Sejm Kobiet – Arystofanes

wybudzeni.com 15 godzin temu

„Sejm kobiet” Arystofanesa – Warwick Ancient Drama Festival 2023

„Sejm kobiet” Arystofanesa to starożytna grecka komedia, w której kobiety Aten, pod przywództwem Praksagory, przejmują władzę nad polis, aby naprawić chaos spowodowany przez mężczyzn. Sztuka zaczyna się od tajnego spotkania kobiet, które planują przebrać się za mężczyzn i wziąć udział w zgromadzeniu, by przegłosować przekazanie rządów w ich ręce. Praksagora i jej towarzyszki przygotowują się do roli, zakładając brody, ubrania mężów i ucząc się męskich manier, co prowadzi do serii humorystycznych sytuacji, takich jak nieudane próby przemówień czy gafy w przebraniu.
Po udanym przejęciu władzy Praksagora wprowadza radykalny plan: wspólnota dóbr, zniesienie własności prywatnej i równość społeczną. Wszystko – od ziemi po relacje międzyludzkie – ma być wspólne, co prowadzi do absurdalnych sytuacji, jak regulacje dotyczące kontaktów seksualnych, gdzie starsze kobiety mają pierwszeństwo przed młodszymi, by zapobiec dyskryminacji. Mężczyźni, jak Blepyros, reagują z mieszanką zdumienia, frustracji i niechęci, szczególnie wobec nowych zasad, które zmuszają ich do podporządkowania się kobietom.

– Dzięki rozmachowi Potosa, trzymasz w swoich dyszach promienne cnoty słońca. A więc prześlij dalej ognisty sygnał zgodnie z ustaleniami. Tylko ciebie wtajemniczyłyśmy w nasz spisek i słusznie, ponieważ stoisz przy nas w naszych sypialniach, gdy wykonujemy manewry Afrodyty. A kiedy nasze ciała się napinają, nikt nie zostaje wygnany z pokoju, w którym znajduje się twoje nadzorcze oko. Ty sam świecisz światłem w stłumione zakamarki między naszymi udami, kiedy wypalamy włosy, które tam wyrastają. A także stoisz przy nas, gdy ukradkiem otwieramy spiżarnię zaopatrzoną w chleb i trunek Bachusa. I nigdy nie paplasz sąsiadom o planach, które wspierałeś. Więc ty również weźmiesz udział w naszych obecnych planach. W planach, które moje przyjaciółki i ja uzgodniłyśmy w tajemnicy. ale kobiety, które mają się tu ze mną spotkać, jeszcze nie przybyły, chociaż jest już prawie jasno i zgromadzenie ma się rozpocząć. My, kobiety, musimy zająć nasze miejsca, niczym kilku miłych facetów i usiąść bez zwracania na siebie uwagi. Ale co może je powstrzymywać? Być może nie były w stanie zdobyć pełnej brody, którą kazano im przynieść. Może miały problem z przechwyceniem ubrań męża bez zostania przyłapanymi. Widzę zbliżające się światło. Lepiej zejdę z drogi na wypadek, gdyby to był – fuj – mężczyzna.

– Czas ruszać! Właśnie teraz są w drodze do tego miejsca, gdy kogut zapiał po raz drugi.

– Nie spałam całą noc czekając na ciebie! Boże. W każdym razie zamierzam wyciągnąć naszą sąsiadkę z domu, drapiąc delikatnie w jej drzwi. Jej mąż nie może tego zauważyć.

– Właśnie się ubierałam, kiedy usłyszałam twoje tajne pukanie. Widzisz, moja droga, nie spałam. Wiesz, iż mąż, z którym mieszkam, jest marynarzem. I przez całą noc wiosłował mną po całym łóżku, więc dopiero teraz miałam okazję przechwycić jego garnitur.

– Patrzcie, tam jest Sharpay, Mercedes i National.

– Ruszać się!

– Kiedy usłyszy, iż składamy przysięgę, ostatnia kobieta tutaj zostanie ukarana grzywną w wysokości dwóch butelek wina i pudełkiem wysokiej jakości smakołyków.

– To żona Altusa, Crystal. Próbuje biec w butach tego staruszka. Chyba tylko ona nie miała problemów z wyrwaniem się od męża.

– Och, to jest żona barmana, Chardonnay. A to Tiffany! Z latarenką w dłoni.

– O tak, jest też Candy i Mackenzie. A poza tym wiele innych kobiet. Każda, która jest w mieście.

– Moje drogie, miałam straszny problem z ucieczką i cichym dotarciem tutaj. Widzicie, mój mąż zjadł wczoraj na kolację coś podejrzanego i nie spał całą noc, kaszląc.

– Dobrze, skoro już tu jesteście, zbierzcie się wokół mnie. Chcę się upewnić, iż zrobiłyście wszystko, co ustaliłyśmy na wieczorze otwartym dla pań.

– Ja tak! Po pierwsze, pozwoliłam, żeby moje pachy stały się krzaczaste i zarośnięte. Następnie, ilekroć mój mąż odstawia Viagrę, smaruję się olejkiem i spędzam cały dzień na słońcu, próbując się opalić.

– Świetna robota, świetna robota.

– Ja też. Wyrzuciłam z domu maszynki do golenia, więc jestem cała owłosiona i wcale nie wyglądam kobieco.

– A czy wszystkie macie pełne brody, które w ostatniej chwili kazano wam przynieść?

– Na Hekate, oczywiście. Mam taką fajną. Tutaj.

– Dobrze.

– Moja sprawia, iż wyglądam jak Gandalf.

– A reszta z was?

– Tak, mają je. Spójrz. Kiwają głowami na tak.

– W porządku. Widzę, iż zadbałyście o różne rekwizyty. Macie na nogach buty swoich mężów i laski, tak jak ustaliłyśmy. Przejdźmy więc do następnej sprawy, póki gwiazdy są jeszcze na niebie. Zgromadzenie do uczestnictwa, w którym się przygotowałyśmy, zaczyna się o świcie.

– Na Zeusa [niesłyszalne].

– Co to, kurwa, jest?

– Przyniosłam to tylko po to, by mieć co robić, gdy mężczyźni będą wchodzić gęsiego na zgromadzenie.

– Podczas gdy mężczyźni… O, kurwa. Podczas gdy mężczyźni będą wchodzić… Podczas gdy mężczyźni będą wchodzić gęsiego?! Idiotka!

– Na Hekate, oczywiście słyszę równie dobrze, gdy robię na drutach. Moje dzieci nie mają się w co ubrać.

– No głupia. Robótki manualne?! Nie możemy ryzykować pokazania mężczyznom jakiejkolwiek części naszej kobiecości. Czyż nie powinnyśmy być w dobrej formie, jeżeli wszyscy zgromadzeni mężczyźni tam będą, a jakaś kobieta będzie musiała wspinać się po nich, podciągając spódnicę i pokazując swojego… George’a Busha? jeżeli jako pierwsze dotrzemy na nasze miejsca, nikt nie zauważy, iż mamy ubrania ciasno owinięte wokół ciała. A kiedy rozwiniemy brody, które przykleimy do naszych podbródków, któż podejrzewałby, iż nie jesteśmy mężczyznami? Wystarczy spojrzeć na naszych obecnych przywódców. Przechodzą w przebraniach członków o wiele bardziej sfatygowanych niż nasze. Z pomocą fryzury ty też możesz stać się najpotężniejszą postacią w mieście. I to właśnie z ich powodu przysięgam na ten wspaniały dzień, iż muszę odważyć się na tak śmiały czyn. Mam nadzieję, iż w jakiś sposób będę w stanie przejąć władzę i zrobić coś dobrego dla ludzi. Bo nasze obywatelstwo to my wszyscy i pozostawieni samym sobie.

– Ale jak zgromadzenie kobiet z kobiecymi umysłami może oczekiwać, iż trafi do ludzi?

