Nie wzywaj powrotu

newsempire24.com 1 miesiąc temu

– Mamo, ty chyba zupełnie oszalałaś! – Głos Krzysztofa drżał z oburzenia. – Jak mogłaś uwierzyć tej szmacie?

– Nie waż się tak mówić o Bożenie! – ostro przerwała mu Halina Piotrowska. – Ona jest dla mnie jak córka!

– Jak córka? – Krzysztof zaśmiał się nerwowo. – Mamo, ona cię okradła! Zabrała wszystkie twoje oszczędności!

– Nic nie ukradła! Sama jej dałam pieniądze! – Halina uderzyła pięścią w stół. – I to nie twoja sprawa, na co wydaję swoje środki!

– MOJE środki, mamo! To pieniądze po babci! Twoja emerytura i to, co ci dorzucam! A ona wzięła wszystko i zniknęła!

Halina odwróciła się do okna. Na zewnątrz padał deszcz, krople spływały po szybie jak łzy. Ale ona nie płakała. Łzy skończyły się wczoraj, gdy zrozumiała, iż Bożena ją oszukała.

– Ona nie zniknęła – powiedziała cicho. – Wyjechała do siostry do Poznania. Obiecała wrócić za miesiąc.

– Mamo, obudź się! Jaka siostra?! Przecież wiesz, iż nie ma nikogo! Jest sierotą!

– Może się odnalazła… Może…

Krzysztof podszedł do matki i chwycił ją za ramiona.

– Mamo, spójrz na mnie. Bożena Kowalska to oszustka. Celowo się z tobą zaprzyjaźniła, żeby wyłudzić kasę. Tych, jak ty, ma już na koncie dziesiątki.

– Skąd wiesz?

– Wynająłem detektywa. Masz, zobacz.

Krzysztof wyciągnął z torby teczkę z dokumentami i zdjęciami.

– Bożena Kowalska, trzydzieści osiem lat. Wyrok za oszustwa. Specjalizuje się w samotnych starszych kobietach. Tu jej zdjęcia z innymi ofiarami.

Halina wzięła teczkę drżacymi rękami. Na fotografiach zobaczyła Bożenę w objęciach różnych kobiet. Wszystkie w jej wieku, wszystkie uśmiechnięte, wszystkie wyglądające na szczęśliwe.

– To nie może być prawda – szepnęła.

– Mamo, wyciągnęła od ciebie pięćdziesiąt tysięcy złotych. Wmówiła, iż jej córka jest chora i potrzebuje operacji. A ona nie ma żadnych dzieci!

Halina osunęła się na krzesło. Ręce jej drżały, świat wirował przed oczami.

– Ale przecież… przyjaźniłyśmy się cały rok… Pomagała mi, robiła zakupy, jeździła ze mną do lekarza…

– Przygotowywała grunt, mamo. Zdobywała zaufanie. A potem uderzyła, gdy najmniej się spodziewałaś.

Halina przypomniała sobie, jak poznała Bożenę. Było to w przychodni, w kolejce do kardiologa. Młoda kobieta przysiadła się, zagadała. Okazało się, iż też jest sama, mąż zmarł, córka mieszka daleko. Tak samo samotna jak ona.

Później były przypadkowe spotkania w sklepie, w aptece. Bożena zawsze uśmiechnięta, zawsze pomocna. Stopniowo stały się bliskimi przyjaciółkami. Bożena przychodziła w gości, piły herbatę, wspominały dawne czasy.

– Pamiętasz, jak cię ostrzegałem? – ciągnął Krzysztof. – Mówiłem, żebyś była ostrożna z nowymi znajomościami?

– Pamiętam – skinęła Halina. – Ale ty zawsze wszystkich podejrzewasz. Myślisz, iż każdy chce cię oszukać.

– Nie każdy, mamo. Ale wielu. Zwłaszcza ci, którzy nazbyt gwałtownie stają się najlepszymi przyjaciółmi.

Halina zamknęła oczy. Pamiętała ten dzień, gdy Bożena przyszła do niej zapłakana. Powiedziała, iż jej córka Magda jest ciężko chora, iż potrzebna jest pilna operacja. Że brakuje pieniędzy, a czas ucieka.

– Halinko, nie wiem, do kogo się zwrócić – łkała Bożena. – Jesteś mi najbliższą osobą.

I Halina oddała jej wszystkie oszczędności. Bez wahania, bez wątpliwości. Jak mogła nie pomóc przyjaciółce w potrzebie?

– Mamo, dlaczego mi nie powiedziałaś? – spytał Krzysztof. – Powstrzymałbym cię.

– Bo wiedziałam, iż będziesz przeciw. Zawsze jej nie lubiłeś.

– Czułem, iż to ściema. Za dużo się śmiała, za dużo chwaliła. Prawdziwi przyjaciele tak się nie zachowują.

Halina wstała i podeszła do kredensu. Na półce stała oprawiona fotografia – ona i Bożena w parku przy fontannie. Obie uśmiechnięte, przytulone. Halina wzięła ramkę i cisnęła nią o podłogę. Szkło rozprysło się na tysiące kawałków.

– Mamo! – przestraszył się Krzysztof.

– Idiotka! – krzyknęła Halina. – Stara głupia baba! Jak mogłam być taka naiwna?

Zaczęła płakać. Krzysztof objął ją, przygarnął.

– Mamo, nie obwiniaj się. To zawodowa oszustka. Wie, jak naciągać ludzi.

– Ale dlaczego akurat ja? Czemu wybrała mnie?

– Bo jesteś dobra. Bo ufasz. Bo jesteś samotna.

Halina odsunęła się od syna i spojrzała mu w oczy.

– Złożę doniesienie na policję.

– Już za późno, mamo. Wyjechała. Policja jej nie znajdzie.

– Znajdzie. Na pewno znajdzie.

Krzysztof pokręcił głową.

– Mamo, choćby jeżeli ją złapią, pieniędzy nie odzyskasz. Już je wydała.

– To przynajmniej inne staruszki nie wpadną w jej sidła.

Halina otarła łzy i wyprostowała się. W jej oczach pojawiła się determinacja.

– Jutro idę na policję. Napiszę zeznanie.

– Dobrze, mamo. Pójdę z tobą.

– Nie trzeba. Dam sobie radę sama.

Krzysztof schował dokumenty do torby.

– Mamo, a dlaczego nie dzwoniłaś przez te dni? Martwiłem się!

– Wstyd mi było. Wiedziałam, iż będziesz krzyczał.

– Nie krzyczę. Martwię się o ciebie.

– Wiem. Wybacz mi, Krzysiu.

Syn pocałował ją w czoło.

– Mamo, może się do mnie wprowadzisz? Nie chcę zostawiać cię samej.

– Nie – stanowczo odparła Halina. – Przywykłam do niezależności.

– Ale po takim ciosie…

– Właśnie po takim ciosie muszę tu zostać. jeżeli teraz ucieknę, nigdy sobie tego nie wybaczę.

Krzysztof chciał protestować, ale zrozumiał, iż matka ma rację. Zawsze była silną kobietą, sama radziła sobie z problemami.

– No dobrze. Ale będę zaglądał co dzień.

– Nie trzeba codziennie. Raz w tygodniu wystarczy.

– Mamo…

– KrzTelefon znów zadzwonił, ale Halina tylko spojrzała na wyświetlacz, uśmiechnęła się smutno i odłożyła go na półkę – tym razem postanowiła, iż jej serce będzie miało mądrzejsze zamki, a zaufanie już nigdy nie będzie tak łatwym kluczem do otwarcia.

Idź do oryginalnego materiału