Od niemal trzech dekad jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy Polsatu i Polsatu Sport. Na zawodowym polu osiągnęła imponujące sukcesy. A jak wygląda jej życie prywatne? Karolina Szostak w szczerej i inspirującej rozmowie z Beatą Nowicką odsłania przed nami kulisy swojej codzienności i zabiera w pełną emocji podróż przez barwne wspomnienia. Już niedługo będzie świętować kolejne urodziny – moment, który skłania ją do czułych refleksji i osobistych podsumowań. Prezenterka zdradziła, jak dziś patrzy na dawne wybory i wspomina początki w zawodzie. "Uważam, iż kobieta w każdym wieku może być atrakcyjna. Zawsze byłam komplementowana i przez cały czas tak jest. Fakt, iż przytyję, niczego nie ujmuje mojej inteligencji. Gruby schudnie, a głupi nie zmądrzeje. Tego się trzymam", mówi.
Czy myśli o przemijaniu i o czym marzy, patrząc w przyszłość?
Karolina Szostak o upływającym czasie, życiu prywatnym i początkach pracy w telewizji
– Wzruszyłaś się…
Bo przez okno widzę kamienicę, w której mieszkałam 10 lat z moim ówczesnym chłopakiem. Nad nami mieszkał Robert Kozyra, wtedy szef Radia Zet. Miałam 21 lat, byłam jeszcze nieopierzona, a na klatce spotykałam Monikę Olejnik, Edytę Górniak, Wojtka Jagielskiego. Kilka lat później sama byłam gościem „Wieczoru z wampirem”. Koło życia się toczy… Dzisiaj, przez przypadek, patrzę na moje podwórko…
– Zdarza Ci się nieprzypadkowo robić takie sentymentalne retrospekcje?
Zabawne, iż o to pytasz, bo od jakiegoś czasu zdarza mi się to nieustannie! Jadę samochodem, kładę się wieczorem do łóżka i nagle otwierają się szuflady pamięci pełne wspomnień, obrazów, historii. Pamięć starcza: człowiek nie pamięta, co było wczoraj, ale pamięta swojego świętej pamięci dziadka. Eleganckiego, w garniturze, z rękami splecionymi na plecach. Zawsze mi powtarzał: „Nigdy nie wolno ci wiązać samej butów”. Jemu buty wiązała żona, a mi mama albo pani Stefania, która się mną opiekowała. Obok naszego domu była fabryka ceramiki moich rodziców, gdzie ludzie pracowali od świtu do nocy. Rano, przed szkołą lubiłam sprawdzać, czy piece są odpalone i mają odpowiednią temperaturę. Stawałam przed panią Stefanią, podnosiłam nogę i mówiłam: „Wiąż mi buty”. Mama mnie strofowała: „Możesz poprosić, ale nie żądać” (śmiech). Otworzyłaś puszkę Pandory z tymi wspomnieniami! Szczególnie iż zbliżają się urodziny moje i mojej mamy.
– Które?
Wspólnie będziemy obchodziły 120. urodziny. Nieważne, która ile ma lat. Urodziłam się 15 sierpnia, mama 19 września. Imprezę robimy we wrześniu, bo w lecie wszyscy są na wakacjach. Mamy już wybrane miejsce w Warszawie i listę gości, ważnych i bliskich dla nas obu. Wczoraj wieczorem patrzyłam na tę listę i zastanawiałam się, co im powiem. Dzwoni mama: „Co robisz?”. „Oglądam film i układam w głowie mowę powitalną”. Mama: „Ja też!” (śmiech). Mój kolega na czterdziestkę wyczarterował samolot i zabrał setkę przyjaciół do Palermo na trzy dni. Rano spotykaliśmy się na lotnisku, podchodzimy do kontroli, otwieram portfel i… nie mam dowodu osobistego! Próbowałam wejść na prawo jazdy, ale się nie udało. Biegiem do taksówki: „Płacę dubla, ale musi pan grzać. Nieważne mandaty, muszę zdążyć na samolot!”. Z Okęcia na Żoliborz o ósmej rano… trochę słabo, ale trafiłam na fajnego taksówkarza. Dojechaliśmy pod dom, znalazłam dowód i pognaliśmy z powrotem. Wpadłam na lotnisko, wołam: „Jestem!” i słyszę: „Bramka już jest zamknięta”. Skończyło się na tym, iż kontroler osobiście eskortował mnie przez płytę lotniska. Kiedy weszłam do samolotu, strzeliły korki od szampana. To był cudowny wyjazd: zwiedzanie winnic, kolacja w tuńczykarni, orkiestra na plaży i tańce w morzu o zachodzie słońca… Jest co wspominać.
TYLKO W VIVIE!: Zamyka przeszłość i patrzy przed siebie. Dziś Karolina Szostak mówi szczerze o miłości i mężczyznach: "Lubię uczciwe zasady"


– Zazdroszczę! Skoro już otworzyłyśmy tę puszkę wspomnień… Daleko jesteś mentalnie od tamtej 21-latki z kamienicy przy Koszykowej?
