Boże święty! Nie przyjechałam tutaj bez powodu chciałam pomóc ci wybrać idealną suknię! wykrzyknęła teściowa, jej głos drżał z oburzenia. Na kogo ty wyglądasz? To to zwykła niedorzeczność, a nie strój dla panny młodej! Gdzie przepych? Gdzie blask? Gdzie elegancja?
Magda stała przed surową kobietą ubraną w ciemną jedwabną suknię, jakby skamieniała. Słowa utknęły gdzieś głęboko w środku, nie znajdując ujścia. Wokół nich zgromadził się tłum gości każdy wzrok był skierowany na Magdę, jak reflektory na aktorkę, która zapomniała swojej roli. Czuła się jak na sądzie, gdzie oskarżycielem była jej nowa teściowa.
Kuba, widząc, jak sytuacja się zaostrza, próbował powstrzymać narastający skandal:
Mamo, może trochę ciszej? Nie tu i nie teraz
Ciszej?! prychnęła kobieta, nie zmniejszając intensywności. Myślisz, iż jak zniżysz głos, to wszystko się naprawi? A może liczysz, iż nikt nie zauważy, iż twoja narzeczona przyszła na wesele bez gustu i rozsądku? Spójrz na nią!
Kuba westchnął, wziął matkę za rękę i delikatnie odciągnął na bok, zostawiając Magdę samą wśród wpatrzonych oczu gości. Każdy z obecnych zdawał się oceniać ją szeptem, ale na tyle głośno, by usłyszała.
Wszystko zaczęło się od wyboru sukni. Magda odrzuciła model, który gorąco polecała teściowa za dużo piór, koralików, haftu i sztucznego blasku. Chciała czegoś czystego, klasycznego, subtelnego. Prostota to też luksus, powtarzała sobie w myślach. I choć suknia kosztowała niemało, była pozbawiona zbędnego przepychu. Była jej odbiciem spokojna, wyrafinowana, powściągliwa.
Ale w oczach innych wyglądała jak prowokacja.
Szczególnie jadowicie patrzyła Ola była dziewczyna Kuby, która wciąż żywiła nadzieję, iż zostanie jego żoną. Jej ojciec piastował ważne stanowisko w dużym banku, więc uznawano ją za odpowiednią partię. A Magda? Zwykła dziewczyna ze zwykłą pracą, bez wpływowych znajomości i pieniędzy, którą teściowa wielokrotnie nazywała gołotą.
Z każdym spojrzeniem, z każdą szeptaną uwagą Magda czuła, jak ucieka z niej pewność siebie. Serce ściskało się z goryczy. Prawie wszyscy goście zostali zaproszeni przez matkę Kuby. Tylko kilka przyjaciółek Magdy, siedząc w kącie sali, starało się być niewidzialnymi, nie mieszając się w sytuację.
I wtedy zrozumiała: Kuba jej nie obronił. Wybrał milczenie, może ze strachu przed utratą finansowego wsparcia rodziców. Ta myśl bolała bardziej niż słowa teściowej. Nie popełniła błędu popełniła straszną pomyłkę. Wyjść za niego było szaleństwem. Zawsze będzie częścią innego świata, świata, w którym miłość mierzy się metkami, a nie uczuciami.
Nie wytrzymując napięcia, Magda gwałtownie się odwróciła i uciekła, zostawiając za sobą nie tylko restaurację, ale wszystko, co łączyło ją z tym dniem. Nie pozwoli im zobaczyć swoich łez. Nigdy.
Wypadła na ulicę, zatrzymując się, ciężko oddychając. Wesele odbywało się w jednej z najbardziej prestiżowych lokacji w mieście niedaleko malowniczego parku i spokojnej rzeki. Bez konkretnego celu Magda skierowała się właśnie tam nad wodę, w nadziei na odrobinę samotności. Biegła alejkami w śnieżnobiałej sukni ślubnej, mijając przechodniów, którzy odwracali głowy, ale jej to już nie obchodziło.
Jeszcze niedawno marzyła o życiu pełnym miłości, rodzinnego ciepła, śmiechu dzieci. Chciała stworzyć dom, w którym będzie bezpiecznie, gdzie nikt nie będzie liczył każdej złotówki. Chciała, by raz w roku jechali nad morze, zbierali muszelki jak w filmach.
Kuba wydawał się tym jedynym silnym, opiekuńczym, dobrym. Poznali się niedawno, ale Magda poczuła: to on. Przymykała oko na to, jak czasem zapominał o spotkaniach, jak spędzał wieczory z kumplami zamiast z nią. Uważała, iż to część męskiej natury, którą trzeba zaakceptować.
Teraz, wspominając pierwsze spotkanie z jego matką, Magda rozumiała ostrzeżeń było aż nadto. Wtedy, na początku ich związku, kobieta oświadczyła, iż jej syn zasługuje na lepszą partię. Kuba wtedy milczał, a to milczenie odbijało się w jej sercu bólem choćby teraz.
Wesele rozpadło się jak domek z kart. Przyszłość stała się mglista, pełna niepewności. Magda doszła do brzegu rzeki, opadła na trawę i wybuchnęła płaczem. Łzy spływały bez końca, mocząc rąbek sukni. Nie ruszała się, nie próbowała nic naprawiać. Dopiero po godzinie, gdy siły zaczęły ją opuszczać, trochę się uspokoiła.
Ocierając zapłakane oczy, Magda podniosła wzrok na taflę wody. Nagle zauważyła ruch na wysokim brzegu, za metalową barierką, stała kobieta. Starsza pani w skromnym płaszczu zamknęła oczy i coś szeptała, jakby się modliła. Ale miejsce, w którym się znajdowała, było niebezpieczne.
Co pani robi? krzyknęła Magda, czując, jak strach ściska jej gardło. Czy pani chce skoczyć?
Babcia powoli otworzyła oczy i spojrzała w dół. Widząc Magdę w sukni ślubnej, zawahała się.
Przepraszam, dziewczynko Nie myślałam, iż ktoś tu jest. Pewnie przeszkadzam
Nie, wcale nie odparła Magda, czując nagłą ulgę. Kobieta mówiła znaczy, wciąż chce żyć.
Dlaczego pani tak myśli? Czasem wydaje się, iż wszystko jest źle, ale to nie koniec
Starsza pani pokręciła głową:
Gdy chcą cię wyrzucić z domu, w którym mieszkałaś całe życie, gdy dzieci widzą w tobie tylko ciężar, nie ma już nadziei. Nikomu nie jestem potrzebna.
To nieprawda łagodnie zaprotestowała Magda. Każdy jest dla kogoś ważny. choćby jeżeli nie dla tych, dla których chciałby być.
Właśnie straciła wiarę w swoją przyszłą rodzinę, ale teraz myślała tylko o jednym uratować tę kobietę, wrócić jej sens życia.
Jak pani na imię?
Helena Stanisławówna.
A mnie Magda. Dziś miał być mój ślub ale uciekłam. Ale nie pozwolę, by moje łzy stały się powodem czyjejś radości. Pani też nie