– O wiele lepiej niż ktokolwiek inny. W taki właśnie sposób. Mówią, iż młodzi mężczyźni, którzy zostali najbardziej wydymani, są również najskuteczniejszymi mówcami. Mawiam, iż dokładnie do tego przystosowała nas natura.

– Nie jestem tego taka pewna. Doświadczenie to niebezpieczna rzecz.

– Cóż, czyż nie po to tu teraz jesteśmy? Aby ćwiczyć to, co zamierzamy tam powiedzieć? No dalej, przypnijcie brody. I to dotyczy wszystkich, które ćwiczyły sposób, w jaki należy mówić.

– Przepraszam, przyjaciółko, ale czy jest tu ktoś, kto nie wie w jaki sposób należy mówić?

– No dobrze, w takim razie może przypnij sobie brodę i udawaj mężczyznę. Ja również założę swoją, na wypadek gdybym chciała coś skomentować.

– Czy to drogi Frank Sagerman? Moja droga, cóż to za absurdalny widok.

– Absurdalny?!

– Wygląda, jakby ktoś przykleił brodę grillowanemu kalmarowi.

– Naprawdę, Crystal, potraktuj to poważnie. Proszę. Na litość boską. Oczyszczaczu, zrób obchód z ofiarną cipką. Członkowie zgromadzenia wchodzą do uświęconego obszaru. Wy tam, przestańcie paplać! Podejdźcie i zajmijcie miejsca. Kto chce przemówić do zgromadzenia?

– Ja! Ja chcę!

– No dobrze, w takim razie załóż to i niech twoje przemówienie będzie pomyślne.

– Dobrze, jestem gotowa.

– Możesz mówić.

– Nie dostanę najpierw drinka?

– Drinka?

– Panie, a po co niby założyłam tę girlandę?

– Złaź stamtąd! Na prawdziwym zgromadzeniu zrobiłabyś nam to samo.

– Na prawdziwym zgromadzeniu nie piją?

– Posłuchaj samej siebie: „Potrzebują drinka”.

– Na Artemidę, jasne, iż tak. I piją z gwinta. Chodzi mi o to, iż ich dekrety, gdy pomyślisz o ich uzasadnieniu, są niczym brednie pijaków. Na Boga, urządzają też libacje. Bo jak inaczej przebrnęliby przez te wszystkie długie przemówienia, gdyby nie mieli wina? I wrzeszczą na siebie jak pijacy. A policja zawsze w końcu odciąga facetów, którzy musieli iść w pochodzie.

– Po prostu tam spieprzaj. Proszę cię, jesteś bezwartościowa.

– Na Zeusa, mam już dość tego prażenia się w tej śmierdzącej brodzie.

– Czy jest wśród nas inny kandydat na mówcę?

– Ja!

– W takim razie, załóż to. Mów ładnie. Wesprzyj się mocno o swoją laskę, jak mężczyzna.

– Zwróciłabym się do was, do publiczności, jak do jednego ze zwykłych mówców siedzących cicho i słuchających bardzo dobrego przemówienia. ale jeżeli chodzi o moje prawo głosu, to mówię wam, iż w pubach zakazujemy używania beczułek do przechowywania wody, gdy mogą one pomieścić wino! Na boginie, to zła polityka.

– Na boginie, idiotko, gdzie podział się twój rozum?!

– O co ci chodzi? Nie prosiłam o drinka! Boże, nie, ale przeklinałaś na boginie, kiedy powinnaś być mężczyzną.

– Na Apollo!

– Nie zrobię kolejnego kroku w kierunku stania się członkinią zgromadzenia dopóki wszystko nie będzie w porządku.

– Daj mi jeszcze raz tę girlandę. Chcę jeszcze raz przećwiczyć swoje przemówienie. Myślę, iż mam je już dobrze opanowane.

– W moim mniemaniu, członkinie zgromadzenia…

– Jeszcze raz!

– Ty głupia dziwko! Nazywasz ich członkiniami!

– Przepraszam. To wina tamtego faceta. Widziałam go i myślałam, iż zwracam się do kobiety.

– Wracaj tam. Aby ocenić twoje umiejętności, najlepiej będzie, jeżeli założę tę girlandę i sama to zrobię. Błagam bogów, aby dzisiejsze obrady zakończyły się sukcesem. Mój wkład w tym kraju jest równy waszemu, ale jestem zirytowany i przygnębiony prowadzeniem polityki. Jako iż widzę, iż stale zatrudnia łajdaków jako swoich przywódców. jeżeli jeden z nich byłby cnotliwy tylko przez jeden dzień, wynagrodziłby w ten sposób bycie niegodziwym przez dziesięć. Zwracasz się do innego, a on powoduje jeszcze gorsze kłopoty. Wreszcie, rozumiem, jak trudno jest przemówić do rozsądku mężczyznom tak upartym jak wy, którzy nieustannie boją się tych, którzy chcą się z nimi zaprzyjaźnić i konsekwentnie łapią tych, którzy tego nie chcą.

– Na Afrodytę, dobrze powiedziane!

– Żałosne! Przeklinałaś na Afrodytę!

Czyż nie byłoby uroczo, gdybyś wyrzuciła to z siebie na zgromadzeniu?

– Ale nie zrobiłabym tego.

– Zatem nie nabieraj teraz tego nawyku, dobrze? A co do tego sojuszu, kiedy badaliśmy tę kwestię, ludzie powiedzieli, iż jeżeli polis… „Polis upadnie, jeżeli nie zostanie ratyfikowane.” ale kiedy w końcu zostało ratyfikowane, ludzie przez cały czas byli niezadowoleni. I choćby najbardziej zagorzały zwolennik sojuszu musiał w pośpiechu opuścić miasto.

– Ten mężczyzna jest inteligentny.

– To jest sposób na wyrażenie swojego poparcia. A wy, sprawujący najwyższą władzę ludzie, jesteście odpowiedzialni za ten bałagan! Za to, iż pobieracie obywatelską pensję ze środków publicznych. Każdy z was zastanawia się, jak może osobiście zyskać. A więc jeżeli posłuchacie mojej rady, uciekniecie od swojego modelu. Proponuję, abyśmy przekazali zarządzanie polis kobietom, ponieważ są one naprawdę kompetentne jako skarbnicy i zarządcy w naszych własnych domach. A ich charakter jest o wiele lepszy od naszego, co zademonstruję. Farbują waszą wełnę w gorącej wodzie zgodnie ze starożytnym zwyczajem. Każda z nich. Nigdy nie zobaczycie, by próbowały czegoś nowego, w przeciwieństwie do ateńskiego polis, które nigdy nie walczy o to, by dobrze radzić sobie ze sprawdzoną metodą. Zawsze bezmyślnie bawią się jakąś bezsensowną nowością. Tymczasem kobiety zajmują się gotowaniem, tak jak zawsze. Noszą ciężary na swoich głowach, tak jak zawsze. Świętują Tesmoforie, tak jak zawsze. Doprowadzają swoich mężów do szału, tak jak zawsze. Lubią piec ciasteczka, tak jak zawsze. Ukrywają swoich kochanków w domu, tak jak zawsze to robiły. Kupują sobie drobne dodatki, tak jak zawsze. Lubią nierozcieńczone wino, tak jak zawsze. Lubią się pieprzyć, tak jak zawsze. A więc, Panowie, przekażmy zarządzanie polis kobietom i nie kwestionujmy tego, ani nie pytajmy, co planują osiągnąć. Po prostu pozwólmy im rządzić.

Wystarczy wziąć pod uwagę dwie kwestie. Po pierwsze, jako matki chcą chronić żołnierzy. A po drugie, kto jest bardziej kompetentny w dokonywaniu zakupu racji żywnościowych dla żołnierzy niż matki, które ich urodziły? Nikt nie jest bardziej pomysłowy w zdobywaniu funduszy niż kobieta. A władczyni nigdy nie zostałaby oszukana, ponieważ kobiety są specjalistkami w oszukiwaniu. Pominę inne argumenty. Przyjmijcie moje postanowienie, a będziecie żyć szczęśliwie.

