On jest ojcem tylko dla jednej z dwóch córek. Ale czy nasza mała nie ma serca?…
Kiedy wychodziłam za mąż za Krzysztofa, wiedziałam, iż ma już córkę z pierwszego małżeństwa. Nie ukrywał tego, wręcz przeciwnie — od razu zaznaczył, iż nigdy nie porzuci swojego dziecka i będzie mu pomagał, jak tylko potrafi. Przyjęłam to z szacunkiem. W końcu dziecko nie jest winne, iż rodzicom nie wyszło. Nie protestowałam, nie zazdrościłam, nie mieszałam się — myślałam, iż mężczyzna odpowiedzialny za swoją córkę będzie takim samym ojcem dla naszej przyszłej rodziny.
Ale okazało się inaczej.
Gdy urodziła się Hania, myślałam z radością, iż teraz podzieli swoją miłość po równo. Faktycznie ciężko pracował, brał dodatkowe zlecenia, by nas utrzymać. Ale uwaga… cała uwaga szła tam, do tamtej rodziny. Każdą niedzielę — wyjeżdżał do starszej córki. Prezenty, spacery, kino, kawiarnie, zdjęcia w mediach z hashtagami „najlepsza dziewczynka na świecie”. A nasza Hania? Praktycznie nie miała z nim kontaktu. Najwyraźniej nudził się z niemowlęciem. Tłumaczył się zmęczeniem, mówił, iż pozostało za wcześnie, iż potem, gdy podrośnie — będzie się z nią bawić, czytać, spędzać czas. Wierzyłam. Liczyłam. Czekałam.
Ale czas mijał, a nic się nie zmieniało.
Gdy starsza córka poszła do szkoły, Krzysztof zaczął dawać więcej pieniędzy na jej utrzymanie. Ja wtedy też już pracowałam, więc nie było to dla nas problemem. Ale potem zaczęły się telefony. Hania — starsza — sama zaczęła prosić. Raz — iPhone, potem — modne buty, potem — kosmetyki, tablet, wyjazd nad morze. Była żona, nawiasem mówiąc, nigdy niczego nie żądała. Nie mogę jej mieć tego za złe. Ale dziewczyna gwałtownie zrozumiała, jak sterować ojcem. A on na to pozwalał. Czuł winę. Pewnie za to, iż odszedł z jej życia. I próbował ją „kupić”.
Była żona choćby kilka razy się z nim pokłóciła. Mówiła, iż rozpuści dziecko, iż nie można zastępować miłości prezentami. Ale Krzysztof tylko machał ręką: „Muszę choć tak odkupić winy”. Tylko iż przed naszą córką jakoś winy nie czuł. Choć z Hanią nie spędzał czasu w ogóle.
Każde urodziny starszej — święto. Balony, torty, sesje zdjęciowe. Każda niedziela — obowiązkowe spotkanie. Ani razu nie zabrał tam naszej córeczki. Mówił, iż starsza będzie zazdrosna. Że nie należy psuć relacji. A co z uczuciami Hani? Dlaczego można ją ignorować dla cudzych emocji?
Milczałam. Ale serce mi się ściskało. Nie pokazywałam Hani, jak bardzo mnie to boli, ale ona też wszystko widziała. Rosła w domu, gdzie ojciec jest… ale tylko formalnie. Jest obok — fizycznie. Ale zupełnie nieobecny duchem. Śpi na kanapie, gra w telefon, rzuca parę słów w ciągu dnia. A ona chce, żeby i ją wziął za rękę, zapytał, jak minął dzień, poczytał bajkę na dobranoc.
Teraz starsza córka Krzysztofa ma prawie szesnaście lat. Jej oczekiwania sięgnęły zenitu. Czasem jestem w szoku. Krzysztof nigdy nie odmawia — kupuje wszystko, o czym tylko wspomni. Telefony, kosmetyki, markowe ubrania, wyjazdy za granicę. W tym roku — już dwa. A nas choćby raz w roku nie może zabrać na wakacje. Zawsze brak pieniędzy. Zmęczenie. Praca.
Tego lata Hania znowu została ze mną w mieście, gdy jej siostra wyjechała za granicę. Wtedy pękłam. Po raz pierwszy powiedziałam wszystko. Nie w krzyk. Ale z bólem. Powiedziałam, iż jest mi przykro. Że boli mnie widzieć, jak zapomina o naszej córce. Że dziecko, które dwa razy do roku leci na wakacje i dostaje najnowsze telefony, nie może być „pokrzywdzone”. A Hania… już trzy lata nie widziała morza. Nigdy nie dostała prezentu bez okazji. Ale kocha tatę. Czeka na tatę. Wierzy, iż i on ją kiedyś zauważy.
A on jest pewny, iż traktuje obie córki tak samo.
Coraz częściej myślę, iż może tylko rozwój otworzy mu oczy. Może wtedy zrozumie, iż Hania też ma uczucia. Że i ona zasługuje na ojca, a nie na cień leżący na kanapie. Tylko iż się boję. Bo wciąż kocham tego człowieka. Ale nie mogę już patrzeć, jak nasza córka rośnie z pustką w sercu…