Różne ścieżki

newsempire24.com 1 tydzień temu

W małym miasteczku, otoczonym ponurymi sosnowymi lasami i szarymi polami, gdzie wiatr gonił po ulicach suche liście, życie toczyło się powoli, niczym leniwa rzeka. Pod koniec dnia pracy zadzwonił telefon Piotra. Melodia, którą wybrała jego dziewczyna Kinga, przerwała ciszę. Odebrał i usłyszał jej głos:

“Piotrze, jestem w salonie piękności. Przyjedź po mnie, wiesz gdzie.”

“Dobrze, zaraz będę” – krótko odpowiedział i rozłączył się.

Piotr wiedział, iż Kinga spędza w salonie co najmniej dwie godziny, więc się nie spieszył. Po pracy zaparkował samochód niedaleko i, żeby zabić czas, wszedł do pobliskiej kawiarni.

“Zadzwoni, jak skończy” – pomyślał, siadając przy stoliku. Kelner od razu podszedł z zainteresowaniem.

Piotr zjadł, przejrzał wiadomości, obejrzał kilka filmików, ale Kinga wciąż nie dawała znaku życia. “Zastanawiam się, ile dziś wyda” – przemknęło mu przez głowę. Choć to nie ona płaciła, tylko jej ojciec – wpływowy biznesmen, którego pieniądze płynęły szerokim strumieniem. Kinga nigdy nie oszczędzała.

Byli razem siedem miesięcy, czasem mieszkała w jego skromnym mieszkaniu. Ale kiedy nudziła się jego “ciasnotą”, wracała do rodziców – do luksusowej willi pod miastem. Jedynaczka, nigdy nie usłyszała słowa “nie”. Kinga przedstawiła Piotra rodzicom, ale jej matka, Beata, patrzyła na niego z góry. Zwykły programista, 27 lat – co on jej może zaoferować? Kinga pewnie przekonała matkę, żeby nie ingerowała, więc ta była chłodna, choć bez otwartej wrogości. Piotr czuł się w ich domu obco.

Powoli uświadamiał sobie, iż Kinga nie była kobietą, o jakiej marzył. Ale myśl o ślubie nie dawała mu spokoju, szczególnie po słowach jej ojca: “Jeśli uszczęśliwisz moją córkę – będziesz miał złote życie. jeżeli ją zmartwisz – pożałujesz.” To była jasna groźba.

Kinga była kapryśna, ale zachwycająco piękna. Piotr nie rozumiał, po co jej tyle czasu w salonie – i tak była doskonała. Inteligentna, z poczuciem humoru, ale zarozumiała i rozpieszczona przez ojca. Dzień wcześniej oświadczyła:

“Piotrze, za dziesięć dni lecimy na Malediwy. Tata płaci. Mam dość, potrzebuję odpoczynku.”

“Od czego? Nie pracujesz” – zdziwił się.

“Tata załatwi ci urlop, nie martw się.”

Jej słowa drażniły. Ich relacja stawała się coraz trudniejsza. Piotr czuł, iż pochodzą z różnych światów, ale wciąż zamierzał się ożenić. Gdy siedział nad kawą, usłyszał nagle:

“Piotr, ty?!” – mężczyzna przed nim uśmiechał się jak do starego przyjaciela.

“Krzysiek?!” – Piotr zerwał się na równe nogi, rozpoznając kolegę z dzieciństwa. “Nie wierzę! Ile lat minęło, dwanaście?”

“Zmężniałeś, stary!” – Krzysiek klepnął go w ramię. “Wyglądasz jak solidny facet.”

“Ty też nie jesteś już chłopakiem” – roześmiał się Piotr. “Co tu robisz?”

“Czekam na siostrę, Anię. Uczy się w konserwatorium, jest na ostatnim roku. Dzisiaj ma koncert, ale ja nie cierpię klasyki, więc wpadłem tutaj” – wyjaśnił Krzysiek.

“Ania? Jak się miewa?” – Piotr ożywił się.

“Ma wielki talent! Prosta dziewczyna ze wsi, a dostała się bez żadnych pleców” – powiedział z dumą Krzysiek.

“Muszę ją zobaczyć!” – zawołał Piotr.

“Zadzwonię do niej za pół godziny, pojedziemy na spotkanie. jeżeli nie jesteś zajęty, dołącz do nas. Sam jesteś?”

“Czekam na Kingę, moją narzeczoną. Jest w salonie, zaraz przyjdzie.”

“Świetnie, podjedziemy z Anią” – Krzysiek odszedł, obiecując wrócić.

Piotr pogrążył się we wspomnieniach. Lato u babci na wsi, gdzie mieszkali Krzysiek i Ania. Ich podwórko z jabłoniami, jezioro, rzeka. Łowili ryby, piekli je nad ogniskiem, śpiewali przy gitarze. Ania, chuda dziewczynka z ciemnymi warkoczykami, była jego pierwszą miłością. “Ciekawe, jak wygląda teraz?” – myślał, nieświadomie się uśmiechając.

“Uśmiechanie się do ściany jest głupie” – usłyszał głos Kingi.

“Nareszcie” – Piotr spojrzał na nią, próbując zauważyć zmiany po trzech godzinach w salonie.

“No, jak mi tam?” – zapytała kokieteryjnie.

“Nieźle” – odpowiedział.

“Nieźle?!” – oburzyła się. “Wiesz, ile kosztuje ten manicure i zabiegi kosmetyczne? Jestem oszałamiająca, prawda?”

“Jak zawsze” – skinął głową, żeby nie kłócić się.

“Jedziemy do mnie, są goście, na nas czekają” – oznajmiła.

“Nie mogę, umówiłem się z przyjaciółmi z dzieciństwa. Zaraz przyjadą.”

Kinga nadęła się, gotowa do awantury, ale do kawiarni weszli Krzysiek i Ania. Ta rzuciła się Piotrowi na szyję:

“Piotrze, ile lat! Wyrosłeś na przystojniaka!”

Zamarł, oszołomiony jej urodą – naturalną, delikatną, z ciepłymi piwnymi oczami. Nie chciał wypuszczać jej z objęć, ale Kinga powiedziała lodowato:

“Dzień dobry.”

“To Kinga, moja narzec”To mój przyjaciel Krzysiek i jego sPiotr się zakłopotał, ale Ania tylko uśmiechnęła się ciepło i wyciągnęła rękę w stronę Kingi.

Idź do oryginalnego materiału