Colin Shields w zeszłym roku kupił bilety do Wenecji we Włoszech. Wspólnie z żoną Yvonne mieli lecieć linią Ryanair, jednak w kwietniu 2025 roku Colin zmarł z powodu krwotoku mózgowego. Jego małżonka skontaktowała się z obsługą klienta i poprosiła o zwrot pieniędzy za bilet. Usłyszała zaskakującą odpowiedź.
REKLAMA
Zobacz wideo Joanna Jabłczyńska zastanawia się, czy Ryanair postępuje zgodnie z prawem. "On rządzi się swoimi prawami"
Przewoźnik oczekiwał, iż zmarły Colin sam anuluje bilet. "To jak walić głową w mur"
14 lat temu Colin miał wypadek i od tamtego czasu cierpiał na paraliż tetraplegiczny, czyli porażenie wszystkich kończyn w wyniku uszkodzenia rdzenia kręgowego w odcinku szyjnym. Małżeństwo planowało lot do Wenecji we wrześniu 2025 roku razem z dwoma asystentami, jednak do podróży nie doszło, ponieważ mężczyzna zmarł. Bilety kosztowały 827 funtów, czyli około 4089 zł.
Po śmierci Colina Yvonne zadzwoniła do Ryanaira, domagając się zwrotu pieniędzy za bilety, które nie zostaną wykorzystane. Otrzymała odpowiedź, iż takie działanie nie jest zgodne z polityką firmy. Spróbowała raz jeszcze, a wtedy usłyszała, iż przewoźnik nie udzieli jej więcej informacji, ponieważ powinien zgłosić się nabywca biletu. Kiedy Yvonne przedstawiła akt zgonu, powiedziano jej, iż w ciągu 48 godzin nastąpi zwrot środków, ale ostatecznie pieniędzy nie otrzymała. - Rozpłakałam się, bo mam teraz mnóstwo spraw na głowie od śmierci Colina. [...] To jak walić głową w mur. Próbują rozmawiać z kimś, kogo tu nie ma. Absurdalna prośba - powiedziała cytowana przez dailymail.co.uk.
Ryanair jednak się ugiął. "Czuję się, jakby mnie okradziono"
Gdy sprawę nagłośniły media, Ryanair poinformował w oświadczeniu, iż pracownik infolinii udzielił Yvonne błędnych informacji. Zapewniono, iż środki zostaną zwrócone. - Czuję się, jakby mnie okradziono, jakby śmierć mojego męża nic nie znaczyła - podsumowała wdowa. Co sądzisz o tej sytuacji? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.