– Dobrze powiedziane, najdroższa Praksagoro.

– Cóż za umiejętności, cóż za umiejętności! Gdzie nauczyłaś się tak przemawiać, moja droga?

– No cóż, nauczyłam się żyjąc na świeczniku mojego męża i słuchając oratorów.

– Nic dziwnego, Pani, iż robisz takie wrażenie i jesteś tak rozsądna. Urocza, bardzo urocza.

– Co więcej, my, inne kobiety, niniejszym wybieramy cię na generała, jeżeli powiedzie ci się ten twój plan.

– Tak będzie.

– Oby.

– Ale co, jeżeli Rishi Sunak niedługo spróbuje rzucić ci wyzwanie? Jak zamierzasz sobie z nim poradzić na zgromadzeniu?

– Wówczas… Powiem, iż jest szalony.

– Ale wszyscy to wiedzą.

– Wtedy powiem, iż jest niebezpiecznym psychopatą.

– To też wszyscy wiedzą.

– Cóż, wtedy powiem, iż facet, który wykonuje tak złą robotę, „wygrywając wybory” z pewnością wykona świetną robotę kierując miastem.

– A jeżeli Stary Donald z wyłupiastymi oczami będzie cię napastował?

– Wówczas powiem mu, żeby poszedł i rzucił okiem na tyłek psa!

– Ale co, jeżeli spróbują cię wydymać?

– Cóż, też ich wyrucham. Sama też znam wiele sztuczek.

– pozostało inne zagrożenie, o którym nie rozmawiałyśmy. Co zrobisz, jeżeli policja spróbuje cię dopaść?

– Będę na nich gotowa w ten sposób! Nie dopadną mnie.

– A jeżeli cię podniosą, reszta z nas… poprosi ich, żeby cię postawili na ziemi.

– Tak czy inaczej, uważam, iż wymyśliłyśmy dobry plan, ale jedną rzeczą, nad którą zbytnio się nie zastanawiałyśmy, jest to, w jaki sposób będziemy pamiętać o podniesieniu rąk podczas głosowania. Jesteśmy przyzwyczajone do podnoszenia nóg.

– To trudne. Wystarczy pamiętać, iż głosujemy rozprostowując garnitur i podnosząc prawą rękę. Tak, bardzo dobrze. Bardzo dobrze. No dobra, chcę, żebyście wszystkie rozprostowały krawaty, garnitury i włożyły brody. A kiedy zrobicie to prawidłowo, chcę, żebyście sięgnęły po peleryny mężów, które pożyczyłyście… i udrapowały je. Po prostu je udrapujcie. Udrapujmy je. We adekwatny sposób. Wreszcie oprzyjcie się mocno na laskach, kiedy będziecie chodzić i śpiewajcie jak starzy faceci, w stylu country.

– Świetne instrukcje.

– Chodźmy już, ponieważ podejrzewam, iż niektóre kobiety z tego kraju są już w drodze na Pnyks. No, dalej mężczyźni! Jako iż wojna na Pnyksie odbywa się przed świtem wrócę do domu z grubą ilością niczego!

– Panowie, czas na nasz marsz! A „panowie” to słowo, którego musimy używać. Nie pozwólmy, by wyleciało nam z głowy, bo ryzykujemy niemało, jeżeli przebrałyśmy się do tak mrocznego i brawurowego czynu.

– A więc czas na zbiórkę, Pani… Panowie.

– Magistrat podpisał ostrzeżenie. Każdy, kto czuje się na siłach, by przyjść wcześnie, zadowolony ze śniadania w postaci zupy czosnkowej, z ostrym spojrzeniem w oku i pokryty kurzem, nie otrzyma wynagrodzenia za zgromadzenie.

– Ej Steve, John i Dave, ruszajmy się. Uważajcie na swój krok. Nie zdawajcie się być nieszczere w roli, którą macie do odegrania.

– A kiedy już zdobędziemy bilety, usiądźmy razem i podnieśmy ręce głosując za tym cokolwiek zaproponują nasze panie.

– Co ty mówisz?! „Panowie” to słowo, którego powinnaś użyć.

– Zatem upewnijmy się, żeby po prostu zająć miejsce członka zgromadzenia z miasta, który nigdy wcześniej w nim nie uczestniczył.

– Kiedy płaca była tylko płacą minimalną, zajmowali się plotkami. Teraz walczą o miejsca siedzące.

– W starych dobrych czasach, ze szlachetnym… Williamem Pittem Młodszym, nie było nikogo, kto odważyłby się plotkować o sprawach politycznych za garść pieniędzy.

– Nie, każdy pojawiał się na zgromadzeniu z torbą na lunch: coś do pi…cia, suchy chleb, trzy cebule i kilka oliwek.

– Teraz mówią o podniesieniu płacy za wykonywanie usług publicznych. Niczym zwykli robotnicy.

– Co się dzieje? Zbliża się świt. Nigdzie nie widać mojej żony. Nie śpię od wieków, bo muszę się… wysrać. Próbuję znaleźć moje buty i płaszcz w ciemności. Szukałem ich wszędzie i nie mogę znaleźć. I przez cały czas ten młody człowiek dobijał się do moich tylnych drzwi, więc koniec końców chwyciłem tę oto sukienkę mojej żony, założyłem jej śliczne pantofle i… Gdzie mężczyzna może znaleźć miejsce na uboczu, żeby się wysrać? Cóż, przypuszczam, iż w nocy wszystkie miejsca są do tego dobre. O tej porze nikt nie zobaczy, jak sram. O Boże, jakim głupcem byłem żeniąc się w moim wieku! Zasługuję na dobrą chłostę. Możecie być pewni, iż nie wyszła w celu załatwienia żadnej przyzwoitej sprawy. W każdym razie, muszę załatwić swoje sprawy.

– Któż to?! Na pewno nie mój sąsiad, gaduła.

– Sza!

– Na Zeusa, we własnej osobie. Powiedz, co to za żółte coś na tobie? Jakiś chory ptak trafił cię odchodami?

– Co? Nie, nie, musiałem wyjść z domu i założyć żółtą sukienkę mojej żony.

– Gdzie twój płaszcz?!

– Cicho!

– Gdzie twój płaszcz?

– Nie wiem. Szukałem go w całej sypialni i nie znalazłem.

– Zatem dlaczego nie poprosiłeś żony, żeby ci powiedziała, gdzie on jest?

– Nie mogłem, Dionizosie. Tak się składa, iż nie ma jej w domu. Wymknęła mi się z domu i obawiam się, iż kombinuje nic dobrego.

– Jakie są szanse? Dokładnie to samo przydarzyło się mnie. Kobieta z mojego domu uciekła z moimi ubraniami. Nie byłoby to takie irytujące, ale zabrała też moje buty.

– Ja też nie mogłem znaleźć swoich butów, Dionizosie. Ale musiałem się wysrać, więc zarzuciłem na stopy te czółenka i wypadłem pędem z domu. To znaczy, nie chciałem nasrać na materac, bo właśnie został wyczyszczony.

– Co ona może robić? Czy któraś z jej przyjaciółek zaprosiła ją na…

– Pewnie tak.

– …na śniadanie?

– To znaczy z tego co wiem, to nie ma jej u Trumpa.

– Musisz srać na cumę.

– Ja muszę się zbierać na zgromadzenie. O ile uda mi się przechwycić mój garnitur. To jedyny, jaki mam.

– Ja też. Tak. Jak tylko skończę… Sranie. Jakiś rodzaj korka analnego zablokował mi odbyt.

– Tak jak zawsze w Kanale Sueskim.

– No. W każdym razie, jestem dość spięty.

– Na razie.

