Pod suknią panny młodej coś się poruszyło, gdy podpisywała dokument…

twojacena.pl 4 tygodni temu

Sala weselna wypełniła się gwarem podekscytowanych gości. Miękkie światło sączyło się przez wysokie okna, a pozłacane krzesła zajmowali elegancko ubrani krewni i przyjaciele. Szeptali cicho, unosząc telefony, by uwiecznić tę chwilę na zdjęciach. W powietrzu unosiła się radosna atmosfera, pełna oczekiwania.

Narzeczona, Zofia, stała obok pana młodego, Jakuba, ściskając mocno jego dłoń. Wyglądała nieskazitelnie: biała suknia w kształcie syreny opływała jej smukłą sylwetkę, a długi welon spływał po podłodze. Na jej twarzy malował się uśmiech, ale w kącikach oczu drgał cień niepokoju.

Wszystko będzie dobrze szepnął Jakub, delikatnie ściskając jej palce.
Zofia skinęła głową, ale zanim zdążyła odpowiedzieć

coś się poruszyło.

Nie za nią. Nie obok. Tuż pod nią.

Lekkie, ledwo zauważalne drgnięcie jakby coś, albo ktoś, krył się w fałdach materiału.

Zofia drgnęła, cofając się o pół kroku. Jakub natychmiast wyczuł napięcie w jej ramionach i zmarszczył brwi.
Co się stało?

Lecz zanim zdążyła odpowiedzieć, ruch powtórzył się tym razem wyraźniejszy. Dół sukni uniósł się lekko, jakby coś pod spodem próbowało się uwolnić.

Goście zaniemówili.

Jedna z druhien, Kinga, przyłożyła dłoń do ust. Starsza ciocia, Halina, przeżegnała się, szepcząc coś pod nosem. Powietrze stało się gęste, jakby nagle zassane w próżnię. Jakub zbladł.

Zofia zastygła w bezruchu, dreszcz straku przebiegając jej po plecach.

A potem

cichy szept.

Malutki, ale wyraźny dźwięk nie było wątpliwości: coś tam było, tuż pod suknią.

Żartujecie? syknął jeden ze świadków, Tomek, nerwowo rozglądając się.

Ale nikt się nie śmiał.

Wszyscy wstrzymali oddech, jak w kluczowej scenie filmu.

I wtedy

Suknia gwałtownie się poruszyła!

Zofia krzyknęła, odskoczyła i uniosła materiał.

Sala wybuchła zbiorowym westchnieniem, Jakub zaciął pięści, a urzędniczka stanu cywilnego, elegancka kobieta o imieniu Elżbieta, zastygła w bezruchu, trzymając w dłoni pieczątkę.

Spod sukni, niczym z tajemnego przejścia, najpierw wyłonił się czarny cień, a potem

mały kłębek futra wyskoczył na środek.

Ktoś wrzasnął, inny gość odskoczył, wylewając kieliszek szampana. Płyn rozlał się po haftowanym obrusie.

Zofia przytuliła się mocno do Jakuba.
Co to jest?!

Kłębek niepewnie podskoczył kilka razy, zatrzymując się na środku sali.

Machnął ogonkiem, a potem

zmiauknął.

Cisza.

Jakub mrugnął. Zofia, która wcześniej wpatrywała się w twarze gości z przerażeniem, nie wierzyła własnym oczom.

Na podłodze, przed wszystkimi

stał mały czarny kotek, spoglądając na nich ciekawie.

To kot?! ktoś wykrzyknął z tyłu.

Jakub spojrzał na Zofię.
Dlaczego pod twoją suknią jest kot?

Zofia otworzyła usta, ale nie zdążyła odpowiedzieć.

Wtedy z pierwszego rzędu gości odezwał się cichy głosik:
Eee może to mój

Wszyscy się odwrócili.

Stała tam młodsza siostra Zofii, mała Ola, w białych pończoszkach, trzymając pluszowego zająca. Jej wzrok był pełen skruchy, gdy szepnęła:
Nie chciałam zostawić go samego w domu wślizgnął się do kosza z welonem myślałam, iż już wyszedł.

Goście najpierw spojrzeli na nią zaskoczeni, a potem wybuchnęli śmiechem. Napięcie rozpłynęło się jak bańka mydlana.

Jakub westchnął. Zofia, wciąż drżąca, delikatnie podniosła kotka.

Mały czarny futrzak pomiauknął raz jeszcze, wtulając się w jej dłoń, jakby nigdy nic.
No proszę, nasz futrzany świadek zaśmiała się Zofia, gładząc go po główce.

Elżbieta, urzędniczka, pokiwała głową z uśmiechem:
Mam nadzieję, iż nikt nie ma więcej zastrzeżeń do tego małżeństwa?

Sala znów wybuchnęła śmiechem.

Zofia i Jakub spojrzeli na siebie i w końcu sami się rozbawili. Gdy śmiech ucichł, Zofia wciąż trzymała kotka, który zwinięty w kłębek wyglądał, jakby nigdy nie zamierzał jej opuścić.

Wiesz Jakub pogłaskał zwierzątko jeżeli tak zaczynamy, to chyba to wesele nie będzie nudne.
Powiedziałabym raczej kocie odparła Zofia z uśmiechem.

Goście otoczyli ich kołem, a Ola nieśmiało podeszła, wciąż ściskając swojego zająca.
Przepraszam szepnęła, patrząc na siostrę niebieskimi oczami. Nie chciałam, żeby coś się stało

Zofia przykucnęła obok niej, trzymając kotka.
Ola, nic się nie stało. Tylko następnym razem uprzedź, jeżeli chcesz zabrać ze sobą ukryte zwierzę, dobrze?
Dobrze przytaknęła Ola, po czym dodała cichutko: Biedny Mruczek bał się zostać sam w domu.
Mruczek? Jakub uniósł brew.
Tak go nazwałam. Znalazłam go dwa tygodnie temu pod szkołą.
A dlaczego nikomu nie powiedziałaś? zapytała Zofia.
Bo mama mówiła, iż nie możemy go zatrzymać ale ja go karmiłam w tajemnicy. Dzisiaj schował się pod welon.

Elżbieta, urzędniczka, odkaszlnęła z uśmiechem:
No to jeżeli nikomu to nie przeszkadza, możemy kontynuować ceremonię? Czy ktoś jeszcze chce wyskoczyć spod sukni panny młodej?

Śmiech znów wypełnił salę.

Zofia ostrożnie przekazała Mruczka Oli, po czym wróciła do Jakuba. Zanim jednak wzięła go za rękę, szepnęła:
Na pewno chcesz się ze mną żenić po takim początku?

Jakub uśmiechnął się i skinął głową:
Jeśli przetrwałem koci atak na ślubie, to przetrwam wszystko. Kontynuujemy.

Ceremonia potoczyła się dalej.

Idź do oryginalnego materiału