Oksana z mamą siedziały na starym łóżku. Obie były ciepło ubrane. Zima, a w domu dopiero co napalili w piecu.

newsempire24.com 16 godzin temu

Jadwiga i jej matka siedziały na starym łóżku. Obie były ciepło ubrane. Zima, a w chacie dopiero co napalili w piecu.
Nic się nie martw, mamo. Wszystko będzie dobrze. Nie zginiemy. Teraz dam ci lekarstwa.

Jadwiga, jak tylko mogła, uspokajała matkę, choć wcale nie była jej prawdziwą matką, a teściową. Byłą teściową. Prawie byłą.

Tak się złożyło, iż żyli we trójkę: matka, syn i jego żona Jadwiga.

Jadwiga wyszła za mąż późno, w wieku trzydziestu lat. Była drugą żoną Krzysztofa. Nie zniszczyła rodziny, gdy się poznali Krzysztof był już po rozwodzie.

Teściowej, Marii Antoninie, od razu się spodobała. I Jadwiga ją polubiła. Serdeczna, dobra. Przytuli, porozmawia, zrozumie. Jadwiga wcześnie straciła rodziców i została zupełnie sama. W teściowej znalazła bliską osobę.

Spiskujecie przeciwko mnie mawiał o nich Krzysztof.

Pięć lat małżeństwa minęło jak chwila. A potem Krzysztof stał się opryskliwy i wybuchowy. Krzyczał na Jadwigę, na matkę. Powód był prosty miał kochankę. Często wracał późno, dobrze podchmielony.

Pewnego dnia oświadczył, iż się rozwodzi. Dał im dwa dni na spakowanie się. Jadwiga jeszcze nie zdążyła wyjechać, gdy przyjechała jego kochanka z walizką.

Może zrobiła to specjalnie, żeby zobaczyć poprzedniczkę i nawrzucać jej brudów. Tylko iż się nie udało. Była to długonoga blondynka z wydatnymi ustami i ogromnymi rzęsami, którymi ledwo mrugała.

Jadwiga choćby się nie powstrzymała i parsknęła śmiechem.

Na to właśnie mnie zamieniłeś? Na tę krowę z takimi rzęsami? Niech ci się z nią wiedzie, bo ja ani trochę nie żałuję.

Ale ona jest wesoła. A wy z matką dwie stare baby. Dwie kwoki.

Mnie możesz obrażać, ale czemu matkę w to wciągasz?

Zajączku, a mama zostaje z nami? zaskrzeczało to coś, mrugając nienaturalnymi rzęsami. Niech ją zabierze. Po co nam jego matka? Zajączku

Tak, mamo, czas na ciebie. Za długo u mnie żyłaś.

Gdzie ja pójdę? Przecież oddałam ci wszystkie pieniądze ze sprzedaży mieszkania, żebyś ten dom wybudował! matka złapała się za serce.

Tylko bez scen. Możesz zostać, ale nie wychodź ze swojego pokoju. Teraz tu gospodarzą Albina.

Kotku, niech obie się wynoszą.

To moja matka!

Twoja matka? Chcesz powiedzieć, iż ja będę miała taką teściową? Oj Kotku

Jadwidze znudziły się ich obelgi.

Mamo, pojedziesz ze mną na wieś?

Już wolę na wieś niż z takim synem i tą

Poczekaj. gwałtownie spakuję twoje rzeczy.

Nie zapomnij o lekach, szkatułce i torebce.

Jadwiga wyciągnęła kolejną walizkę. W pośpiechu wrzucała do niej wszystko. Szkatułka, torebka, leki, dokumenty, bielizna, ubrania.

Zabierajcie swoje. Obcych nam nie trzeba odezwała się Albina. Prawda, mój misiu?

Krzysztof milczał. Nie mógł już nic zrobić. Wiedział, iż matka mu tego nie wybaczy. A może i wybaczy w końcu to matka.

Po pół godzinie Jadwiga stała przy samochodzie. Maria Antonina już siedziała na tylnym siedzeniu i cicho ocierała łzy. choćby nie spojrzała w stronę syna, tylko ciężko westchnęła.

Trudno to przyjąć, gdy oddałaś mu wszystko a on cię odrzucił.

Jak my teraz będziemy żyć, dziewczyno?

Wszystko będzie dobrze. Mam oszczędności. Wystarczy, aż znajdę pracę. Ty masz emeryturę. Przeżyjemy. Na chleb z masłem starczy.

Przyjechali do wsi, gdzie Jadwiga spędziła dzieciństwo. Dobrze, iż był jeszcze dzień. W chacie było zimno. Jadwiga gwałtownie napaliła w piecu. Przyniosła wody, postawiła czajnik.

Jak ty to wszystko dobrze ogarniasz. Jakbyś tu całe życie mieszkała.

Dziadek mnie wszystkiego nauczył. Dobrze, iż kupiłyśmy jedzenie. Nie trzeba iść do sklepu. Nie lubię wiejskich plotek.

Powoli w chacie robiło się cieplej.

Jutro wszystko tu umyję.

Zapukano do drzwi.

Sąsiadka wróciła? Dawno cię nie było. Patrzę, a tu twoje auto stoi. A co, zimą przyjechałaś? Kłopoty jakieś?

Wszystko w porządku, wujku Stanisławie. Już dobrze. Opowiem kiedy indziej. Siedź, napij się z nami herbaty.

A ja cię chciałem zaprosić. Nie jesteś sama? Dopiero teraz zauważył kobietę.

To Maria Antonina. To Stanisław Piotrowicz przedstawiła ich sobie.

Zwracaj się, jeżeli coś będzie potrzebne.

Na razie nic. Dziękuję.

Minął tydzień. W domu zrobiło się czysto i przytulnie.

Wiesz, Jadziu, ja też jestem wiejska. Wyszłam za mąż za miejskiego. Zginął, gdy Krzysztof miał dwadzieścia trzy lata, a ja sprzedałam mieszkanie. Syn obiecał, iż zawsze będę z nim mieszkać. A popatrz, jak się wszystko potoczyło.

Nie płacz. Wiem, iż ciężko. Mnie też nie jest łatwo. A może jeszcze doczekasz się wnuków.

Od tej? Broń Boże. A Stanisław Piotrowicz z kim mieszka?

Sam. Żona utonęła, ratując sąsiedzkie dziecko. Dawno temu. Już się nie ożenił. Dzieci nie ma. Tak sam sobie żyje. Przyjaźnił się z moim dziadkiem, choć był od niego młodszy. Jest w twoim wieku.

Minął miesiąc. Od Krzysztofa nie było wieści. choćby do matki nie zadzwonił. Ale pewnego dnia na telefon Jadwigi zadzwonił nieznany numer.

Jadwigo?

Tak.

Pański mąż nie żyje.

Pomyłka.

Nie, to nie pomyłka. Krzysztof Był pijany i rozbił się samochodem. Może to dla pani bolesne, ale jechał z tą dziewczyną. Ona żyje, wyleciała z auta, choćby zadrapania nie ma. Proszę przyjechać

Idź do oryginalnego materiału