Na mapach lotniczych Antarktyda wygląda jak pusta plama, niemal odcięta od globalnych tras. Choć geograficznie jej przelot mógłby skrócić podróż między Ameryką Południową a Australią, linie komercyjne unikają tego kierunku. W wyniku tego południowy biegun pozostaje niemal całkowicie nietknięty przez cywilny ruch powietrzny. W przeciwieństwie do Arktyki, nad którą codziennie szybują maszyny łączące Azję z Ameryką Północną. Przyczyna tkwi nie w polityce, ale w czystej logice bezpieczeństwa i technologii.
REKLAMA
Zobacz wideo Oto największy samolot świata. Tak założyciel Microsoftu chce sięgnąć kosmosu
Nie ma regularnych lotów nad Antarktydą. To widok, którego niemal nikt nie zobaczy
Samoloty pasażerskie praktycznie nie przelatują nad Antarktydą, a powodem nie jest zakaz, ale ryzyko. Nie istnieją tam żadne lotniska ani punkty awaryjnego lądowania, co w razie usterki silnika mogłoby zakończyć się katastrofą. Według Szkoły Aeronautyki Uniwersytetu w Sheffield, trudne warunki, ekstremalne zimno i brak infrastruktury sprawiają, iż choćby dla nowoczesnych maszyn to zbyt niebezpieczny obszar.
Choć przelot nad biegunem południowym byłby w teorii krótszy, większość tras między Ameryką Południową, Afryką i Australią prowadzi znacznie dalej na północ. W wyjątkowych sytuacjach, na przykład przy silnych przeciwnych wiatrach, niektóre loty, jak te australijskiej linii Qantas, zbliżają się do antarktycznego wybrzeża, by ominąć trudniejsze warunki.
Biała pustynia to nie miejsce dla samolotów. Pogoda potrafi zmienić wszystko
Na południowym krańcu świata pogoda nie zna litości. Wiatry osiągają prędkość choćby 180 km/h, a zjawiska takie jak "whiteout" (brak widoczności z powodu mgły lub śnieżycy) potrafią całkowicie oślepić pilotów. Do tego dochodzą ekstremalne temperatury, które utrudniają pracę silników i systemów pokładowych. Nawigacja również bywa problemem, bo silne pola magnetyczne w rejonach polarnych zakłócają działanie kompasów i przyrządów, przez co orientacja w przestrzeni jest trudniejsza niż gdziekolwiek indziej. Nie pomaga także fakt, iż większość przestrzeni powietrznej nad Antarktydą nie ma ustalonych korytarzy lotniczych. Piloci musieliby korzystać z ograniczonych punktów odniesienia, co jest ryzykowne przy tak nieprzewidywalnym klimacie.
Po drugiej stronie świata sytuacja wygląda inaczej. Nad Arktyką latają setki samolotów
Podczas gdy nad Antarktydą panuje cisza, niebo nad Arktyką tętni ruchem. Loty z Azji do Ameryki Północnej regularnie przecinają okolice bieguna północnego, bo to najszybszy sposób dotarcia do celu. Różnica polega na tym, iż w Arktyce istnieje wiele miejsc, gdzie można awaryjnie wylądować, a warunki są łagodniejsze. Dodatkowo przeloty nad północnym biegunem pozwalają skrócić czas podróży choćby o kilka godzin. Jeszcze w ubiegłym wieku loty przez Arktykę były ograniczone z powodów politycznych. Związek Radziecki zabraniał przelotów nad swoim terytorium aż do 1990 roku. Dopiero po upadku żelaznej kurtyny trasy polarne stały się dostępne dla przewoźników.