Nie uwierzysz, z kim się właśnie spotkałam!

newskey24.com 5 dni temu

**Historia jednej teściowej**

Kasia wpadła do domu, gwałtownie umyła ręce i od razu skierowała się do kuchni. Rodzice już siedzieli przy stole.

Dziewczyna przeprosiła, iż się spóźniła na obiad, i zaczęła gwałtownie opowiadać o niesamowitej nowinie. „Nie uwierzycie, z kim się właśnie poznałam. Mój brat znalazł sobie dziewczynę. Śliczna, wesoła, rudowłosa. Jak słoneczko. Ma na imię Kinga. Pracuje na myjni samochodowej, gdzie myjemy auto. Tam się poznali. Wygląda na to, iż to coś poważnego. Świetnie!” – paplała bez przerwy Kasia. Szymon, ojciec dziewczyny, oderwał wzrok od talerza i z uśmiechem stwierdził, iż to dobrze, bo już zaczął się zastanawiać, czy jego syn przypadkiem nie ma innych preferencji. Matka Kasi, Helena, oburzyła się na słowa męża i zmartwiła, iż syn znalazł sobie dziewczynę „na myjni”.

„A co tam za ludzie mogą pracować? Tylko ci, których nigdzie indziej nie chcieli. Bez wykształcenia, bez manier, bez wychowania. I w ogóle – jakieś nieatrakcyjne. Jedno słowo – myjniarze. Żadna z nich nie jest godna naszego syna” – nie mogła się uspokoić Helena. Szymon nie zgodził się z żoną i stanął w obronie dziewczyn: „No co ty, nie mów tak. Ludzie są różni. Może ta dziewczyna sobie dorabia, a sama studiuje zaocznie. To dobrze, kiedy ktoś pracuje – zna wartość pieniądza. Nie będzie naszemu synowi ciągnęła z kieszeni, skoro sama zarabia. A tobie od razu wszystko nie pasuje. choćby jej nie widziałaś. Może jest śliczna. Nie sądzę, żeby nasz syn wybrał sobie byle kogo.” Ale Helena była zacietrzewiona i nie dawała za wygraną: „No to pójdę i zobaczę tę piękność. Zobaczymy, czym naszego syna oczarowała. Zrobię tak, iż wyleci z roboty. Nie ma co się patrzeć na zamożnych chłopaków. Niech sobie znajdzie narzeczonego z niższej półki.”

Następnego dnia Helena faktycznie poszła na myjnię. Od progu wszczęła awanturę. Krzyczała, żeby zawołano jakąś Kingę, która wiesza się na szyi jej syna. Domagała się, by ją zwolnili, bo romansuje z klientami. Ale dziewczyna o imieniu Marta, która ją przywitała, odpowiedziała, iż nie zna takiej koleżanki – może pracuje na innej zmianie – i zaproponowała, by przyszła jutro. Helena oczywiście chciała natychmiast upokorzyć „niemoralną” Kingę i z hukiem wyrzucić ją z myjni. Ale nic nie poradzi – musiała wrócić do domu bez efektu, „jak przysłowiowy pies z kulawą nogą”. Obiecała jednak, iż wróci następnego dnia.

Marta podeszła do Kingi i powiedziała, iż nie powinna wdawać się w relacje z klientami, bo za to rzeczywiście mogą zwolnić – tak jest choćby w umowie. Ale Kinga odparła, iż z Jackiem są razem od roku. Na początku choćby nie chciała się z nim umawiać, ale on naciskał, nie dawał jej spokoju. Teraz chce ją poznać z rodzicami, ale ona sama odkłada tę wizytę – woli najpierw skończyć studia, znaleźć lepszą pracę, a dopiero potem przedstawić się rodzinie Jacka.

Teraz Kinga potrzebowała tej pracy, bo studiowała i mieszkała w akademiku, a nie chciała brać pieniędzy od rodziców. Marta obiecała, iż nie powie o incydencie kierownikowi, ale Kinga musi poprosić narzeczonego, żeby porozmawiał z matką i zapobiegł kolejnym wizytom na myjni.

Wieczorem Jacek wrócił do domu i od progu ostro zwrócił się do matki: „Czego ty chcesz? Chcesz mnie poróżnić z Kingą? Na myjni pracuje tylko tymczasowo. Poza tym każda praca jest szanowana. W ogóle jej nie znasz. To dobra i mądra dziewczyna. Kocham ją. jeżeli jeszcze raz pojawisz się na myjni, wyprowadzam się z domu, wezmę Kingę i wynajmiemy mieszkanie. W ogóle nas nie zobaczysz. Nie wtrącaj się w nasz związek. Chcę się z nią ożenić. I to moje ostatnie słowo.” Helena nie odpowiedziała synowi. Znała jego charakter – nie rzucał słów na wiatr. Zrobiłby tak, jak mówi. Nie chciała stracić syna, więc postanowiła więcej nie pojawiać się na myjni.

Minęły dwa lata, a Jacek i Kinga wzięli ślub. Krewni pana młodego byli zachwyceni uroczystością. Helena z dumą opowiadała, iż w organizacji wesela pomagała synowa, Kinga. Okazała się piękną i bardzo inteligentną dziewczyną. Skończyła studia z wyróżnieniem, znalazła pracę w firmie i zarabia nie mniej niż jej syn. A do tego oczekują dziecka – Kinga jest w trzecim miesiącu. Jacek ledwo ją namówił na ślub, bo wolała najpierw zamieszkać razem bez formalności. Dobrze, iż Helena wtedy posłuchała syna i nie wtrącała się w relację młodych.

Szymon podszedł do Heleny i zaprosił ją do tańca. Szepnął żonie do ucha, iż ma ogromne szczęście do żony – tak samo jak ich syn. Dołączyli do tańczącej pary młodej i zaczęli krążyć w rytmie walca.

A co wy myślicie – czy matka powinna wybierać synowi żonę?

Idź do oryginalnego materiału