Płatki śniegu niedługo się spotkają

polregion.pl 4 godzin temu

Śnieżynki lecą na spotkanie

Po dwudziestu latach wspólnego życia wiele par przeżywa trudne chwile. Kasię i Marka też to nie ominęło.

Dwadzieścia lat z Markiem, tyle przeżyliśmy, syna Jacka wychowaliśmy, teraz studiuje. Powinnam zadzwonić, zobaczyć, jak sobie radzi. Chciał samodzielności, więc mieszka w akademiku. I choćby nie narzeka myślała Kasia, otulona kocem w fotelu.

Ich syn od dziecka był tak samo uparty jak ona. Dlatego łatwo jej się z nim dogadać to jej odbicie. Dlaczego nie zdecydowali się na drugie dziecko? Chociaż marzyła o dwóch. Ale życie bywa trudne, może i dobrze, iż tak wyszło.

Poznali się na studiach, pobrali na trzecim roku, na czwartym urodził się Jaś. Na szczęście pomogła mama, nie musiała brać urlopu dziekańskiego. Jakoś się udało. Razem z mężem skończyli studia.

Nie od razu było łatwo. Ciągle brakowało pieniędzy, ale z czasem, jak to mówią: przeszło jak po maśle.

Marek załatwił sobie pracę w dużej firmie, zaczął się piąć po szczeblach kariery. Teraz jest wicedyrektorem. Kasi w pracy nie poszło tak dobrze, ale i nie zabiegała o awanse. Pracowała jako zwykła menedżerka, tylko w innej firmie.

Marek od razu postawił sprawę jasno:

Mógłbym ci załatwić pracę u nas, ale nie chcę, żebyśmy razem pracowali. Wojtek wziął żonę do firmy, teraz w domu same kłótnie. Zazdrosna jest o niego choćby o sprzątaczkę.

Marku, rozumiem. Praca to praca, a rodzina to rodzina. Ja też tak myślę odparła, a on był zadowolony, iż myślą podobnie.

Marek to poważny facet. Nie goni za kobietami. Choć bez grzechu nie jest jak każdy mężczyzna, lubi ładne kobiety, a w głowie mu się roi. Ale żonie nie zdradzał, no, może czasem trochę poflirtował. Bez tego ani rusz, niektóre same się narzucają.

Kasia bywała zazdrosna, czasem nie wytrzymywała i robiła awanturę. Siedziała w fotelu, za oknem cicho sypał śnieg. Wpatrywała się w ekran telefonu, na którym uśmiechał się do niej znajomy, nieco nieogolony profil męża.

W mieszkaniu panowała cisza, a twarz Marka wciąż się do niej uśmiechała. Myślała:

Uśmiecha się, a mnie boli. Mógłby zadzwonić, czuję się jak nie na swoim miejscu, sama. A to wszystko przez to, iż nie potrafiłam przełamać dumy i zgodziłam się na to tymczasowe rozstanie. I co teraz? Mogłam to naprawić

Pół roku temu Marek powiedział żonie:

W pracy będzie impreza z okazji jubileuszu firmy. Szef kazał przyprowadzić żony i mężów. No to się zbieraj

O, Marku, muszę kupić nową sukienkę Muszę wyglądać dobrze

No dobrze, kupimy. Kiedy?

W weekend pojedziemy do galerii zdecydowali.

Kasia wybrała elegancką, gustowną sukienkę. choćby Marek oniemiał, gdy ją zobaczył w nowych butach.

O rany, Kasia, ale z ciebie piękność! wykrzyknął zachwycony.

A myślałeś! zaśmiała się, dumnie podnosząc głowę.

Teraz Kasia siedziała w fotelu i wspominała tamtą imprezę. Przed oczami stał jej obraz: Marek, uśmiechnięty, tańczył z koleżankami z pracy. Najczęściej z księgową Beatą, która miała na sobie obcisłą czerwoną sukienkę, uśmiechała się do niego, szeptała coś do ucha, a potem oboje wybuchali śmiechem.

Kasię zostawiał z Wojtkiem, swoim kolegą, który był po rozwodzie. Marek zapraszał ją do tańca, był wesoły, pytał, czy jej się podoba. Kiwała głową, ale w środku wszystko ją bolało, gdy widziała go z innymi.

Gdy Wojtek nudził ją opowieściami o wakacjach w Tajlandii, udawała, iż słucha z zainteresowaniem. Po powrocie do domu Marek widział, iż coś jest nie tak. Nie pytał wiedział, iż i tak mu to wypomni.

Gdy zdjęła makijaż i przebrała się, powiedziała:

Nie podobało mi się, jak się zachowywałeś. Czemu zostawiałeś mnie z Wojtkiem? Myślisz, iż słuchanie jego historii to była przyjemność?

A ty wolałabyś, żebym cały wieczór stał przy tobie i uciekał przed każdą kobietą, która chciała ze mną zatańczyć? Zresztą, to one częściej mnie zapraszały. Pewnie zauważyłaś?

Tak odparła wyzywająco, choć czuła, iż przesadza. Lepiej już tak, niż udawać, iż mnie nie ma, gadać ze szefem i tańczyć z tą księgową Beatą.

Kasia westchnął Marek, siadając przy stole. Jestem już zmęczony twoją zazdrością. To nie pierwszy raz. Twoje awantury, podejrzenia Zachowujesz się jak paranoiczka.

Lepiej być paranoiczką niż babiarzem odcięła się.

W takim razie chyba potrzebujmy trochę odpocząć od siebie.

Kasia odwróciła się do okna, ledwo powstrzymując łzy. Duma nie pozwoliła jej powiedzieć, iż tego nie chce, iż zazdrosna, bo go kocha. I boi się go stracić.

Ja też tak myślę wypaliła.

Za oknem lał deszcz, nadciągnęła burza, grzmoty rozlegały się głucho, błyskawice rozświetlały niebo i pokój.

Następnego dnia Marek spakował rzeczy i wyszedł. Kasia miała ochotę wyć.

Wieczorami zastanawiała się:

Może powinnam częściej mówić Markowi, iż go kocham. Może mniej zazdrościć, więcej ufać. W głębi duszy nigdy nie wierzyła, iż mógłby ją zdradzić. I nie powinna była zgadzać się na ten rozstanie. Teraz już widziała, iż to nie była przerwa, tylko początek końca.

Teraz wszystko stało się jasne. Tylko dlaczego to zrozumiała tak późno?

Kasia choćby nie myślała o innych mężczyznach. Dla niej istniał tylko Marek.

Biały, miękki całun pokrywał wszystko wokół.

Zbliżały się święta. Kasia patrzyła przez okno, jak spokojnie pada śnieg. Zwykle wiał wiatr, a śnieżynki leciały na spotkanie. Lubiła zimę, tę biel, która otulała domy, drzewa, ulice, całe miasto.

Telefon w dłoni zadzwonił. Kasia drgnęła. Dzwoniła mama.

Kasiu, córeczko, jak się masz?

Cześć, mamo. Wszystko w porządku skłamała.

Z tatą czekamy na was w święta. Jacka też przyp Jutro przyjdę po ciebie, żebyśmy razem pojechali do rodziców powiedział Marek, biorąc ją za rękę, a Kasia przytaknęła, czując, iż wreszcie znaleźli drogę z powrotem do siebie.

Idź do oryginalnego materiału