Przeszedł przez piekło w wieku 13 lat. Dziś inspiruje tysiące. Prawdziwa historia Filipa Gurłacza

viva.pl 5 godzin temu

Jego decyzja o otwartym wyznaniu nie była przypadkowa – to świadomy wybór wartości, „życia w prawdzie”. Filip Gurłacz wiedział, iż wcześniej czy później historia wyjdzie na jaw, postanowił więc przejąć kontrolę i wybrać własne słowa. Opowiadając o alkoholowych i narko***owych błędach, miał nadzieję, iż choć jedna osoba uniknie podobnej drogi. Co jeszcze zdradził w rozmowie z Katarzyną Piątkowską?

Filip Gurłacz: trudne dzieciństwo i walka o rodzinny dom. Wywiad VIVA!

– Już w pierwszym odcinku „Tańca z gwiazdami” podzieliłeś się z widzami swoją historią. Opowiedziałeś o trudnej przeszłości, walce z nałogami. Dlaczego to zrobiłeś?

Od dawna staram się żyć w prawdzie. A moja historia prędzej czy później ujrzałaby światło dzienne. Mogłem więc ją opowiedzieć na swoich zasadach.

– Taka szczerość wymaga odwagi?

Nie. Zrobiłem to z nadzieją, iż dzięki temu przynajmniej jedna osoba nie popełni takich błędów jak ja. A mam ich na sumieniu całkiem sporo – alkohol, narkotyki, kłamstwa. Po jednym z odcinków programu dostałem kilka pozytywnych wiadomości od widzów: „Dziękuję, dzięki tobie zapisałem się na terapię” albo „Dałeś mi siłę, żeby zrobić coś ze swoim życiem”. W drodze do finału było tych wiadomości coraz więcej. W odcinku rodzinnym tańczyłem z tatą, z którym nie zawsze miałem dobre relacje. I ktoś mi potem napisał, iż postanowił odezwać się do swojego ojca po 15 latach milczenia. To są moje Kryształowe Kule.

Czytaj także: Szurał po dnie, ocaliła go przed najgorszym. Gurłacz wprost mówi o żonie: „Wybrałem anioła”

– Miałeś trudne dzieciństwo i młodość?

Moja rodzina była biedna. Tata, aktor kabaretowy, jeździł po całej Polsce, żeby zarobić na chleb. Mama jest skrzypaczką w Sinfonia Baltica i całe życie grała drugie skrzypce. Pamiętam głód, próby eksmisji naszej rodziny, walkę rodziców o nasz dom. Pamiętam łzy mojej mamy, która robiła wszystko, żeby nie zrealizował się czarny scenariusz. Udało jej się. Gdy miałem 13 lat, po raz pierwszy sięgnąłem po alkohol. Zacząłem w podstawówce. Aż doszedłem do momentu w życiu, w którym nie pamiętałem tygodnia bez alkoholu. Gdy miałem wybrać studia, byłem tak zdeterminowany, żeby zarabiać duże pieniądze, iż wybrałem inżynierię środowiska ze specjalizacją inżynieria komunalna na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. Inżynieria komunalna… Ścieki… Dla mnie niezłe bagno. Dosłownie. Musiałem się uczyć hydrologii, fizyki, matematyki. Tak źle się tam czułem, iż przebalowałem cały semestr, a potem wróciłem do domu i zacząłem rozwozić pizzę.

– Nie chciałeś zostać aktorem?

Nie bardzo, bo widziałem, jak mój tata się szarpie, żeby związać koniec z końcem. Nie chciałem toczyć walk takich jak on. Ale gdy mnie zapytał, czy do końca życia chcę pracować jako dostawca pizzy, i delikatnie zasugerował, iż nadawałbym się do aktorstwa, pomyślałem: „Dlaczego nie?”. Dostałem się na lalkarstwo w Akademii Teatralnej w Białymstoku.

– To nie była szkoła Twojego pierwszego wyboru?

Chciałem studiować aktorstwo w Łodzi i Warszawie, ale mnie nie przyjęli.

Czytaj także: Cała Polska mówiła o jego relacji z Kaczorowską, gorzko rozlicza się z plotkami. Te słowa mówią wszystko

– Czułeś się gorszy od kolegów z łódzkiej filmówki?

Był taki moment. Dużo wtedy imprezowałem i piłem. Zaryzykuję tezę, iż każdy, kto ma problem z jakąkolwiek substancją, ma zaburzone poczucie własnej wartości.

– Po szkole i tak trafiłeś przed kamerę. Zagrałeś u Jana Komasy i Andrzeja Wajdy.

I zacząłem krążyć po orbicie show-biznesu. Zaczęły się nowe role, bankiety, premiery, spotkania. Różnie sobie radziłem, zarówno z sukcesami, jak i porażkami.

[...]

Magazyn dostępny w punktach sprzedaży od środy, 18 czerwca. Cały wywiad do przeczytania w nowym numerze VIVY!

Idź do oryginalnego materiału