Płatki śniegu w drodze do spotkania

polregion.pl 9 godzin temu

Śnieżynki lecą na spotkanie

Po dwudziestu latach małżeństwa wiele par przeżywa trudne chwile. Kasia i Marek też nie uniknęli tego doświadczenia.

Dwadzieścia lat z Maćkiem, tyle przeszliśmy, wychowaliśmy syna Adama, teraz studiuje. Trzeba zadzwonić, jak sobie radzi w akademiku. Chciał samodzielności, więc ma myślała Kasia, otulona kocem w swoim ulubionym fotelu.

Adam od dziecka był uparty jak ona. Łatwo jej się z nim dogadać to przecież jej odbicie. Dlaczego nie zdecydowali się na drugie dziecko? Choć marzyła o dwójce, życie pokazało, iż mieli rację.

Poznali się na studiach, pobrali na trzecim roku, na czwartym urodził się Adam. Na szczęście pomogła mama, nie musiała brać urlopu dziekańskiego. Razem z mężem skończyli studia.

Nie od razu było łatwo. Brakowało pieniędzy, ale z czasem, jak mówi przysłowie: co się odwlecze, to nie uciecze.

Marek znalazł pracę w dużej firmie, piął się po szczeblach kariery. Teraz był wiceprezesem. Kasia nie szukała wielkich stanowisk pracowała jako menedżerka w innym biurze.

Mógłbym ci załatwić u nas pracę, ale nie chcemy być z sobą w jednej firmie. Krzyś wziął żonę do siebie i teraz ciągle się kłócą. Ona go podejrzewa o flirt z każdą kobietą mówił Marek.

Rozumiem, Maćku. Praca to praca, a rodzina to rodzina. Też tak uważam odpowiedziała, a on docenił jej zdrowy rozsądek.

Marek był poważnym człowiekiem. Nie szukał romansów, choć jak każdy lubił piękne kobiety. Czasem pozwalał sobie na niewinne flirtowanie. Gdzie tam bez tego? Kobiety same się narzucały.

Kasia bywała zazdrosna. Czasem wybuchała kłótnią. Teraz siedziała w fotelu, za oknem sypał śnieg, a ona wpatrywała się w telefon, gdzie uśmiechało się do niej znajome, trochę nieogolone oblicze męża.

W mieszkaniu panowała cisza, tylko jego twarz wciąż się uśmiechała.

Uśmiecha się, a mnie boli. Mógłby zadzwonić. Czuję się samotna, a to przez moją dumę. Mogłam odejść od tych myśli, ale nie potrafiłam myślała.

Pół roku temu Marek oznajmił:

W firmie będzie impreza z okazji jubileuszu. Szef kazał przyprowadzać żony i mężów. Więc, żono, szykuj się

Ojej, muszę kupić nową sukienkę! Chcę wyglądać pięknie odpowiedziała.

Jasne, kupimy. Kiedy?

W weekend pojedziemy do galerii postanowili.

Wybrała elegancką, zwiewną suknię. Gdy ją założyła, Marek aż się przechylił.

Wow, Kasia, ale z ciebie piękność! zawołał.

A myślałeś! zaśmiała się, podnosząc dumnie głowę.

Teraz, siedząc w fotelu, wspominała tamtą imprezę. W pamięci miała jeden obraz: Marek tańczył z koleżankami z pracy, zwłaszcza z księgową Magdą, która w obcisłej czerwonej sukience szeptała mu coś do ucha, a potem oboje wybuchali śmiechem.

Ją zostawiał z Krzysztofem, który był po rozwodzie i nie odstępował jej na krok. Marek co prawda zapraszał ją do tańca, pytał, czy się dobrze bawi, ale gdy widziała go z innymi, czuła, jakby coś ją dusiło.

Gdy Krzysiek zaczął opowiadać o wakacjach w Tajlandii, udawała zainteresowanie. Po powrocie do domu Marek widział, iż coś jej nie pasuje, ale nie pytał. Wiedział, iż i tak wszystko powie.

Nie podobało mi się twoje zachowanie na imprezie. Czemu zostawiałeś mnie z twoim kolegą? Myślisz, iż słuchanie jego opowieści to dla mnie przyjemność?

A sądzisz, iż powinienem cały wieczór stać przy tobie i uciekać przed każdą kobietą, która chciała ze mną zatańczyć? Zresztą, to onek mnie częściej zapraszały odpowiedział.

Tak odparła, czując, iż przesadza, ale nie potrafiła się powstrzymać. Ale lepiej tak, niż ignorować żonę i tańczyć z tą księgową Magdą.

Kasia westchnął, siadając przy stole. Jestem zmęczony twoją zazdrością. Twoje pretensje, sceny Zachowujesz się jak paranoiczna zazdrośnica.

Lepiej być paranoiczkiem niż kobieciarzem odcięła się.

W takim razie może potrzebujemy czasu osobno.

Kasia odwróciła się do okna, by nie widział łez. Dumę nie pozwoliła jej powiedzieć, iż go kocha i boi się go stracić.

Też tak uważam wyrzuciła z siebie.

Za oknem rozpętała się burza. Grzmoty i błyskawice wypełniły niebo.

Następnego dnia Marek spakował rzeczy i wyszedł. Kasia chciała wyć z rozpaczy.

Często myślała wieczorami:

Może powinnam częściej mówić, iż go kocham? Mniej zazdrościć, więcej ufać. Nigdy tak naprawdę nie wierzyłam, iż mógłby mnie zdradzić. I nie powinnam była zgadzać się na rozstanie. Teraz widzę, iż to nie była przerwa, tylko początek końca.

Dopiero teraz zrozumiała, co zrobiła źle. Dlaczego przychodzi to wtedy, gdy patrzy się wstecz?

Nie wyobrażała sobie spojrzeć na innego mężczyznę. Dla niej istniał tylko Marek.

Miękki, biały całun śniegu otulał wszystko dookoła.

Zbliżał się Nowy Rok. Kasia patrzyła, jak śnieg powoli opada rzadkość, bo zwykle wiatr porywał płatki w tanecznym wirze. Lubiła zimę, tę biel, która okrywała domy, drzewa, ulice.

Telefon zadzwonił w dłoni. Dzwoniła mama.

Kasiu, córeczko, jak się masz?

W porządku skłamała.

Z tatą czekamy na was z Maćkiem w Nowy Rok. I żeby Adaś też przyjechał. Żadnych wymówek, nie łammy tradycji! mówiła wesoło. Kasia nie miała serca zepsuć jej euforii i obiecała.

Lubiła święta u rodziców w małej wsi pod górami. Z Maćkiem jeździli na nartach, pili gorącą herbatę przed kominkiem, siedząc na niedźwiedziej skórze. Tata zdobył ją gdzieś dawno temu. Oglądali stare filmy i objadali się mamą pierogami.

Po rozmowie zrobiło jej się ciężko na sercu. Rodzice nie wiedzieli, iż żyją osobno. Nie chciała psuć im świąt.

Może zadzwonię do Maćka? pomyślała niepewnie.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi to Marek stał na progu z walizką, płatki śniegu topniały na jego ramionach, a w oczach miał tę samą iskrę, którą widziała dwadzieścia lat temu w świetle studenckiej lampki.

Idź do oryginalnego materiału