– O bogowie, co ja teraz zrobię? Ten obecny kłopot nie jest moim jedynym zmartwieniem! Co się stanie, gdy coś zjem? Gdzie się podzieje kupa?! Jak na razie, ten facet ze ślepej uliczki zaryglował mnie dość mocno. Są tu jacyś lekarze? Jacyś eksperci od dup znający się na moim stanie? Pan. Wygląda na to, iż zna się Pan na rzeczy. Ale przypuszczam, iż Pan odmówi. Niech ktoś natychmiast zadzwoni do Piersa Morgana. jeżeli chodzi o stękanie i pojękiwanie, to jest to człowiek, do którego można zadzwonić, gdy ktoś jest pełen gówna. O kurwa. Pani Ejlejtyjo, bogini porodu, nie zawiedź mnie, gdy mnie rozrywa i jestem zakorkowany. Nie lubię odgrywać roli postaci komicznej.

– Chyba nie srasz, co?

– Kto? Ja? Nie, nie, już nie. Na Boga, znów jestem na chodzie.

– Czy to sukienka twojej żony, Panie?

– Tak! W domu było ciemno, kiedy przez pomyłkę ją chwyciłem. Ale powiedz mi, gdzie się podziewałeś?

– Byłem na zgromadzeniu.

– To znaczy, iż już się skończyło?

– Na Boga, tak. I to jeszcze przed świtem. A bramkarze mieli starą, pieprzoną zgrywę. Za spóźnienie jest kara.

– Ale i tak dostałeś wypłatę?

– Chciałbym. Jednakże wstydzę się przyznać, iż wróciłem do domu z pustymi rękoma.

– Więc nie dostałeś nic?

– Absolutnie nic, stary. Ani pieprzonego grosza.

– Co sprawiło, iż się spóźniłeś?

– Cóż, ten ogromny tłum pojawił się masowo na Pnyksie. To rekord wszechczasów. Wszyscy myśleliśmy, iż to jacyś najeźdźcy. Tłum był tak bladolicy, iż aż strach. Więc nie dostałem wypłaty i nikt inny też jej nie dostał.

– Zatem nie dostałbym wynagrodzenia, gdybym poszedł tam teraz.

– Nie, jeżeli poszedłbyś, zanim kogut skończyłby piać.

– Do diaska. Biada mi. Brak tej zapłaty dla mnie, który jeszcze żyję, równa się z tym, iż wszystko, co mam… przepadło. Ale co mogło wpłynąć na to, iż tak wcześnie zgromadził się aż taki tłum?

– Cóż, mogło być jedynie tak, iż Przewodniczący postanowił zaplanować obrady na temat zbawienia polis. I na to, Zezowaty Donald, wszedł na podium. A ludzie po prostu wrzeszczeli i oczerniali jego imię.

„Jak on śmie pouczać nas o naszym zbawieniu nie mniej ni więcej, skoro nie potrafi choćby uratować własnych powiek!”

A on rozejrzał się i powiedział: „Jak mogę temu zaradzić?”. Gdybym tam był, powiedziałbym: „Zmiel czosnek i figi, i dodaj do tej mieszanki wilczomlecz spartański, i posmaruj nią powieki przed snem, idioto!”. A potem ten odnoszący sukcesy Kwasi Kwarteng wszedł na podium. Miał na sobie tylko koszulę, ale upierał się, iż to płaszcz. I zwrócił się głównie do mas.

Widzicie, sam potrzebuję trochę zbawienia. Wystarczyłyby jakieś cztery kawałki. Niemniej jednak, nauczę was, jak ocalić polis i jego ludzi. Gdyby handlarze materiałami oddawali zimowe płaszcze w czasie zimy, nikt z nas nie złapałby już zapalenia płuc. Gdyby sklepy otworzyły swoje drzwi dla biednych i potrzebujących po tym, jak zbankrutowali, to choćby Ikea, która nie była otwarta zimą, znalazłaby dla nich darmowe kołdry.

– Jak milusio. Cóż za szlachetna myśl.

– No i wtedy na podium wszedł przystojny młody mężczyzna. Wygląda trochę jak Timothée Chalamet. I zasugerował przekazanie polis kobietom. Ludzie tam, wszyscy ludzie po prostu wykrzykiwali jego imię. Ale kilku z południa wydali z siebie głębokie pomruki.

– Na Boga, mieli rację.

– Cóż, byli w mniejszości i mówca ich zagłuszył. Dla niego kobiety nie mogą zrobić nic złego, a ty nic dobrego.

– Jak brzmią jego argumenty?

– Najpierw nazwał cię przestępcą.

– Odpierdol się! A jak nazwał ciebie?

– Dojdziemy do tego, stary. I nazwał cię oszustem.

– Tylko mnie?

– I informatorem.

– Tylko mnie?!

– Cóż, ciebie i tych pomagierów na widowni.

– Cóż, to zupełnie inna historia.

– Dalej mówił, iż kobieta to istota pełna rozumu i przynosząca zyski. I nigdy nie ujawnia sekretów wieczorów otwartych dla pań. W przeciwieństwie do ciebie i mnie, którzy ujawniamy to, co mówimy w czasie rady przez cały cholerny czas.

– Przynajmniej ten ostatni argument jest jak najbardziej prawdziwy.

– Powiedział, iż kobiety pożyczają sobie nawzajem kubki do picia, biżuterię, sukienki, pieniądze po cichu i bez świadków. Bez żadnych zahamowań. W przeciwieństwie do ciebie i mnie, którzy cały czas oszukujemy i kradniemy.

– Oszukujemy choćby wtedy, gdy są świadkowie.

– Kontynuował swoją długą pochwałę kobiet. Nie kłamią, nie próbują się nawzajem zadźgać, nie pozywają się nawzajem, nie obalają demokracji. Ale tak naprawdę… Koleś, to naprawdę dobre.

– I co przegłosowano?

– Aby przekazać polis w ich ręce. Wydaje się, iż to jedyna rzecz, której nie próbowano.

– I to przeszło?

– Właśnie to, kurwa, powiedziałem.

– Przepraszam, więc to one są odpowiedzialne za wszystko? Co było sprawami obywateli.

– Zgadza się.

– Więc nie będę już chodził do sądu, ale moja żona tak?

– Nie będziesz już zajmował się osobami na twoim utrzymaniu, będzie to robiła twoja żona.

– Nie będę już musiał budzić się o świcie?

– Na Boga, nie. To wszystko jest teraz sprawą kobiet.

– Możesz siedzieć w domu, jęcząc i pierdząc przez cały dzień.

– Ale w tym tkwi niebezpieczeństwo dla mężczyzn w naszym wieku. Kiedy już przejmą władzę, zmuszą nas wbrew naszej woli do…

– Do czego?

– Cóż, do ruchania ich.

– A co jeżeli nie możesz?

– Nie zrobią nam śniadania.

– No cóż, więc lepiej bądź w tym dobry. Wtedy będziesz mógł siedzieć w domu, jeść śniadanie i bzykać się cały dzień.

– Cóż, muszę zostać odrzucony. Ale miło cię widzieć.

– Ciebie również. Trzymaj się. Mam nadzieję, iż polityka okaże się dla nas sprzyjająca.

– Ty też, Prince.

– No dalej. Czy jakiś mężczyzna nas śledzi? Odwróćcie się. Rozejrzyjcie się. Pilnujcie się. W okolicy jest wielu złych ludzi. Jeden z nich może być z tyłu i sprawdzać naszą aparycję.

– Maszerując tupcie nogami tak głośno, jak tylko potraficie.

– Przyłapanie na gorącym uczynku zhańbiłoby nas w oczach mężów. Więc trzymajcie się blisko, patrzcie w tę i z powrotem, w lewo i prawo, aby uniknąć katastrofy dla naszej operacji.

– Chodźmy, niech pył wzniesie się w powietrze. Jesteśmy już blisko miejsca, z którego wyruszyłyśmy na zgromadzenie. Spójrzcie, możecie zobaczyć dom naszej Dowódczyni, która obmyśliła plan, który obywatele teraz uchwalili.

