„Oddaj sukienkę — i tak się w nią nie zmieścisz”: teściowa, intrygi i obca rodzina

newsempire24.com 2 dni temu

**Dzisiejszy wpis w dzienniku: “Oddaj tę sukienkę — i tak już w nią nie wejdziesz”: teściowa, intrygi i obca rodzina**

Justyna właśnie ułożyła syna do snu, gdy przyszła wiadomość: „Będę za chwilę”. Nadawczynią była Halina Zawadzka, jej teściowa. Kobieta o trudnym charakterze, mówiąc delikatnie. Zero troski, zero zaangażowania — za to pełno buty, egocentryzmu i wiecznego pragnienia, by udawać młodszą. Nikt nie znał jej prawdziwego wieku — sama skrupulatnie ukrywała liczby, twierdząc, iż „w duszy ma osiemnaście lat”.

Kiedy Justyna była w ciąży, Halina od razu dała do zrozumienia: nie można na nią liczyć. Jej aktywne życie — siłownia, kursy tańca, randki — nie przewidywało miejsca na kołysanie niemowlęcia. Była kategoryczna:
— Ja już swoje odsiedziałam w pieluchach. Ani dnia więcej.

I oto dziesięć minut później dzwonek do drzwi. Na progu stoi teściowa w jaskrawej sukience, z fryzurą jak u prezenterki telewizyjnej i w butach na szpilkach tak wysokich, iż ich stukot rozlegał się po całym bloku. Weszła jak do siebie, niedbale zrzuciła buty i przeszła do kuchni.

— Justynko, zrób mi herbatkę, dobrze? Dziś byłam jak wiewiórka — z pracy na obcasach, po sklepach, po sprawach… Okropnie zmęczona. No i przyszłam. Pamiętasz tę swoją zieloną sukienkę? Tę, w której byłaś na firmowym przyjęciu.

— Pamiętam — odpowiedziała Justyna, czując niepokój.

— Oddaj mi ją. I tak po porodzie przytyłaś, już się nie zmieścisz.

Justyna spuściła wzrok. Ukłuło ją to. Tak, figura się zmieniła — ale usłyszeć coś takiego od krewnej, i to w takim tonie… to było bolesne. ale teściowa, jak zwykle, nie odpuszczała.

— A ty choćby nie zapytasz, po co mi to?

Justyna milczała. Przywykła już, iż Halina nonstop szuka kolejnego „księcia” — kogoś młodszego, bogatszego. Całe jej życie to wieczny casting. Żaden romans nie przetrwał dłużej niż kilka miesięcy.

— Mam nowego adoratora — ciągnęła teściowa z dumą. — Przystojniak, z samochodem i mieszkaniem. Ale pewnie kobieciarz. Chcę go sprawdzić. Ty, Justynko, pomożesz — napiszesz do niego na Facebooku. Zobaczysz, czy się złapie.

— Przepraszam, ale nie będę uczestniczyć w takich zabawach — powiedziała stanowczo Justyna.

— A, tak? Nie spodziewałam się! No trudno! Sukienkę sobie zostaw, możesz nią podłogę wycierać, i tak już w nią nie wejdziesz! — prychnęła Halina i wybiegła z mieszkania, zatrzaskując drzwi.

Oczywiście, teściowa nie zapomniała poskarżyć się synowi. Krzysztof wrócił do domu, wysłuchał obu stron. Wiedział, iż jego matka jest wybuchowa i wymaga „specjalnego” podejścia. Ale w środku i tak wrzeło.

— Porozmawiam z nią, nie martw się — szepnął, obejmując żonę.

Minęło kilka dni. W rocznicę Krzysztofa mieli przyjść goście, ale stary przyjaciel z rodziną nie mógł się pojawić. Tymczasem Halina dzwoniła nie z życzeniami, ale… by narzekać na kolejny nieudany romans.

A potem znowu przyszła. Przyniosła słoik konfitur i przeprosiny.

— Przepraszam, Justynko. Nawaliłam. Po prostu… jestem zmęczona. Samotność ciąży. Wciąż szukam kogoś, a kończy się tylko rozczarowaniami. Weźmy tego Jerzego… Planowaliśmy razem mieszkać, a jego syn zadzwonił — oświadczył, iż niszczę ich rodzinę. Że Jurek jest zadłużony, żonaty, a ja tylko chwilowa pociecha. I zerwał ze mną kontakt. Jakby ktoś go wyłączył.

— Może po prostu się przestraszył? — delikatnie zapytała Justyna.

— Może… Albo to po prostu słabeusz. Syn zagroził, iż spłaci wszystkie długi, jeżeli ze mną zerwie. I zerwał. Ot, cała historia. Pewnie bał się, iż wciągnę go do USC, a potem rzucę się na spadek. Wyobrażasz sobie?

Gdy Halina skarżyła się na los, Justyna słuchała w milczeniu. Wszedł Krzysztof. Gdy jadł, matka znów rozpoczęła przedstawienie — opowiadała, jak ją skrzywdzono, jak jest zmęczona samotnością. Chciała, by i on ją pożałował, jak zawsze.

— Mamo, może nie warto się tak pchać? Twój człowiek sam cię znajdzie — powiedział spokojnie.

— Tak? A tymczasem mam siedzieć w domu i żuć smutki?

— Nie, ale może trochę mniej dramatu? Pobaw się z wnukiem, idź do parku. Życie to nie tylko romanse.

— Aha, już rozumiem. Zrobić ze mnie darmową nianię? Nie, dziękuję, wasze dziecko — wasz kłopot!

— Mamo, znowu wszystko bierzesz jak atak. Po prostu znajdź sobie w końcu zajęcie, a nie przygody na złamanie karku.

— Zajęcie? Chcę nie być sama, chcę kochać! I choćby jeżeli się mylę — to moje życie! A ty lepiej powiedz swojej żonie, żeby o siebie zadbała, bo się rozlała po porodzie, tylko siedzi z dzieckiem. Ani mężowi nie jest ciekawa, ani iskry w oczach nie ma. Myślisz, iż tak się rodziny utrzymują?

— Dość! Nie dotykaj Justyny! Dopiero co urodziła, jeszcze dojdzie do siebie. Lepiej byś ją wsparła, zamiast krytykować!

Halina zatrzasnęła drzwi i wyszła. Justyna stała za ścianą, słyszała wszystko. W gardle ścisnęło ją uczucie ciężaru, ale tylko przytuliła się do męża.

Bo wiedziała: teściowej nie da się przemienić. Ona taka jest. I jedyne, co pozostaje, to nauczyć się z tym żyć. Albo po prostu się odgrodzić.

Idź do oryginalnego materiału