Daleko. Oprócz wspominania robię też podsumowanie i uważam, iż miałam całkiem udane życie. Cudowne dzieciństwo i młodość, dorosłość również, choć z małymi potknięciami, co uważam za naturalne. Zgrzeszyłabym, gdybym narzekała. Jestem w dobrym miejscu. Mogę się chwalić i cieszyć tym, iż od 1997 roku pracuję w Polsacie. Od 25 lat mam tego samego szefa, w sierpniu będziemy obchodzili urodziny Polsatu Sport. Lubię mieć takie stałe punkty na mapie, jestem oddana i lojalna, więc to się dobrze uzupełnia z moim charakterem i moimi potrzebami. W pracy otaczają mnie świetni ludzie, razem żartujemy, bawimy się, pracujemy i ta atmosfera mi odpowiada. Większość z nich jest w stacji od początku, tak jak ja, Beata Myszka, a później siostry Małgosia Deptuła i Marta Miłosz, które mnie malują i czeszą, gdy mam dyżur. Małgosia pierwszego dnia trafiła na mnie. Pomalowała mi powieki cieniem w ceglanym kolorze. Pięknym, ale wtedy nie w moim stylu. Otworzyłam oczy i… zaczęłam płakać. Małgosia się rozpłakała, iż ja płaczę. Często to wspominamy. Ostatnio ją poprosiłam: „Zrób mi ten ceglany odcień”. „Ale nie będziesz płakać?” „Nie!” (śmiech). Kocham tę robotę. Zawsze idę do pracy z zaangażowaniem i przyjemnością, choć oczywiście zdarza mi się jęczeć i narzekać, ale kiedy stamtąd wychodzę, nie potrzebuję chaosu wokół siebie. Coraz częściej czuję się przebodźcowana. W wieku 21 lat miałam w głowie fiu-bździu, wyobrażałam sobie, iż za 30 lat będę stara, zmęczona i z trójką dzieci. Nie mam dzieci, nie jestem stara i nieźle się trzymam. Swoje przeżyłam, poznałam, zwiedziłam. W głowie mam poukładane, ale… wolałabym zawsze mieć 38–40 lat. Najlepszy wiek – już dojrzała, a wciąż atrakcyjna i pełna energii.
– Słusznie. Karl Lagerfeld mówił: „Ludzie kupują ubrania, bo chcą się dobrze czuć i ładnie wyglądać, a nie ze względu na jakieś głębokie potrzeby psychologiczne”. Według jakiego klucza wybierasz ciuchy?
Muszę się sobie podobać, to podstawa. Moda pomaga kobietom poczuć się lepiej we własnej skórze. Bartek Indyka, który ubiera mnie na specjalne okazje i duże wyjścia, za każdym razem przygotowuje mi różne sety. Często się spieramy. On mówi: „Dobrze w tym wyglądasz”. Ja odpowiadam: „Wiem, ale tego nie czuję. To nie jest moje”. Czasami daję mu się przekonać. W korytarzu mam ogromne lustro, przed wyjściem z domu zawsze patrzę, jak wyglądam i czy się sobie podobam. Może się zdarzyć, iż ja wychodzę zadowolona na ulicę, a ktoś myśli: Matko! Co ona na siebie założyła?! Ale to już nie mój problem (śmiech). Ubranie, które jest spójne ze mną, daje mi poczucie wolności, pewności siebie. [...]
– Myślisz o przemijaniu?
O Jezu, myślę nieustannie!
– Jak?
Nie najlepiej (śmiech)! Nikt nie chce pogodzić się z przemijaniem. Czasami Facebook czy Instagram odpala wspomnienia, przypominając zdjęcia sprzed 10–15 lat. Nagle widać, jak bardzo człowiek się zmienia, czy tego chce, czy nie. Znajomi mówią: „Ale ty choćby nie masz siwych włosów”. No, nie mam, ale pojawiają się myśli, iż pewne rzeczy już się nie wydarzą, różnych szaleństw już nie popełnię. Nie wyjdę z domu w krótkich spodenkach czy z gołym brzuchem. Co nie znaczy, iż czuję się mniej atrakcyjna. Uważam, iż kobieta w każdym wieku może być atrakcyjna. Zawsze byłam komplementowana i przez cały czas tak jest. Fakt, iż przytyję, niczego nie ujmuje mojej inteligencji. Gruby schudnie, a głupi nie zmądrzeje. Tego się trzymam. [...]
– O czym myślisz, patrząc w przyszłość?
Chciałabym w zdrowiu, szczęściu i miłości przeżyć kolejne pół wieku. Mam na myśli zdrowie własne i moich najbliższych: przyjaciół, rodziny. Chciałabym, żeby było po prostu miło i radośnie. Kocham podróże: Tel Awiw, Hiszpania, Włochy, Francja. Lubię tam być. Lubię ten klimat. Piękni ludzie, świetne jedzenie, cudowna pogoda, więc życzę sobie jak najwięcej podróżowania. No i marzy mi się równie fajny ciąg dalszy…
Cały wywiad w nowym numerze VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży od czwartku, 8 maja.