– Nie ma więc potrzeby, byśmy kręciły się po okolicy z brodami na podbródkach.

– Ktoś mógłby nas zobaczyć za dnia i wydać. Więc chodźcie tędy, cień przy ścianie domu uchroni nas przed wzrokiem innych i doprowadźcie się do wcześniejszego stanu.

– I nie wychylać się zanim nie zobaczę Dowódczyni wracającej ze zgromadzenia. A więc pośpieszcie się! Pozbądźcie się tych okropnych worków włosia z policzków. Już wystarczająco niechętnie je nosimy.

– Mamy szczęście, drogie panie. Sprawy potoczyły się dokładnie tak, jak zaplanowałyśmy. Ale spieszcie się. Musicie zdjąć krawaty i garnitury, i pozbyć się tych bród z twarzy. Ty tam, zdejmij tę brodę i doprowadź te kobiety do jakiegoś porządku. Sama chcę zwrócić do domu rzeczy, które pożyczyłam od męża, zanim mnie przyłapie.

– Wszystko zostało ściągnięte, tak jak kazałaś. Jesteśmy gotowe na dalsze instrukcje. I posłusznie wykonamy wszystko, co uznasz za najbardziej pomocne. Wiem, iż nigdy nie spotkałam kobiety bardziej imponującej niż ty.

– To bardzo słodkie. Zostańcie na miejscu. Wykorzystam was wszystkie jako doradców i rząd, do którego zostałam wybrana. Tak, muszę przyznać, iż na zgromadzeniu, pośród wszystkich niebezpieczeństw, wszystkie byłyście bardzo męskie.

– Kurwa! Mam nadzieję, Praksagoro, iż jesteś świadoma tego, gdzie się podziewałaś.

– Czy to pańska sprawa, Panie?

– Czy to moja sprawa? Cóż za głupota!

– Myślisz, iż byłam w domu jakiegoś kochanka?

– Może w więcej niż jednym.

– A więc dobrze. Jest sposób na to, byś to sprawdził.

– Jak?

– Sprawdź, czy czujesz na mnie perfumy.

– A to kobieta nie może się pieprzyć bez użycia perfum?

– Nie ja. Co za szkoda.

– To dlaczego wyszłaś z domu tak wcześnie, nie mówiąc mi o tym i zabierając ze sobą mój płaszcz?

– Kobieta, którą znam, rodziła i poprosiła mnie, żebym jej towarzyszyła.

– A ty nie mogłaś dać mi znać, iż wychodzisz?

– Nie pomyślałam o przyprowadzeniu jej do łóżka męża w jej stanie.

– Mogłaś mi przynajmniej powiedzieć.

– Coś tu jest nie tak! Ja pierdolę!

– Na boginie, wcale nie! Służąca, która po mnie przyszła, poprosiła, żebym przyszła od razu. Rzuciłam wszystko i poszłam tak, jak stałam.

– Więc dlaczego, dlaczego nie wzięłaś swojej własnej sukienki, a zamiast tego ukradłaś mój płaszcz i w najbardziej chamski sposób zostawiłaś mnie tam, jak zwłoki w Hadesie? Ułożyłaś mnie trochę jak do pochówku.

– Ale na zewnątrz jest tak zimno, a ja jestem taka chuda i delikatna, więc założyłam twój płaszcz, żeby było mi ciepło. Jednak zanim wyszłam, okryłam szczelnie mężusia.

– A dlaczego, kurwa, moje spartańskie buty poszły z tobą?

– Cóż, nie chciałam, żeby twój płaszcz został skradziony, więc założyłam te buty, żeby moje kroki brzmiały tak, jakbyś to ty szedł tupiąc.

– Zdajesz sobie sprawę, iż kosztowałaś nas całe dni oczekiwania? Gdybym poszedł na zgromadzenie, moglibyśmy za to kupić litr benzyny.

– Nie przejmuj się tym. Urodziła chłopca.

– Kto? Zgromadzenie?

– Nie! Kobieta, której towarzyszyłam!

– No dobrze.

– Zatem zgromadzenie się odbyło?

– Na Boga, tak.

– Nie pamiętasz? Mówiłem ci, iż odbędzie się poprzedniego dnia.

– A, tak, teraz pamiętam.

– Więc choćby nie wiesz, co postanowiono?

– Nie mam zielonego pojęcia.

– Siadaj i żuj mątwę. Mówią, iż kobiety stoją na czele polis.

– W jakim celu? Po to żeby robić na drutach?

– Na Zeusa, nie. Aby zarządzać.

– Zarządzać? Zarządzać kim?

– Wszystkimi sprawami miasta.

– Na Afrodytę, polis ma przed sobą obiecującą przyszłość.

– Jak na to wpadłaś?

– Jest wiele powodów. od dzisiaj agresywni ludzie nie będą już mogli w żaden sposób haniebnie traktować polis. Koniec z krzywoprzysięstwem, koniec z oskarżeniami odnoszącymi się do molestowania przez Trumpa.

– Wielkie nieba! Nie róbcie tego. Odbierzecie mi wszystkie środki do życia.

– Proszę, pozwól swojej żonie mówić.

– Koniec z napadami, koniec z zazdroszczeniem innemu facetowi, koniec z noszeniem łachmanów, koniec z biednymi ludźmi, koniec z upominaniem się i przejmowaniem.

– Na Posejdona, to byłoby wspaniałe, gdyby było prawdziwe!

– Pozwól mi to wyjaśnić. I choćby mój Pan Hill nie ma nic do powiedzenia przeciwko mnie.

– Teraz musisz podsumować to z pomocą inteligencji i precyzyjnych myśli w celu obrony swoich towarzyszek, jako iż jest to dobrobyt dla wszystkich, aby twoja kreatywna pomysłowość została wykorzystana do radowania życia obywateli dzięki niezliczonych korzyści. Nadszedł czas, aby pokazać, na co stać tę pomysłowość.

– Wiesz, jak bardzo nasze polis potrzebuje planu na wypadek oblężenia. Więc opisz go w całości, upewniając się, iż nigdy wcześniej tego nie powiedziano, ani nie zrobiono. Wiesz, jak bardzo są tu po to, by słuchać w kółko tego samego.

– Ale koniec zwlekania. Tu i teraz musisz wcielić swój pomysł w życie.

– Publiczność najbardziej ceni sobie natychmiastową gratyfikację.

– W takim razie widzę, iż moje propozycje są wartościowe, ale strasznie martwię się o widzów. Czy są oni gotowi do poszukiwania nowych rozwiązań, a nie trzymania się tego, co oklepane i konwencjonalne?

– Nie przejmuj się powoływaniem się na to, co nowe. Dla nas obojętność wobec precedensu ma pierwszeństwo przed jakąkolwiek inną zasadą rządzenia.

– A zatem niech nikt się nie sprzeciwia, ani nie przerywa, dopóki nie zrozumie w pełni mojego planu. Proponuję, aby każdy posiadał wszystko, co wspólne i żył na równych prawach. Koniec z bogatym tu i biednym tam. Koniec z podziałem na człowieka z dużą farmą i człowieka bez kawałka ziemi wystarczającego choćby do pochówku, człowieka z wieloma niewolnikami i człowieka nie posiadającego choćby jednego sługi. Proponuję taki sam standard życia dla wszystkich.

– Wszystkich?

– Wszystkich.

– Wszystkich?

– Wszystkich!

– W jaki sposób będzie taki sam dla wszystkich?

– Wszystkich!

– Dobrze już.

– Gdybyśmy jedli łajno, załapałbyś się na pierwszy kęs.

– No pięknie, będziemy dzielić się też łajnem.

