Od dawna Weronika nauczyła się kochać Jakuba w milczeniu. Było to łatwiejsze niż jednym niezręcznym wyznaniem zburzyć dwadzieścia lat przyjaźni.
Tylko raz w jego oczach pojawiło się coś nowego. Nie ta zwykła, przyjacielska czułość, ale coś głębszego, niepokojącego, niemal bolesnego. Weronika od razu to wyczuła – zawsze rozumieli się bez słów.
— Coś się stało? — spytała, odkładając książkę.
Jego usta zadrżały, jakby chciał powiedzieć coś ważnego, ale się rozmyślił.
— Nic — odpowiedział i gwałtownie odwrócił się w stronę okna.
Cisza zawisła między nimi, gęsta, niezręczna.
— Dobrze, pójdę już — powiedział w końcu, wstając.
Nie zatrzymywała go. Po prostu skinęła głową. O czym miała mówić? Wtedy zarówno Weronika, jak i Jakub nie byli jeszcze wolni.
***
Znali się od zawsze.
W wieku czternastu lat przysięgali, iż będą przyjaciółmi aż do śmierci. W osiemnastu śmiali się z zakochanymi kolegami z klasy. W dwudziestu pięciu Jakub był świadkiem na jej ślubie. W trzydziestu Weronika wynosiła go pijanego z baru po rozwodI tak przyjacielska miłość, która przez lata tliła się w ukryciu, w końcu wybuchła płomieniem, gdy na dworcu w Warszawie, tuż przed odjazdem jej pociągu, Jakub wyznał: „Nie mogę żyć bez ciebie,” a Weronika, zamiast wsiąść do wagonu, rzuciła walizkę i wbiegła mu w ramiona.