I rzeczywiście – 12 lipca 2025 roku Iga Świątek przełamała własne ograniczenia, narzucone nie przez ciało, ale przez przeszłość. Po latach zmagań, presji i krytyki wygrała Wimbledon – turniej, który do tej pory pozostawał dla niej murem nie do przebicia. I zrobiła to w stylu, który przejdzie do historii: 6:0, 6:0 w 57 minut. Jednak to, co wydarzyło się poza kortem, poruszyło równie mocno jak sam finał.
To nie był mecz. To był pokaz mocy. Iga Świątek, która wcześniej nie potrafiła odnaleźć się na trawie, zagrała jakby od lat była jej królową. Amanda Anisimova, mimo wyeliminowania liderki rankingu WTA Aryny Sabalenki, nie miała nic do powiedzenia. Świątek była bezlitosna, perfekcyjna, całkowicie skoncentrowana. Dwa sety, zero gemów dla rywalki – wynik, który ostatni raz padł w 1911 roku. Świątek dołączyła do legend.
Wielkoszlemowe zwycięstwo to nie tylko splendor. To również konkretne punkty i ogromne pieniądze. Dzięki triumfowi Iga awansowała z 4. na 3. miejsce w rankingu WTA, a na jej konto trafiło 3 miliony funtów. Świątek ma już na swoim koncie sześć tytułów wielkoszlemowych, a jej kariera nabiera tempa, którego nikt nie przewidział – zwłaszcza na trawie, gdzie do tej pory czuła się jak na obcej planecie.
Po meczu Świątek wzięła mikrofon i przemówiła. Dziękowała trenerom, kibicom, sponsorom, ale najwięcej emocji wzbudził moment, gdy zwróciła się do swojego ojca – Tomasza Świątka. Po angielskim wstępie przeszła na polski, by osobiście podkreślić jego wkład w jej sukces.
„Tato, bez ciebie by mnie tu nie było. Popychałeś mnie do pracy, gdy ja jeszcze nie rozumiałam, po co to wszystko.”
Było wzruszenie, były łzy. Ale nie padło ani jedno słowo o matce. Ani wzmianka.
To pytanie powraca jak echo po każdym wielkim sukcesie Igi. Dorota Świątek, matka tenisistki, od lat nie pojawia się publicznie u jej boku. W rozmowie z WP SportoweFakty mówiła, iż kibicuje córce sprzed telewizora i iż fizyczna obecność nie jest konieczna do okazywania wsparcia.
„Nie czuję, abym wycofała się na własne życzenie z jej życia sportowego.”
Ale w wypowiedziach czuć dystans. Iga mieszka z dala od matki, relacje – jak piszą media – są „chłodne”. Dorota Świątek przyznała, iż praca lekarza pochłaniała ją niemal bez reszty. To ojciec był tym, który zrezygnował ze swojej kariery sportowej, by wspierać córkę na każdym etapie jej drogi do mistrzostwa.
Zwycięstwo w Wimbledonie nie jest tylko sportowym triumfem. To symboliczna klamra dla Igi Świątek. Dowód na to, iż można osiągnąć wszystko, choćby jeżeli za plecami nie stoi pełna rodzina. Że można budować przyszłość, mimo ran z przeszłości. I iż czasem najgłośniejszym krzykiem jest... cisza.
Kiedy Iga Świątek podniosła trofeum na tle trybun pełnych wiwatujących kibiców, świat zobaczył mistrzynię. Ale tylko nieliczni dostrzegli dziewczynę, która wygrała nie tylko Wimbledon, ale i własną historię.