– Na Boga, nie. Przerwałeś mi w połowie zdania. Jak już miałam powiedzieć, każdy będzie posiadał wszystko, co wspólne. Moim pierwszym działaniem będzie uwspólnianie pieniędzy za ziemię i inne nieruchomości. My, kobiety, będziemy zarządzać centralną pulą z oszczędnością i dobrym osądem, i dobrze się wami zaopiekujemy.

– A co z mężczyzną, który nie ma ziemi, a całe swoje złoto i srebro ma ukryte?

– Cóż, będzie miał swój wkład do centralnej puli.

– A jeżeli to zrobi, sam siebie wyczyści do zera. W końcu w ten sposób zdobyliśmy pieniądze.

– Ale i tak mu się to nie przyda.

– Jak to?

– Nikt nie będzie zmuszany do robienia czegokolwiek z biedy. Każdy będzie miał wszystko, czego potrzebuje: chleb, solone ryby, ciastka jęczmienne, płaszcze, wina, girlandy, a choćby ciecierzycę.

– Więc gdzie jest jego zysk w tym, iż nie ma swojego wkładu we wspólny budżet? jeżeli go znajdziesz, powiedz mi.

– Czyż nie jest prawdą, iż mężczyźni, którzy mają to wszystko, są teraz największymi złodziejami?

– Wcześniej, mój przyjacielu, tak rzeczywiście było. Kiedy żyliśmy w poprzednim systemie. ale teraz, gdy wszyscy będą żyć ze wspólnego funduszu, gdzie jest zysk z opierania się?

– No dobrze. A co, jeżeli komuś spodoba się dziewczyna i będzie chciał ją bzyknąć? Weźmie kwotę należną za nią z tego wspólnego funduszu, a kiedy się z nią prześpi, dostanie wszystko, co jest powszechnie pożądane.

– Nie. Będzie mógł się z nią przespać za darmo. Sprawiam, iż wszystkie te dziewczyny stają się wspólną własnością, aby mężczyźni mogli z nimi sypiać i robić dzieci, jak im się podoba.

– No dobrze, a czy nie będzie tak, iż każdy będzie próbował znaleźć najładniejszą dziewczynę i ją przelecieć?

– Cóż, te drugiego sortu będą siedziały tuż obok tych najlepszych. jeżeli mężczyzna chce tych ostatnich, jeżeli mężczyzna chce pieprzyć te ładne, musi najpierw przelecieć swój przydział.

No dobrze, ale co z nami, starszymi mężczyznami? jeżeli będziemy musieli bzyknąć te brzydkie, nasze kutasy będą opróżnione do zera, kiedy dotrzemy do miejsca, w którym są te najlepsze.

– Nie będą narzekać. Nie bój się, nie będą narzekać.

– Co masz na myśli? Narzekać na co?

– Na to, iż nie mogą się z tobą przespać. Tak czy inaczej, już i tak masz ten problem.

– Racja, twoja strona równania ma pewien sens. Zrobiłaś to tak, iż żadna kobieca dziura nie zostanie pozostawiona bez korka. Ale co chcesz zrobić dla mężczyzn?! Kobiety będą unikać brzydkich i wybierać przystojnych!

– Cóż, gorsi mężczyźni będą musieli śledzić przystojnych młodych mężczyzn na ulicach po przyjęciach i obserwować miejsca publiczne, ponieważ od dzisiaj żadna kobieta nie będzie mogła sypiać z wysokim i przystojnym bez szybkiego zakwaterowania brzydali i tych tam.

– No dobrze. Przypuszczam więc, iż faceci tacy, jak on, będą w stanie wsadzić nos w najlepsze z nich.

– Na Apollo, tak będzie. Co więcej, ten pomysł sprzyja zwykłym ludziom. Byłby to świetny żart z wielkich zdjęć nowego iPhone’a 14 Extra Plus, kiedy facet z małą cegłą, Nokią, mówi: „Odsuń się i poczekaj, aż skończę. Teraz będziesz zadowalał się resztkami”.

– No dobra. Jakim cudem pod waszym reżimem jakikolwiek mężczyzna będzie w stanie rozpoznać swoje własne dzieci?

– Dlaczego miałby to robić? Wszyscy w młodszym pokoleniu będą uważać wszystkich starszych mężczyzn za swoich ojców.

– Ach, no tak. W porządku. Przypuszczam, iż od dzisiaj synowie zaczną metodycznie dusić każdego starszego mężczyznę, skoro już udusili swoich uznanych ojców. Co zrobiliby obcemu mężczyźnie? Nie tylko go uduszą, ale nasrają też na jego zwłoki!

– Naoczni świadkowie na to nie pozwolą. Wcześniej pozwalali. Gdy synowie bili własnych ojców, nikt nie mrugnął choćby okiem. Jednakże teraz, jeżeli mężczyzna usłyszy, iż inny jest atakowany, będzie się bał, iż ofiarą jest jego własny ojciec i będzie walczył z napastnikami.

– Brzmi dobrze. ale jeżeli Książę Andrzej lub Andrew Tate zaczną się kręcić w pobliżu mnie i nazywać mnie „tatusiem”, to będzie to obrzydliwe.

– Cóż, przychodzą mi na myśl bardziej obrzydliwe rzeczy, stary.

– Na przykład?

– Benius Shapiro twierdzi, iż jest twoim ojcem i zaczyna cię całować.

– jeżeli tak by się stało, to tylko tego pożałuje.

– Tak, a ty poczułbyś odór dupka.

– Racja.

– Jednakże oni wszyscy urodzili się przed moim dekretem, więc nie musisz się martwić, iż będą cię całować.

– Byłoby mi przykro, gdyby tak było. Kto będzie uprawiał ziemię?!

– Niewolnicy. Twoim jedynym zmartwieniem będzie dosłownie wyszykowanie się, gdy zegar oznajmi, iż czas na kolację.

– A płaszcze? Kto je dostarczy? To uzasadnione pytanie.

– Na razie wystarczy nam bieżący zapas. Później po prostu… Utkamy nowe.

– Jeszcze jedno pytanie. Co jeżeli ktoś przegra sprawę sądową? Jak pokryje swoje wydatki? To nie byłoby sprawiedliwe, gdybyśmy pokryli je ze wspólnego funduszu.

– Przede wszystkim nie będzie żadnych procesów sądowych.

– Cóż, to stwierdzenie będzie twoją zgubą.

– Też tak uważam, kochanie.

– Ale dlaczego miałby być jakiś proces sądowy, drogie biedactwo?

– Z wielu powodów. Na Apollo, dla przykładu, gdy dłużnik odmawia zapłaty.

– Ale skąd wierzyciel wziął pieniądze na pożyczkę, skoro wszystkie fundusze są wspólne? Musi być złodziejem!

– Na Demeter, ona ma rację.

– Mam rację.

– Niech odpowie mi na to pytanie. Kolacja kończy się napadem. W jaki sposób osoby, które wdały się w bójkę zapłacą grzywny? Chyba zapędziłem ją teraz w kozi róg.

– Ukarzemy ich za pośrednictwem przydziału na żywność. Zmniejszenie go uderzy ich prosto w żołądek. Zastanowią się dwa razy, zanim znów zaczną się awanturować.

– Zatem nie będzie więcej złodziei?

– Nie. Dlaczego ktoś miałby kraść to, co ma do podziału?

– Koniec z napadami na ulicy w nocy?

– Nie, gdy śpisz w domu.

– Ale choćby nie wtedy, gdy wychodzisz na miasto, jak to było wcześniej. Wszyscy będą zadowoleni ze swojego stanu. jeżeli ktoś zażąda twojej peleryny, po prostu mu ją daj. Po co podejmować walkę? Po prostu idź do wspólnego sklepu i załatw sobie lepszą.

– A co jeżeli mężczyźni przez cały czas będą grać w kości?

– Aby wygrać co?

– Jaki standard życia ustanowisz?

– Taki sam dla wszystkich.

