Niespodzianka ślubna od teściowej: lepiej było nic nie dawać

newsempire24.com 5 dni temu

Wspomnienie o prezentach ślubnych, o których lepiej byłoby zapomnieć

Kiedy Ewa i Wojciech szykowali się do ślubu, nikt nie przypuszczał, jaką burzę wywoła prosta, niebiesko przewiązana paczka. W dniu wesela, gdy prowadzący ogłosił czas na życzenia i podarunki, pierwsi podeszli rodzice panny młodej. Za nimi stanęła matka Wojtka, Halina Stanisławówna, trzymając w rękach ogromne pudełko ozdobione błękitną kokardą.

— Ojej! Ciekawe, co tam jest? — szepnęła ciekawska Ewa do ucha narzeczonemu.

— Nie mam pojęcia. Mama zachowywała to w tajemnicy — odparł zmieszany Wojciech.

Postanowili, iż prezenty rozpakują dopiero następnego ranka, gdy opadnie weselny kurz. Ewa zaproponowała, by zacząć od podarku od teściowej. Gdy rozwiązali wstążkę i unieśli wieko, oniemieli ze zdumienia.

Ewa już wcześniej zauważyła u Wojtka dziwny nawyk — nigdy nie brał niczego bez pozwolenia, choćby najmniejszej drobiazgu.

— Mogę zjeść ostatniego cukierka? — pytał nieśmiało, patrząc na wazonik z samotną karmelką.

— Przecież możesz! Dziwne, iż w ogóle pytasz — odpowiadała zdziwiona Ewa.

— Przywykłem — uśmiechał się zawstydzony, gwałtownie rozwijając papierek.

Dopiero po kilku miesiącach Ewa zrozumiała, skąd wzięła się ta nieśmiałość.

Pewnego dnia Wojtek zaprosił ją, by poznała jego rodziców — Halinę Stanisławównę i Ryszarda Janowicza. Na początku teściowa wydawała się Ewie sympatyczną kobietą. ale pierwsze wrażenie rozwiało się, gdy Halina Stanisławówna zaprosiła ich do stołu.

Przed gośćmi postawiła dwa talerze, na które położyła po dwie łyżki ziemniaków i malutką kotlet mielony. Wojtek gwałtownie opróżnił swój talerz i, zniżywszy głos, poprosił o dokładkę.

— Ile można jeść? Jakbyś za czterech jadł! Ciebie nie wykarmić! — oburzyła się głośno Halina Stanisławówna, wprawiając Ewę w osłupienie.

Gdy o dokładkę poprosił Ryszard Janowicz, teściowa z uśmiechem nałożyła mu pełną porcję. Ewa ledwo skończyła swoją skromną kolację, wstrząśnięta jawną niechęcią teściowej do własnego syna.

Później, podczas przygotowań do wesela, Halina Stanisławówna objawiła się jeszcze wyraźniej. Nic jej się nie podobało: ani pierścionki, ani restauracja, ani menu.

— Po co takie wydatki?! Można było znaleźć coś tańszego! — narzekała z wyrzutem.

Pierwsza straciła cierpliwość Ewa.

— Dajcie nam samym decydować! — wybuchnęła. — To nasze pieniądze i nasza decyzja!

Urażona Halina Stanisławówna przestała dzwonić, a choćby zagroziła, iż nie pojawi się na ślubie.

Dwa dni przed weselem Ryszard Janowicz sam przyjechał do młodych.

— Synu, pomóż mi z prezentem — poprosił, prowadząc Wojtka do samochodu.

Okazało się, iż ojciec kupił im pralkę — by nie być zależnym od kaprysów żony. Wyznał, iż pokłócili się z Haliną Stanisławówną, bo uznała choćby prezent dla syna za zbyt kosztowny.

W dzień ślubu teściowa jednak się pojawiła — w wystawniej sukni, przyjechała taksówką. Zachowywała się poprawnie, wręczyła dużą paczkę z niebieską kokardą, po czym zniknęła w weselnym tłumie.

Następnego ranka Ewa i Wojtek z niecierpliwością rozpakowali pudełko. Oczekiwanie gwałtownie zmieniło się w rozczarowanie.

— Ręczniki? — wyszeptała niedowierzająco Ewa, wyjmując pierwszą sztukę.

— I skarpetki — dodał z ciężkim westchnieniem Wojtek, podnosząc dwie pary frotowych skarpet. — Ojciec miał rację… Mama dała pierwszą rzecz, która wpadła jej w ręce. Trudno uwierzyć, iż stała się taka skąpa. Lepiej by w ogóle nie przychodziła.

Lecz historia na tym się nie skończyła. Kilka dni później Halina Stanisławówna zadzwoniła do syna, by… wypytać o prezenty od innych gości.

— No, mów! Co dała teściowa? A wujek Zbyszek? A koleżanki Ewy? — dopytywała się.

Nie chcąc rozmawiać o cudzych podarunkach, Wojtek odpowiedział krótko:

— Mamo, to nie twoja sprawa. My z Ewą jesteśmy zadowoleni.

I po raz pierwszy w życiu odłożył słuchawkę bez śladu wyrzutów sumienia.

Życie uczy nas jednego: dobroci nie mierzy się wartością prezentu. ale szacunek, tak jak miłość, objawia się w drobiazgach. A tych — niestety — Halinie Stanisławównie zabrakło.

Idź do oryginalnego materiału