To szerokie zjawisko, które nabiera wielkiej mocy. Obsesja piękna zaczyna rządzić światem. Nie jest to żadna spiskowa teoria, ale fakt. Piękno (i młodość) wygrywa coraz częściej z intelektem, z wiedzą, z doświadczeniem czy z kompetencjami.
Starszy pan, stały bywalec pewnej kawiarni, lubiący dyskutować o filozofii, podszedł do baristki. Kobieta miała na ciele dużo tatuaży i kolczyków. Klient poczuł zapewne, iż może wyrazić swoją opinię na ten temat. Donośnym głosem oznajmił, że:
– „nie ma takiej rzeczy, uznawanej za piękną w jednej kulturze, której nie uważano by za brzydką w innej. I nie ma rzeczy brzydkiej dla jednej kultury, która nie byłaby piękna dla innej”.
Renee Engeln, znana profesorka psychologii, słysząc te słowa, powiedziała równie głośno:
-„Myli się pan”. „Proszę więc wymienić jedną rzecz, którą każda kultura uważa za piękną u kobiet”, odrzekł zaczepnie mężczyzna.
-„Gładka, młodzieńcza skóra”, rzuciła psycholożka.
Mężczyzna zmarszczył brwi, ale nie był w stanie odeprzeć argumentu. Tę historię Engeln opisuje w swojej przełomowej książce „Obsesja piękna. Jak kultura popularna krzywdzi dziewczynki i kobiety”.
Rozszerzmy pytanie zawarte w podtytule, zastanawiając się, jak obsesja piękna krzywdzi nas wszystkich?
Jasne, iż mężczyźni wciąż jednak mogą więcej w wielu obszarach. Wciąż lepiej zarabiają, częściej reprezentują nas w biznesie i polityce, częściej awansują, są sprawcami większej liczby nadużyć i przestępstw (wypadki samochodowe, gwałty), ale też mają znacznie więcej tytułów profesorskich od kobiet. Przypomnijmy, iż na wielu uczelniach dopiero w XX wieku kobietom zniesiono zakaz wstępu. I nie chodzi teraz o wojnę damsko-męską, bynajmniej. Nie chodzi o jątrzenie i wyliczanki czy przekonywanie, kto ma gorzej. Jedno jest pewne: to piękni mają łatwiej. A to w społecznym dyskursie oznacza najczęściej „piękni i młodzi”. Piękni równa się młodzi. Gładcy, powabni, atrakcyjni.
Obsesja piękna jest faktem. Szerokie zjawisko, które nabiera wielkiej mocy i zaczyna rządzić światem. Nie jest to żadna spiskowa teoria. Piękno wygrywa coraz częściej z intelektem, z wiedzą, z doświadczeniem czy z kompetencjami. W sposób nieoczywisty, nie zawsze uświadomiony, więc niebezpieczny. W pewnym programie publicystycznym prowadząca jest eksmiss i modelką. Nie znaczy to, iż modelki nie powinny zostawać prowadzącymi, o nie. Ale fakt, iż kobieta jest urodziwa i ma na Instagramie oraz TikToku tysiące followersów (bo jest urodziwa i jest z tego znana), był głównym argumentem w rekrutacji.
Popatrzmy na to, komu proponuje się wydanie książek. Poza pisarzami i publicystami historykami czy naukowcami coraz częściej wydają je osoby znane z Instagrama. Po prostu. Albo pieką smakowite torty, albo robią interesujące makijaże, albo nagrywają „śmieszne filmiki”. I świetnie, iż to robią, dla wszystkich coś dobrego, ale czy każdy powinien być od razu pisarzem? Często najważniejsza dla wydawców staje się szeroko pojęta atrakcyjność. W razie problemów z pisaniem można wynająć do pomocy ghostwritera.
Uroda i piękno oczywiście mają znaczenie od zarania dziejów. Z tym się nie polemizuje. Większość z nas, choć nie wszyscy się przyznają, po prostu lubi piękne osoby – najlepiej i zewnętrznie, i wewnętrznie. Piękno oznacza dla ludzi najczęściej młodość, bycie zadbanym. Ileż to razy używa się haseł typu: „piękno nieoczywiste” lub „ukryte”, choćby w kontekście osób dojrzałych czy starszych, czy z niepełnosprawnością. Tak jakby w pięknie obowiązywał jeden model. Gładka, młodzieńcza skóra, o której pisała Engeln. I to, o czym prawią w tej chwili influencerki, a dwie dekady temu pisały magazyny dla kobiet: „nieskazitelna cera”, „zadbane włosy”, „jędrne ciało”, „szczupła, zadbana figura”. A te komplementy, które zawierają w sobie szczyptę ironii albo poczucia wyższości? O, choćby podpis pod zdjęciem aktorki, która jest na emeryturze: „Nadal piękna, mimo wieku”. A modelka typu silver „wciąż zachwyca, choć nie jest już pierwszej młodości”.
Druga lub trzecia młodość zachwycać nie może? Bo nie jest taka piękna w sposób oczywisty? Zawsze znajdzie się jakieś „ale”. „Ale” to najczęściej widoczne oznaki starzenia, jakieś niedoskonałości, przywary, „dodatkowe kilogramy” i tego typu historie. Zawsze z poczuciem wyższości można jednak stwierdzić: „Wygląda, jak na swój wiek, bardzo dobrze”. Jak na swój wiek! Istnieje jakiś niepisany rodzaj obowiązku, aby się nie zestarzeć. Starzenie się jest karą. Nie wolno bowiem „zbrzydnąć”. Co z cerą, która nie będzie już gładka? Co z włosami, które są rzadsze albo, w przypadku mężczyzn, po prostu wypadły? Niepiękni wszak mają gorzej z zatrudnieniem, ze znalezieniem nowego partnera, ale i zlecenia. Chyba iż jest się bardzo majętnym, ale to już inna opowieść.
Nie jest żadnym odkryciem, a potwierdzają to liczne badania, iż urodziwi (czytaj: młodzi, gładcy) mają generalnie w życiu prościej. Ludzki mózg przejawia tendencję do automatycznego pozytywnego przypisywania cech osobowości na podstawie pierwszego wrażenia. Widzisz ładną osobę? Zakładasz z automatu, iż jest dobra, porządna, uczynna, przyjazna. A wcale tak nie musi przecież być. Ładni ludzie szybciej awansują, szybciej dostają podwyżkę, podkreśla także prof. Catherine Hakim, brytyjska socjolożka. Opłaca się być pięknym, a do tego młodym: idealny miks. A jeżeli nie, to jesteśmy zawstydzani. Modelki lat 21 reklamują kremy dla dojrzałych cer. Pięćdziesięcioletni mężczyźni nie mają prawa łysieć. Spotykam się z tezami, iż jeżeli ktoś nie robi botoksu, to znaczy, iż o siebie nie dba. Nie wypada mieć bruzd, lwich zmarszczek, bo to „oszpeca”, „postarza”. A wtedy co z nowym etatem, co z nową partnerką, co z intratnymi propozycjami towarzysko zawodowymi? Obsesja piękna po prostu się opłaca.