– Proponuję, żebyśmy przebudowali miasto w jedno wielkie gospodarstwo domowe, przerywając wszystkie wojny i rozbiory, żeby każdy mógł przychodzić i odchodzić, jak mu się podoba.

– Gdzie będzie podawana kolacja?

– Zamieńmy wszystkie gmachy sądów i porty w jadalnie.

– Co zrobisz z mównicami?

– Posłużą do przechowywania dzbanków na wodę i misek. A dzieci mogą ich używać do recytowania eposów o odważnych ludziach w bitwie lub o każdym mężczyźnie, który był tchórzliwy, żeby się wstydził dzielić z nami następny posiłek.

– Jak miło. Cóż za urocza myśl.

– A co zrobisz z urnami wyborczymi?

– Kochanie, ustawcie je na rynku przy pomniku Harmodiosa i używajcie ich do losowania. W ten sposób każdy mężczyzna wylosuje swój los i odejdzie ochoczo tam, gdzie wskaże mu wyciągnięty los. Oto herold. Poinstruuje tych na literę R, aby udali się na obiad do królewskiej [niesłyszalne] tych na T do odpowiedniego miejsca, a tych na G na targ zbożowy.

– G, jak w gorzale?

– Co ci przyszło do głowy, moje dziecko?

– Nie, G jak gourmet.

– A co z mężczyzną, który wylosował pusty los, co jeżeli wszyscy będą trzymali go z dala od stołu?

– Za naszych rządów tak się nie stanie. Zapewnimy wszystko wszystkim bez wyjątku. Każdy mężczyzna odejdzie od stołu pijany, z girlandą na piersi i pochodnią w dłoni. A gdy będzie szedł ulicami, kobiety będą go zaczepiać.

„Chodź do mnie, jest tu piękna młoda dziewczyna.”

„A tutaj – inna zawoła z okna na drugim piętrze – jest bardzo piękna i wyjątkowo blada dziewczyna. Możesz się z nią przespać, jeżeli najpierw prześpisz się ze mną.”

A gorszy mężczyzna będzie gonił przystojnych młodzieńców, krzycząc: Ej, ty, gdzie się wybierasz? I tak nic nie dostaniesz. Prawo mówi, iż najpierw musi przelecieć tego z perkatym nosem i brzydala.”

W międzyczasie możesz chwycić płatki swojej podwójnej gałązki figowej i onanizować się w drzwiach. Powiedzcie mi zatem, czy mój plan spotkał się z waszą aprobatą?

– Tak, jak najbardziej!

– W takim razie udam się na rynek, aby odebrać towary w miarę ich napływania. Wybiorę dziewczynę z donośnym głosem, aby była moją krzykaczką. To moje obowiązki jako kobiety wybranej do rządzenia. Muszę też zacząć przygotowywać kolację na dzisiejszy wieczór. I chciałabym, żebyś miał swój pierwszy bankiet właśnie tego dnia.

– Umowa jest taka, iż zaczynamy od razu?

– To właśnie ci mówię! A potem chcę położyć kres prostytucji!

– Dlaczego?!

– Czy to nie oczywiste, stary?

– Żeby te panie mogły mieć chłopaków tylko dla siebie.

– Zgadza się. Co więcej, niewolnice nie będą już mogły kraść wesołych serduszek wolnych chłopców. Mogą spać tylko z innymi niewolnikami i mogą przycinać owłosienie swojej cipki tylko w stylu [niesłyszalne].

– Chciałbym więc towarzyszyć ci u twego boku i dzielić się światłem reflektorów z ludźmi mówiącymi: „Patrzcie, idzie mąż Dowódczyni”.

– jeżeli chodzi o mnie, jeżeli mam zabrać swój dobytek na rynek, lepiej pozbieram wszystkie swoje rzeczy i zrobię inwentaryzację tego, co posiadam. Pa, pa. Możecie się pospieszyć? Tak, tak. Ty tam. Moja śliczna Panna sitko. Pierwszy przedmiot z mojego dobytku. Wyjdź tu szybko. Będziesz tragarzem niosącym kosz, dobrze przypudrowanym po opróżnieniu tak wielu worków mojej mąki. A kto będzie przewodniczącą? Panno Garnek, chodź tu. Na Zeusa, jesteś czarna. Musiałaś ugotować miksturę, której Rudy Giuliani używa do farbowania włosów lub czegokolwiek, co z nich zostało w dzisiejszych czasach. Stań obok niej, jesteś Panną czekającą. A wodzianka? Och, już tu jesteś. Dzban z wodą tutaj. A ty, podejdź tu jako osoba grająca na lirze, skoro tak często budziłaś mnie zbyt wcześnie, w środku nocy, by iść na zgromadzenie przy akompaniamencie twojej porannej melodii. Piękny dzwonek. Ktokolwiek ma miskę, niech podejdzie! Ciągle podchodzisz ze złej strony. Przynieś plastry miodu i połóż obok nich gałązki. Mogę dostać jedną? Chcę jedną. Nie lubię cię. Przynieś butelkę z oliwą w kształcie trójnoga. Nie oliwę z oliwek. Nie kolbę z wazeliną. Wydawaj małe rzeczy. Będą resztą parady jak Laemington Spa.

– Wyobraźcie sobie mnie, jak oddaję swoje rzeczy. Byłbym jedynym wykonawcą, praktycznie bez mózgiem. Na Posejdona, nigdy. Przede wszystkim będę musiał bardzo dokładnie sprawdzić i zbadać sytuację. Na podstawie samych słów nie zamierzam w tak bezmyślny sposób roztrwonić owoców mojego potu i gospodarności. Nie, dopóki nie zbadam dokładnie całej sprawy. Ty tam, o co chodzi z tymi przyborami? Przeprowadzasz się? Wyrzucasz je?

– Nic z tych rzeczy.

– Więc dlaczego są ustawione w ten sposób? To nie jest procesja. Ludzie organizują lombard, czy tak?

– Na Boga, nie. Przygotowujemy je do przekazania na rynku na rzecz polis. Takie jest prawo.

– Chcesz je oddać?

– Oczywiście.

– Niż je ocalić? Jesteś głupcem!

– Co powiedziałeś?

– Łatwo to zauważyć.

– Naprawdę?

– Mam nie przestrzegać prawa?

– Prawa?! Jesteś żałosny!

– Prawa, które zostało należycie uchwalone.

– Należycie uchwalone?! Jak bardzo można być głupim?!

– Głupim? Chcesz się bić?

– Czyż nie jesteś nie tylko głupi, ale i najbardziej naiwny na świecie?

– Bo robię to, co mi każą?

– Więc uważasz, iż rozsądny mężczyzna powinien robić to, co mu się każe?

– Tak, ponad wszystko inne.

– Nie! To właśnie robi imbecyl!

– Więc nie zamierzasz oddać swojego dobytku?

– Zamierzam być ostrożny. Najpierw chcę zobaczyć, co robią inni.

– Oczywiście przygotowują się do oddania swojego dobytku.

– Cóż, uwierzę, gdy to zobaczę.

– Tak w każdym razie mówią w mieście.

– Mówią? Pewnie, iż tak.

– Obiecują, iż osobiście oddadzą swój dobytek.

– Obiecują? Pewnie, iż tak.

– Niech Zeus cię zniszczy.

– Zniszczą? Z pewnością to zrobią. Taki jest plan. Słuchaj, naprawdę myślisz, iż ktokolwiek z mózgiem odda swoje rzeczy? To nie leży w naszym narodowym charakterze!

– To znaczy, iż powinniśmy tylko… brać?

– Na Zeusa, tak.

Bogowie są tacy sami. Wystarczy spojrzeć na ich posągi, by się o tym przekonać. Ilekroć modlimy się do nich, aby nam coś dali, stoją tam z wyciągniętymi rękami, z wewnętrzną częścią dłoni zwróconą w górę, nie po to, aby nam coś dać, ale aby coś od nas dostać.

