Oczekiwanie

newsempire24.com 2 dni temu

Oczekiwanie

Studiując na ostatnim roku, Janina otrzymała oświadczyny od Maksyma, z którym była razem prawie rok. Marzyli o wspólnym życiu, jak wielu młodych narzeczonych. Janina czuła, iż jest najszczęśliwszą kobietą na świecie – wychodziła za mąż z miłości. Zawsze pamiętała słowa babci:

— Wnuczko, za mąż trzeba wychodzić z miłości. Uwierz mi, ja życie przeżyłam i wiem, co mówię. I nie wierz w te wszystkie powiedzonka: „co z oczu, to z serca”. Bo nie odejdzie…

Janina kochała Maksyma i była pewna, iż on też ją kocha. Dlatego bez wahania przyjęła jego oświadczyny.

— Kasia, będziesz moją świadkową na ślubie — powiedziała do najlepszej przyjaciółki, z którą dzieliła pokój w akademiku.

— Jasne, a kto by inny? — odparła tamta.

Trzeciego dnia po tej rozmowie Janina otrzymała cios, który omal jej nie powalił. Zastała swojego narzeczonego Maksyma i Kasię w sali wykładowej akademika w… dość kompromitującej sytuacji.

— Lepszego miejsca nie znaleźliście? — rzuciła ostro i wybiegła z płaczem.

Później Maksym błagał o wybaczenie, bełkocząc:

— Janka, źle zrozumiałaś, to nie było to, co myślisz…

— Wszystko rozumiem, Maks. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, a co dopiero wychodzić za mąż. Jesteś zdrajcą, to mówi samo za siebie. A moja była przyjaciółka jest od ciebie kilka lepsza. Dobrana para. Żeńcie się na zdrowie.

Po tej zdradzie Janina całkowicie rozczarowała się do mężczyzn. Przeanalizowała wszystko i postanowiła, iż już nigdy im nie zaufa. Będzie ich wodzić za nos, tak jak oni ją, będzie ich używać.

— Choć to cyniczne — myślała — nie chcę więcej być oszukiwana i przeżywać takich ciosów.

Maksym i Kasia wzięli ślub, ona gwałtownie zaszła w ciążę. Janina po studiach została w mieście, znalazła pracę i okazało się, iż jej były pracuje w tym samym biurze, tylko w innym dziale. Czasem się mijali.

Pierwszy zagadał Maksym, gdy ją zobaczył:

— Cześć, los bywa przewrotny, pracujemy w tym samym miejscu. No jak tam? Co u ciebie?

— Cześć, u mnie wszystko świetnie — odpowiedziała wesoło Janina, postanawiając, iż za nic nie pokaże, jak bardzo ją zranił. — A ty?

— No jak? Jestem młodym ojcem, Kasia urodziła córeczkę.

— Gratulacje — powiedziała Janina i wymówiwszy się sprawami, odeszła.

Na firmowej imprezie Maksym, po kilku drinkach, nie odstępował jej na krok. Bez trudu odzyskała nad nim kontrolę, ale gdy zaczął wyznawać, jak tęskni i jak wciąż pamięta ich miłość, odrzuciła go. Potem opowiedziała wszystko jego żonie.

Zdawała sobie sprawę, iż to zemsta, ale wcale nie żałowała. Spotykała się z różnymi mężczyznami, ale gdy któryś zaczynał mówić o małżeństwie, kończyła znajomość.

W biurze pojawił się nowy kolega, Artur — szef działu. Od pierwszego dnia okazywał Janinie zainteresowanie.

— No, Janka, trzymaj się, Artur na dobre się w tobie zakręcił — śmiali się współpracownicy.

— Zobaczymy, co będzie dalej — zdecydowała.

A dalej zakochał się na serio, zapraszał ją na kawę, choćby kilka razy się zgodziła. Ale na więcej nie pozwalała, zachowywała dystans.

— Janka — powiedziała jej pewnego dnia koleżanka i przyjaciółka, Asia — wiesz, iż nasz Artur ma żonę i czwórkę dzieci?

— Nie… naprawdę czwórkę? — zdziwiła się Janina.

— Tak, Ola z kadr mi powiedziała. Chciała, żebym cię ostrzegła. Wszyscy w biurze wiedzą, iż się w tobie zadurzył. Po co ci to? Potem będziesz się tłumaczyć przed rozżaloną matką czwórki. I tak wszyscy zwalą na ciebie winę.

— Dzięki, Asiu. Nie zamierzam go odbijać ani rozbijać rodziny. choćby mi się nie podoba, tylko dla zasady wodzę go za nos.

Gdy Artur znów zaproponował kolację, odpowiedziała:

— Nie, Artur, dziękuję. Mam wyrzuty sumienia. Twoje dzieci nie są winne, iż mają takiego lekkoducha za ojca. — Był zaskoczony, myślał, iż nikt nie wie o jego sytuacji. Od tamtej pory trzymał się z daleka.

Minęło kilka lat, a Janina wciąż nie traktowała mężczyzn poważnie, nie ufała im. Każdy wydawał się jej oszustem. Straciła wiarę w miłość, sądziła, iż już nigdy nie pokocha.

— Kiedyś zdradził mnie ukochany mężczyzna, postanowiłam, iż nie będę już czyjąś zdobyczą. Wolę być myśliwym niż zwierzyną — tak mi łatwiej żyć.

I tak żyła. Miała już trzydzieści dwa lata. Była piękna, interesująca i spełniona zawodowo, ale sama. Zwłaszcza gdy trafiali się żonaci mężczyźni, wodziła ich za nos, zachowując bezpieczny dystans. Obserwowała, jak niektórzy potrafią być cyniczni wobec swoich żon. gwałtownie się w nich rozczarowywała.

Od trzech lat pracowała w nowym biurze, gdzie poznała Olka. Był miły, sympatyczny, trochę smutny i nie nachalny, ale uważny. Często razem jedli obiady. Janina widziała, iż nie jest jak inni mężczyźni, których znała. Czasem po pracy szli razem na przystanek. Czuła, iż jest blisko, ale jednocześnie niedostępny.

Pewnego dnia po firmowej imprezie podwiózł ją taksówką do domu, ale gdy zaproponowała: „Wpadniesz na herbatę?”, grzecznie odmówił. Mimo to Janina widziała, iż jej się podoba — w jego spojrzeniu, w poważnych rozmowach. Ale między nimi była niewidzialna ściana. Jakby się za nią chował.

Pewnego dnia od koleżanki dowiedziała się o nim więcej, niż sam kiedykolwiek powiedział.

— Janka, wiesz, iż Olek jest żonaty? — spytała Olga.

— Wiem — odpowiedziała szczerze.

— No to jasne, skoro jesteście przyjaciółmi. Inaczej nie mógłby, zawsze będzie tylko przyjacielem.

— Co masz na myśli?

— Nic nie wiesz, choć jesteście blisko?

Janina roześmiała się.

— Przyjaciółmi? Ja nie potrafię być przyjaciółką mężczyzn — powiedziała dwuznacznie.

— Tylko nie mów, iż coś między wami było — odparła Olga. — Nikt ci nie uwierzy. Olek jest oddany żonie i nigdy by jej nie zdradził. Żyje tylko dla niej.

— Naprawdę? Są jeszcze tacy faceci? — zdziwiła się Janina, postanawiając wybadać Olka.

Idź do oryginalnego materiału