpowiedziała, nie przerywając grzebania w naszym dobytku.
Mąż, zwykle opanowany, nie wytrzymał:
— Halina Stanisławówno, proszę spakować swoje rzeczy. Odwiozę panią do hotelu. Iwonko, zadzwoń i zarezerwuj pokój dla mamy.
Matka w milczeniu zebrała swoje rzeczy i wyszła. Później przysłała wiadomość, żądając przeprosin. ale wiedziałam, iż nie mogę przepraszać za obronę własnego domu i rodziny.
Ten miesiąc stał się dla mnie próbą. Zrozumiałam, iż granice w relacjach z rodzicami są ważne, zwłaszcza gdy chodzi o własny dom i rodzinę. Miłość i szacunek muszą być wzajemne, a nikt nie ma prawa łamać ustalonego w rodzinie ładu.