Odnalazłam prawdziwe szczęście

polregion.pl 2 tygodni temu

Dzisiaj zrozumiałam, czym jest szczęście.

Wracając do domu, Marianna dziękowała losowi, iż przynajmniej jej starsza córka, Kinga, będzie szczęśliwa. Sama nie miała w życiu łatwo, ale nie żałowała niczego wierzyła, iż wszystko dzieje się tak, jak powinno.

Przeznaczone mi było spotkać Jacka, pokochać go i wyjść za mąż. Urodziłam Kingę, ale on marzył o synu. Chciałam go uszczęśliwić, więc znów zaszłam w ciążę i urodziłam Wojtka. To właśnie po jego narodzinach zaczęły się kłopoty. Wojtuś urodził się niepełnosprawny, skazany na życie na wózku westchnęła ciężko Marianna, otwierając drzwi do klatki schodowej.

Pewnego dnia zebrała siły i postanowiła:
Jacek, gdy tylko dowiedział się o diagnozie syna, spakował swoje rzeczy i wyszedł, rzucając na odchodne:

Nie licz na moją pomoc.

Mariannie opadły ręce. Córka miała sześć lat, syn był chory. Płakała w poduszkę po nocach, myśląc, iż nie da rady.

Za co mi to wszystko? Za co? pytała w ciemność.

Ale pewnego dnia zebrała się w sobie i powiedziała stanowczo:

Płacz czy nie płacz, dzieci trzeba wychować. Nikt nie przyjdzie i nie pomoże. To moje życie, to mój ból.

Kinga poszła do przedszkola, potem do szkoły. Z Wojtkiem pracowała, wkładając w niego całą swoją duszę i miłość. Chłopiec uwielbiał matkę i siostrę, rósł. Kinga wieczorami zajmowała się bratem, dając matce chwilę wytchnienia i czas na domowe obowiązki. Tak żyli we trójkę, wychowani w matczynej czułości. Mariannie udało się znaleźć pracę zdalną, by móc być przy synu. Kinga dorastała i pomagała. Czas płynął.

Gdy przekręciła klucz w drzwiach mieszkania, zobaczyła córkę kręcącą się przed lustrem w sukni ślubnej. Patrzyła na Kingę z zachwytem, a łzy same napływały do oczu. Jej córka wyrosła na piękną kobietę. Cieszyła się, iż dała jej wychowanie i wykształcenie. A teraz wyszła za Tomka, dobrego chłopaka, samodzielnego, który choćby miał własne mieszkanie.

Kinga, jakaś ty piękna! Tomek oniemieje, gdy cię zobaczy w tej sukni. Ale czy nie za wcześnie kupiłyśmy wesele? Stare przysłowie mówi, iż z tym nie należy się spieszyć.

Mamo, no co ty znowu! Nic nie jest za wcześnie. Tomek powiedział, iż ma znajomych w urzędzie stanu cywilnego, więc nie będziemy długo czekać odparła córka, zdejmując suknię.

Dobrze, mówię tak tylko przez tę starą przesąd. Wszystko będzie dobrze, tylko nie pokazuj sukni Tomkowi przed ślubem.

Marianna weszła do pokoju syna. Wojtek się ucieszył. Po krótkiej rozmowie poszła do kuchni.

Jak gwałtownie Kinga dorosła myślała. Zakochała się w Tomku i wychodzi za mąż. Tomek wydaje się porządnym chłopakiem, spodobał mi się od razu. Serca matki nie oszukasz. Uśmiechnęła się, przypominając sobie, jak Tomek powiedział uroczyście:

Kocham pani córkę i obiecuję, iż niczego jej nie zabraknie. Będzie ze mną szczęśliwa! Chcę urządzić huczne wesele, zaprosimy wielu znajomych. Ale niech się pani nie martwi, wszystkie koszty biorę na siebie. Zarabiam przyzwoicie.

No dobrze, Tomku, teraz jestem spokojna o córkę uśmiechnęła się Marianna, dziękując w duchu Bogu, iż zesłał jej takiego zięcia.

Do ślubu zostało kilka czasu, gdy nagle Marianna zachorowała. Czuła się słabo, miała zawroty głowy. Poszła do lekarza, zrobiła badania. Gdy patrzył na wyniki, powiedział:

Nie chcę pani straszyć, ale potrzebne są dodatkowe badania.

Wtedy ogarnął ją strach. A jeżeli usłyszy straszną diagnozę? Jak zostawi dzieci? Kinga wychodzi za mąż, ale co z Wojtkiem? Nie można go zostawić bez opieki.

Podzieliła się obawami z córką.

A jeżeli coś mi się stanie? Wojtek zostanie sam. Ma już piętnaście lat, ale nie można go zostawić. Jak mam iść na te badania?

Mamo, co ty mówisz? Wszystko będzie dobrze, damy radę. Myślisz, iż bez ciebie nie zajmę się Wojtkiem? Jak będziesz na badaniach, zostanę w domu i się nim zaopiekuję.

Ale przecież masz niedługo ślub zaniepokoiła się matka.

Nic się nie stanie. Tomek przełoży datę.

Tomek rzeczywiście wszystko odwołał. Marianna poszła na badania. Czekała na wyniki, myśli wirowały jej w głowie. Co będzie z Wojtkiem, jeżeli umrze?

Lekarz wszedł do sali w dobrym humorze i spojrzał na nią.

Proszę pani, nie można się tak zamartwiać. Nie ma nic poważnego, tylko małą, łagodną zmianę. Nie potrzeba operacji, mogą panią obserwować. Z tym można żyć długo.

Marianna nie wiedziała, czy śmiać się, czy płakać z radości. Gdy emocje opadły, wróciła do domu. Ale po drodze znów się zawahała.

Lekarz kazał się zgłosić do kontroli. Może coś ukrywa?

Wróciła do domu, gdzie Kinga niecierpliwie na nią czekała.

No i co, mamo? Co powiedział lekarz?

Marianna podzieliła się wątpliwościami, ale córka ją uspokoiła.

Mamo, nie martw się, wszystko będzie dobrze pocałowała ją i wybiegła do Tomka.

Ale Marianna nie mogła się uspokoić. A jeżeli jednak coś jest nie tak? A jeżeli umrze? Kto zajmie się Wojtkiem? Te myśli nie dawały jej spokoju. Musiała coś postanowić. Po kilku dniach zadzwoniła do Kingi.

Córko, musimy porozmawiać, przyjdź.

Kinga, znając wrażliwość matki, natychmiast przyjechała.

Co znowu, mamo?

Córko, długo myślałam. Poza tobą i Wojtkiem nie mam nikogo. Obiecaj, iż jeżeli coś mi się stanie, nie zostawisz brata.

Mamo, przecież już ci mówiłam, iż kocham Wojtka i nigdy go nie opuszczę. Dlaczego ciągle o to pytasz?

Będę spokojna, jeżeli po mojej śmierci ty będziesz jego opiekunką prawną.

Kinga wiedziała, iż matki nie przekona.

Dobrze, mamo, załatwimy to. Tomek ma znajomego notariusza.

A co, jeżeli Tomek będzie przeciw?

Dlaczego? On mnie kocha, a i Wojtka lubi. Widzisz, jak się dogadują posłała matce całusa i wybiegła.

Tomek,

Idź do oryginalnego materiału