Oto menu, przygotuj wszystko do piątej, nie ja przecież będę stać w kuchni w swoje urodziny” – rozkazała teściowa, ale bardzo tego pożałowała

twojacena.pl 3 godzin temu

Oto menu, przygotuj wszystko do piątej, nie mi przecież stać w kuchni w mój jubileusz! rozkazała teściowa, ale niedługo miała tego pożałować.

Halina Nowak obudziła się tego sobotniego ranka z uczuciem święta. Sześćdziesiąte urodziny okrągła rocznica, godna hucznych obchodów. Od dawna planowała ten dzień, sporządzała listy gości, rozmyślała o kreacji. W lustrze odbijała się zadowolona twarz kobiety przyzwyczajonej, iż wszystko idzie zgodnie z jej planem.

Mamo, wszystkiego najlepszego! Tomek pierwszy pojawił się w kuchni, trzymając w rękach małe pudełeczko. To od nas z Kasią.

Kasia tylko skinęła głową, stojąc przy kuchence z kubkiem kawy w dłoni. Zawsze była małomówna o poranku, zwłaszcza gdy chodziło o rodzinne uroczystości teściowej.

Ach, Tomku, dziękuję! Halina przyjęła prezent z przesadną radością. A wy już się najadliście?

Tak, mamo, wszystko w porządku odparł Tomek, spoglądając na żonę.

Kasia postawiła kubek w zlewie, w duchu przygotowując się na to, co ją czeka. Ostatnie dni teściowa była w wyśmienitym humorze, co, o ironio, tylko wzmagało jej skłonności do wydawania rozkazów. Zdawała się uważać, iż świąteczny nastrój daje jej prawo do rządzenia wszystkim i wszystkimi jeszcze bardziej niż zwykle.

Kasiu, kochanie zwróciła się do niej Halina tym szczególnym tonem, który zawsze zapowiadał prośbę-żądanie. Mam dla ciebie małe zadanie.

Kasia odwróciła się, starając się zachować neutralny wyraz twarzy. Po trzech latach wspólnego życia w tym mieszkaniu nauczyła się czytać intonacje teściowej jak otwartą książkę.

Oto menu, przygotuj wszystko do piątej, nie mi przecież stać w kuchni w mój jubileusz! Halina podała złożony na pół karteluszek zapisany jej starannym pismem.

Kasia wzięła kartkę, przebiegła wzrokiem po linijkach i poczuła, jak coś ściska ją w środku. Dwanaście dań. Dwanaście! Od prostych przekąsek po skomplikowane sałatki i gorące przystawki.

Halino, zaczęła ostrożnie, ale to cały dzień roboty

No właśnie! zaśmiała się teściowa, jakby Kasia powiedziała coś oczywistego. A czym jeszcze zajmować się w tak wielkie święto? Oczywiście gotować dla solenizantki! Przecież rozumiesz, iż gości będzie mnóstwo, wszystkie moje przyjaciółki przyjdą, sąsiedzi Nie można przecież wyjść na skąpca!

Tomek przerzucał wzrok z matki na żonę, wyraźnie wyczuwając narastające napięcie.

Mamo, może zamówimy coś gotowego? zaproponował niepewnie.

Co ty mówisz! oburzyła się Halina. W mój jubileusz karmić gości kupnym jedzeniem? Co sobie pomyślą? Nie, wszystko musi być domowe, przygotowane z duszą.

Kasia zaciśnęła pięści. Z duszą. Oczywiście, z cudzą duszą jej duszą, która miała cały dzień harować w kuchni.

Dobrze powiedziała krótko i ruszyła w stronę wyjścia.

Kasia! zawołał za nią Tomek. Zaczekaj.

Zatrzymała się w przedpokoju, ciężko oddychając. Tomek podszedł do niej, spuszczając wzrok.

Słuchaj, pomógłbym, naprawdę, ale wiesz, iż w kuchni tylko przeszkadzam Ręce mam od przybijania gwoździ.

Oczywiście Kasia uśmiechnęła się wymuszenie. A to, iż twoja matka traktuje mnie jak służącą, to w porządku?

No co ty Tomek niezręcznie wzruszył ramionami. Pomyśl sama, przygotować dla mamy w jej święto to przecież nic trudnego. Ona tyle dla nas robi, daje nam dach nad głową, nigdy nie bierze od nas pieniędzy za rachunki

Kasia spojrzała na męża długim wzrokiem. Mogłaby mu przypomnieć, jak jego matka nieustannie wypomina jej to mieszkanie, jak robi uwagi co do porządku, jak krytykuje jej gotowanie, gdy przygotowuje coś dla rodziny. Mogłaby opowiedzieć, jak Halina przy każdej okazji przypomina, iż przygarnęła do rodziny dziewczynę z prowincji, jakby wyświadczyła niebywałą łaskę. Ale po co? Tomek i tak by nie zrozumiał. Dla niego matka na zawsze pozostanie świętą, a jej pretensje kaprysami rozpuszczonej żony.

Dobrze powiedziała Kasia i wróciła do kuchni.

Kolejne godziny minęły w szalonym tempie. Kasia kroiła, gotowała, smażyła, mieszała. Ręce pracowały automatycznie, a w głowie kłębiły się myśli jedna bardziej natrętna niż druga. Nagle, gdy stała przy kuchence, mieszając kolejny sos, olśniła ją myśl. Pomysł był tak prosty, a jednocześnie wyrafinowany, iż Kasia mimowolnie się uśmiechnęła.

Wyjęła z szafki małe pudełeczko, które kupiła w aptece miesiąc temu dla siebie, ale nigdy nie użyła. Środek przeczyszczający o łagodnym działaniu. Na opakowaniu było napisane, iż efekt występuje w ciągu godziny od zażycia.

Kasia uważnie przestudiowała listę dań. Sałatki, wymyślne przystawki do tego wszystkiego można było dyskretnie dodać kilka kropel. Gorące dania schabowy z ziemniakami zostawiła nietknięte. W końcu ona i mąż też musieli coś zjeść.

O piątej stół uginał się pod ciężarem potraw. Halina, ubrana w nową sukienkę i z pełnym zestawem biżuterii, lustrowała kuchnię wzrokiem generała przed bitwą.

Nieźle skinęła pobłażliwie. Chociaż sałatka jarzynowa mogłaby być bardziej słona.

Kasia milczała, rozkładając dania na stole. W środku aż śpiewała z radosnego oczekiwania.

Goście zaczęli się zjawiać punktualnie o piątej. Halina witała każdego z otwartymi ramionami, przyjmowała prezenty i komplementy. Jej przyjaciółki damy w podobnym wieku, równie odświętnie ubrane prześcigały się w zachwytach nad zastawionym stołem.

Halinko, ależ się postarałaś! wykrzyknęła Krysia z trzeciego piętra. Co za przepych!

Ach, dajcie spokój skromniła się solenizantka. To ja z Kasią się napracowałyśmy. Choć, oczywiście, większość roboty zrobiłam sama, a ona tylko pomagała.

Kasia, która właśnie rozkładała talerze, ledwie powstrzymała głośny śmiech. Pomagała. Jasne.

Tomku szepnęła

Idź do oryginalnego materiału