«Cały wieczór przyglądałam się tej dziewczynie» – moja przyszła synowa nie odpowiednia dla mojego syna
W małym miasteczku pod Lublinem, gdzie spokojne uliczki skrywają ciepło rodzinnych tradycji, moje życie w wieku 54 lat zmącił niepokój o przyszłość syna. Nazywam się Elżbieta Kowalska, a kilka dni temu mój syn Krzysztof przyprowadził swoją narzeczoną, by mnie poznała. Cały wieczór obserwowałam ją, wypytywałam, a wnioski nie napawają optymizmem. Szczerze mówiąc, nie sądzę, by ta dziewczyna, Kinga, była odpowiednia dla mojego Krzysia. Matczyna intuicja krzyczy, iż to błąd, ale jak ochronić syna, nie niszcząc naszej relacji?
Mój syn – moja duma
Krzysztof to moje jedyne dziecko, euforia i nadzieja. Wychowywałam go sama po rozwodzie z mężem, wkładając w niego całe serce. Wyrosła na mądrego, dobrego i pracowitego – pracuje jako programista, wynajmuje mieszkanie, marzy o rodzinie. W wieku 27 lat po raz pierwszy głęboko się zakochał, a ja cieszyłam się, iż chce mi przedstawić swoją wybrankę. „Mamo, Kinga jest wyjątkowa, na pewno ci się spodoba” – mówił z uśmiechem. Szykowałam się na spotkanie z otwartym sercem, ale coś poszło nie tak.
Kinga przyszła do nas na kolację. Nakryłam stół – żurek, pierogi, domowe ciasto, wszystko, co Krzysiek lubi. Chciałam, by wieczór był pełen ciepła. ale od pierwszych chwil poczułam napięcie. Kinga, wysoka, z mocnym makijażem i modnym strojem, trzymała się pewnie, ale jej maniery mnie zaniepokoiły. Ledwo się przywitała, usiadła, jakby to był jej dom, i zaczęła mówić o sobie, nie pytając o mnie.
Wieczór, który wszystko ujawnił
Całą kolację bacznie ją obserwowałam. Wypytywałam: gdzie pracuje, kim są jej rodzice, jakie ma plany. Kinga jest graficzką, ma 25 lat, mieszka sama, pochodzi z pobliskiego miasta. Słowem – wszystko wydawało się w porządku, ale jej odpowiedzi były puste. Chwaliła się projektami, podróżami, ale nie wspomniała o rodzinie ani wartościach. Gdy spytałam, czy chce dzieci, roześmiała się: „Oj, jeszcze nie teraz, najpierw chcę żyć dla siebie”. Krzysiek się uśmiechnął, a mnie ściął ból w piersi. Mój syn marzy o dzieciach, a ona – o wolności.
Jej zachowanie przy stole tylko wzmocniło moje wątpliwości. Ledwo tknęła mój żurek, grzebała w pierogach, a ciasta w ogóle nie spróbowała, mówiąc: „Dbam o figurę”. Nie oczekiwałam pochwał, ale jej obojętność na moje starania zabolała. Co chwilę zerkała w telefon, pisała wiadomości, a gdy Krzysiek próbował ją wciągnąć w rozmowę, odpowiadała krótko, jakby ją nudził. Widziałam, jak syn patrzy na nią z uwielbieniem, ale w jej oczach nie było tego samego ciepła. Wydała mi się zimna, egoistyczna – niegotowa na rodzinę.
Moje obawy i wnioski
Po kolacji nie zmrużyłam oka. Kinga nie wygląda na kobietę, która zatroszczy się o Krzysztofa. On uwielbia domowe ciepło, tradycje, a ona skupiona jest na karierze i życiu „dla siebie”. Boję się, iż złamie mu serce. Moje przyjaciółki, wysłuchawszy mnie, podzieliły się zdaniem: jedne mówią, iż dramatyzuję, inne – iż moja intuicja mnie nie myli. Ale ja znam swojego syna. Potrzebuje kobiety, która go wesprze, a nie wciągnie w świat imprez i ambicji.
Przypominałam sobie, jak Krzysiek opowiadał o Kindze. Mówił, iż go inspiruje, iż z nią czuje się żywy. ale ja widzę co innego: on dostosowuje się do niej, zmienia nawyki, choćby rzadziej dzwoni. Już na niego wpływa, a to przeraża. Co będzie, jeżeli się ożenią? Czy odciągnie go od rodziny, ode mnie? Albo – co gorsza – on stanie się jej cieniem, nieszczęśliwym, ale zakochanym?
Mój obowiązek jako matki
Nie chcę, by Krzysiek powtórzył moje błędy. Mój małżeństwo rozpadło się, bo wybrałam człowieka, który patrzył w inną stronę. Nie mogę pozwolić, by syn związał się z dziewczyną, która – jak czuję – nie kocha go prawdziwie. Ale jak mu to powiedzieć? Próbowałam delikatnie zasugerować: „Krzysiu, Kinga jest piękna, ale czy na pewno twoja?”. Zmarszczył brwi: „Mamo, nie znasz jej, daj jej szansę”. Jego obrona Kingi zabolała mnie. Czy naprawdę nie widzi tego, co ja?
Boję się, iż jeżeli zbyt mocno nacisnę – stracę go. Krzysiek jest dorosły, sam wybiera. Ale ja jestem matką i moim obowiązkiem jest go chronić. Myślę o rozmowie z Kingą w cztery oczy, by poznać jej zamiary. Albo by opowiedzieć synowi o moich obawach – ale delikatnie, by nie odepchnąć. A jeżeli wybierze ją, nie mnie? Ta myśl rozdziera mi serce.
Moje wołanie o miłość
Ta historia to moje wołanie o miłość matki. Kinga może i jest dobrą dziewczyną, ale nie wierzę, iż pasuje do Krzysztofa. Nie chcę być teściową, która się wtrąca, ale nie mogę milczeć, widząc, jak syn idzie ku bólowi. W wieku 54 lat pragnę widzieć go szczęśliwego – z żoną, która go ochroni, tak jak ja go chroniłam. Niech moje słowa okażą się błędem, ale muszę je wypowiedzieć dla jego dobra.
Jestem Elżbieta Kowalska. Będę walczyć o szczęście mojego syna, choćby jeżeli mnie nie zrozumie. Niech Kinga udowodni, iż jest inaczej. Ale póki moja intuicja krzyczy – ta dziewczyna nie jest dla Krzysia.