Zdawać by się mogło, iż głupie żarty na lotniskach należą do rzadkości. Tymczasem niekoniecznie. Wciąż znajdują się "śmiałkowie", którzy w trakcie kontroli informują pracowników o przewożonych w bagażach materiałach niedozwolonych, w tym głównie bombie. Oczywiście w ramach dowcipu. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę z faktu, iż taki tekst może sprawić, iż nie tylko dostaną mandat, ale także nie polecą na upragnione wakacje.
REKLAMA
Zobacz wideo Ile kosztują słodycze na lotnisku? Niemało. Oto przykład z Wrocławia
Czego nie wolno mówić na lotnisku? Podróżni wciąż się nie nauczyli
Temat "bombowych" żartów na lotnisku poruszyła Ewa Starukiewicz, twórczyni internetowa oraz pracownica poznańskiego lotniska. - Jak to jest możliwe, iż ludzie przychodzą na lotnisko i przy oddawaniu bagażu albo w jakimkolwiek innym momencie na lotnisku mówią, iż mają w bagażu bombę i są zaskoczeni, iż zostają wycofani z rejsu. I są w ogóle oburzeni, iż my się nie znamy wszyscy na żartach - zastanawiała się na opublikowanym na TikToku filmie.
Dodała, iż podobnych sytuacji jest naprawdę mnóstwo. prawdopodobnie miała na myśli incydent, o którym dziś poinformował portal gloswielkopolski.pl. Okazuje się, iż w poniedziałek wieczorem na lotnisku Ławica w Poznaniu 48-latka mająca lecieć na Teneryfę powiedziała, iż ma bombę w bagażu. Natychmiast interweniowały służby. Kobieta przyznała, iż jej słowa to tylko "głupi żart", który okazał się również kosztowny. Po kontroli dostała mandat w wysokości 500 złotych, a kapitan statku zdecydował się na wycofanie jej z lotu. - Ludzie na własne życzenie nie lecą na wakacje - podsumowała twórczyni, nie kryjąc emocji.
"Zażartowali" na lotnisku. Musieli zmierzyć się z konsekwencjami
Wcale nie trzeba daleko sięgać pamięcią, by znaleźć inne dowody na głupie poczucie humoru pasażerów. Zaledwie na początku czerwca w na krakowskich Balicach konieczna była interwencja Karpackiego Oddziału Straży Granicznej. Wszystko dlatego, iż jeden z podróżnych poinformował Służby Ochrony Lotniska o przewożonej w bagażu rejestrowanym bombie. Na miejsce natychmiast udali się funkcjonariusze Zespołu Interwencji Specjalnych. Na szczęście po sprawdzeniu walizek okazało się, iż podróżujący do Wenecji 35-latek "chciał sobie jedynie zażartować". Mandat w wysokości 500 złotych to niejedyne konsekwencje, z jakimi musiał się zmierzyć. Okazało się bowiem, iż decyzją linii lotniczych nie zezwolono mu na kontynuowanie podróży. O urlopie mógł więc zapomnieć.
Podobnych sytuacji naprawdę nie brakuje. Jedna z nich miała miejsce w listopadzie 2024 na lotnisku Chopina w Warszawie, kiedy jednego dnia w podobny sposób zostali ukarani dwaj żartownisie. Jeden z nich podróżował do Malagi, drugi do Dubaju. Oczywiście musieli zapłacić i nigdzie nie polecieli. Co sądzisz o karach dla "żartownisi"? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.