Prezent, który zmienił moje życie
Krystyna przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Tego dnia wyglądała wyjątkowo pięknie: staranna fryzura, idealny makijaż, subtelna biżuteria dobrana z klasą. Nie mogło być inaczej – dziś ona i Marek świętowali rocznicę ślubu.
Impreza szła pełną parą. Goście jeden po drugim podchodzili do pary, składali życzenia, wręczali prezenty, w tle rozbrzmiewała muzyka i śmiech. Krystyna uśmiechała się, ale gdzieś głęboko w środku czuła dziwny niepokój – jakby coś ważnego miało się wydarzyć.
Gdy nadszedł moment wymiany prezentów, Kasia wzięła mikrofon:
— No cóż, kochanie, teraz nasza kolej! Mam nadzieję, iż mój podarek ci się spodoba — powiedziała, patrząc uważnie na męża.
Drzwi sali bankietowej otworzyły się szeroko i kilku mężczyzn wniosło ogromne pudło przykryte jaskrawym materiałem. Marek wstał zdezorientowany, czekając na niespodziankę, ale gdy zasłona opadła, jego twarz zastygła w osłupieniu.
Kilka godzin przed przyjęciem Krystyna siedziała w sypialni i czytała wiadomość na telefonie męża. Każde słowo kłuło ją jak sztylet w serce. „Bardzo tęsknię… Liczę godziny do następnego spotkania” – pisała mu jego kochanka.
Ale nie to zraniło Krysię najmocniej. Kobieta, z którą Marek ją zdradzał, była od niego starsza o dobre piętnaście lat, krągła, daleka od ideału piękna. A jednak wybierał właśnie ją.
Usłyszawszy zbliżające się kroki, Kasia gwałtownie usunęła wiadomość i odłożyła telefon na miejsce. Marek wszedł do pokoju, pogwizdując. Był w świetnym humorze – w pracy dostał premię i już planował, jak zabierze „swoją Danusię” nad morze.
Widząc ponurą minę żony, zaniepokoił się:
— Coś się stało? Wyglądasz, jakbyś miała jakieś zmartwienie.
— Wszystko w porządku — odparła spokojnie. — Zastanawiam się nad naszą rocznicą. Tak przy okazji, potrzebuję pieniędzy na organizację przyjęcia.
— Oczywiście, nie ma problemu — uśmiechnął się.
Krystyna sama nie rozumiała, dlaczego tak spokojnie przyjęła tę sytuację. Wcześniej każda zdrada wywoływała u niej histerię i groźby rozwodu. Teraz milczała. Coś w niej pękło.
Marek wyszedł na balkon, by wysłać kolejny czuły sms. Tymczasem Kasia przypominała sobie, ile razy już mu wybaczała. Teściowa zawsze stawała po jego stronie:
— Faceci są jak koty – jeżeli mają w domu ciepło i wygodę, zawsze wrócą. Nie urządzaj awantur, Krysiu. Jak stracisz męża, sama będziesz sobie winna.
Teść dodawał swoje:
— Nie ma co narzekać! Twój Marek to złoty człowiek. Pracuje, zarabia, utrzymuje rodzinę. Czego ci więcej trzeba?
Ale Krystyna wiedziała, iż ten „złoty człowiek” zdradza ją przy każdej okazji. I iż teść sam od lat romansuje, tylko lepiej to ukrywa.
Przypomniała sobie, jak wychowywała się w rodzinie, gdzie zdrada była zdradą, a rodzice uczyli ją, by na pierwszym miejscu stawiać szacunek do siebie. Ale w domu Marka to było normą – „wytrzymaj, jakoś to będzie”.
Przyjaciółki radziły, by odeszła, póki nie jest za późno. Ale dokąd? Z trójką dzieci, bez własnych pieniędzy? Wracać do rodziców? Tam mieszkał już brat z rodziną. I mimo wszystko Kasia wciąż kochała Marka – za wspólne lata w szkole, za pierwsze wyznania miłości, za dzieci.
Może teściowa ma rację? Może Marek się w końcu „wyszumi” i uspokoi?
Ale wiadomość pełna czułości do innej kobiety znów rozcięła jej serce. Poczuła, iż czas zakończyć tę udrękę.
Zadzwoniła do agencji organizującej przyjęcia. Na spotkanie przyszedł właściciel firmy, mężczyzna o imieniu Tadeusz. Gdy Krystyna, powstrzymując łzy, opowiedziała mu o swoim problemie, wysłuchał jej uważnie.
— Powinnaś żyć dla siebie i dla dzieci — powiedział cicho. — Po co znosić kogoś, kto cię nie szanuje?
I właśnie wtedy w głowie Kasi narodził się plan. Plan, który postawi kropkę w ich małżeństwie.
Rocznica odbyła się w dużym domu za miastem. Gości było wielu: rodzina, przyjaciele, koledzy z pracy. choćby Danuta – ta sama kochanka Marka – przyszła, błyszcząc wulgarnym uśmiechem.
Krystyna stała z boku, obserwując wszystko. Była nienaganna: elegancka czarna suknia, buty na wysokim obcasie, droga biżuteria.
Gdy przyszła pora na prezenty, wzięła mikrofon:
— Drogi Marku! Dziesięć lat temu wybrałam cię na męża. W tym czasie zrozumiałam, iż idealni mężczyźni istnieją tylko w bajkach. Ale dziś chcę ci podziękować za istotną lekcję – jak nie powinna wyglądać rodzina.
Do sali wniesiono ogromny tort. Wszyscy zastygli w oczekiwaniu.
Gdy ściągnięto materiał, z tortu wyszły trzy półnagie dziewczyny: blondynka, brunetka i rudowłosa.
Marek oniemiał, a jego kochanka Danuta zbladła.
Krystyna podeszła do męża:
— Ciesz się, kochanie. Przecież zawsze chciałeś więcej „różnorodności”, prawda?
Pod gwizdy i szepty gości wzięła dzieci za ręce i wyszła z sali. Tadeusz już na nią czekał przy wyjściu.
Rozwód był brudny i trudny. Marek krzyczał, oskarżał Kasię o zdradę i oszustwo. Ale sąd rozwiódł ich bez zbędnych pytań.
Krystyna wynajęła mieszkanie, znalazła pracę. Tadeusz pomógł jej stanąć na nogi. Stał się nie tylko jej oparciem, ale też kochającym mężem i prawdziwym ojcem dla jej dzieci.
Dziś, po latach, Kasia nie żałuje swojej decyzji ani razu.
Życie zaczyna się tam, gdzie kończy się cierpliwość. Nikt nie ma prawa deptać twojej godności.