– Wybacz. Słuchaj, wariacie, pozwól mi zająć się moimi sprawami. Te rzeczy trzeba spakować. Gdzie jest folia bąbelkowa, kochanie?!

– Naprawdę zamierzasz to zrobić?

– Na Zeusa, tak. Słuchaj, będą tu pakować świeczniki.

– Co za głupota nie poczekać i zobaczyć, co zrobią inni, a potem, i dopiero wtedy…

– Co zrobić?

– Odłożyć to i poczekać trochę dłużej.

– W jakim celu?

– Może pojawić się trzęsienie ziemi, jakaś złowróżbna błyskawica albo czarny kot przebiegający przez ulicę. To położyłoby kres ich zbiórce, ty psycholu!

– Nie byłbym zachwycony, gdybym czekał, a potem okazało się, iż nie ma już miejsca na zdeponowanie tych rzeczy!

– Brak miejsca? Nie martw się, przyjmą depozyt, choćby jeżeli poczekasz kilka dni.

– Jak to?!

– Znam tych ludzi. Są szybcy w głosowaniu nad czymś. Następnie zmieniają zdanie i odmawiają przestrzegania tego, co uchwalili.

– Przyniosą swoje rzeczy, przyjacielu.

– A jeżeli tego nie zrobią?

– Nie martw się, przyniosą.

– Powtarzam. A co jeżeli tego nie zrobią?

– Będziemy z nimi walczyć!

– A jeżeli będą mieli przewagę liczebną?

– Zostawię swoje rzeczy i pójdę do mojego pięknego domu.

– A jeżeli sprzedadzą twoje rzeczy?

– Rozwalą cię na kawałki.

– A jeżeli rozwalą mnie na kawałki?

– Zrobisz nam tym wielką przysługę!

– Jeffious Bezos na pewno wniesie swój wkład. Byłoby dla niego o wiele lepiej, gdyby najpierw mimowolnie się wysrał!

– Cholera.

– A Elon Muskius, geniusz, czy mógłby coś wnieść?

– Więcej niż Zuckerbergus.

– Ten facet straci wszystko, co ma.

– To dość drastyczne stwierdzenie.

– Wcale nie. Gdybym nie widział takiego szału przez cały czas. Nie pamiętasz tego dotyczącego importu sera?

– Jasne, iż pamiętam.

– I o tym, iż importujemy dwie trzecie naszego sera, co jest hańbą. I nie pozwól mi zaczynać wywodu na temat NFT. Pamiętasz to?

– Tak, to z pewnością było dla mnie złe. W zeszłym tygodniu kupiłem i zadedykowałem Atenie obraz małpy na desce. A mój pies i tak, kurwa, zdechł!

– Kurde, stary, naprawdę mi przykro z tego powodu. Czy nie przysięgaliśmy sobie ostatnio, iż świat zmieni się po COVIDzie? I iż BoJo (Boris Johnson) wykonał świetną robotę przeprowadzając nas przez to wszystko? ale kiedy się temu przyjrzeliśmy, okazało się, iż organizował tajne sympozja w czasie kwarantanny. Nim się obejrzeliśmy połowa jego partii również wyjechała do Sparty!

– Ale to już inna sprawa, proszę Pana.

– Stawianie na BoJo było kompletną wtopą. Teraz rządzą kobiety.

– I na Posejdona, chodzi mi o to, żeby mieć na nie oko, żeby mi nie dopierdoliły!

– Nie wiem, o co ci chodzi. No dalej, podnieście te rzeczy!

– Brzęczy mi w uszach.

– A teraz posłuchajcie tego. Obywatele, dobrze słyszeliście. W tym nowym układzie wszyscy obywatele są uwzględnieni. Ruszamy, idziemy prosto do domu Dowódczyni, gdzie wynik losowania zadecyduje o tym, gdzie każdy z was zje posiłek. Stoły są zastawione wszelkiego rodzaju smakołykami, a krzesła są przykryte poduszkami i narzutami. Wino jest mieszane w miseczkach, a perfumy są w pogotowiu. Filety rybne są na grillu, skwierczą. Bułki są w piekarniku. Tkają girlandy. Desery się pieką. Małe dziewczynki gotują grochówkę. Połowa parlamentu jest tam w swoich strojach jeździeckich, przygotowując się do lizania damskich cipek. I jest tam stary Johnson w swoim nowym garniturze i modnych czółenkach. Żartował z innym chwatem. Jego stare buty i zniszczony garnitur leżą odrzucone. To jest to, na co jesteście zaproszeni. Dołączcie się. Niewolnicy czekają z waszym chlebem powszednim. Wystarczy otworzyć usta.

– Skoro tak się sprawy mają, to jestem gotowy do drogi. Po co stać w miejscu, kiedy polis organizuje imprezę.

– Ej, dokąd się wybierasz, skoro nie oddałeś swojego dobytku?

– Na kolację.

– Wcale nie. jeżeli kobiety mają choć trochę rozumu, nie nakarmią cię, dopóki nie spłacisz swojego zobowiązania.

– Nie martw się, spłacę.

– Kiedy?

– Nie będę nikogo zatrzymywał.

– Co to znaczy?

– Ludzie na pewno oddadzą swoje rzeczy później niż ja.

– A na kolację i tak pójdziesz?

– Ależ oczywiście. Jak mógłbym nie pójść? Wszyscy rozsądni ludzie powinni współpracować z polis w każdy możliwy sposób.

– A co jeżeli kobiety cię nie wpuszczą?

– Spuszczę głowę i postawię im zarzuty!

– A jeżeli pobiją cię jak niewolnika?

– Pozwę je do sądu!

– A jeżeli będą się śmiać z twoich gróźb?

– Stanę w drzwiach.

– I co zrobisz? Powiedz mi!

– Ukradnę jedzenie, które ludzie przychodzą oddać.

– W takim razie lepiej wejdź za mną.

– Ty tam, pomóż podnieść mój majątek!

– Pozwól, pozwól, pozwól, iż ci pomogę.

– Nie, nie. Nie chcę wnosić mojego wkładu do domu Dowódczyni, i żebyś udawał, iż jego część należy do ciebie.

– Na Zeusa, potrzebuję jakiegoś planu, aby uratować majątek, który mam, a jednocześnie podzielić się dobrami, które dostają ci ludzie. Myślę, iż go mam. Muszę gwałtownie biec na kolację z resztą.

– Gdzie się podziali wszyscy mężczyźni? Kolacja musiała się już skończyć. Oto jestem, pokryta makijażem i ubrana w moją imprezową sukienkę, i po prostu stoję i pogwizduję sobie melodię z moją pułapką zastawioną, by złapać jednego z młodych mężczyzn, którzy przechodzą obok. Hurra, Muzy! Spłyńcie do tych ust z jakąś pikantną melodią.

– Tym razem zeszłaś na dół przede mną, stara wiedźmo. Wydawało ci się, iż zerwiesz winorośl i zwabisz jakiegoś faceta swoim śpiewem? jeżeli to zrobisz, zaśpiewam własną piosenkę. A jeżeli będziesz tylko podejrzanie nudna, to i tak znajdę w niej coś słodkiego i komicznego.

– W dupę sobie wsadź te swoje skargi i spadaj.

– Ty, moja droga, młoda Piper, weź swoje struny głosowe i wydmuchaj nam melodię, która jest tu naprawdę pożądana. Kto chce się dobrze bawić, musi się ze mną przespać. Finestra nie interesują dziewczyny, ale dorosłe kobiety. Nikt nie jest gotowy bardziej niż ja, aby naprawdę dobrze dbać o chłopaka, z którym mieszkam i nigdy nie uciekać do innego mężczyzny.

– Nie pogardzaj dziewczynami, bo miękkość tkwi w ich delikatnych udach i zakwita w cyckach. Ale ty, stara babciu, podetnij włosy i pomaluj twarz. Oto wybranka serca Ponurego Żniwiarza.

– Ty dziwko, mam nadzieję, iż twoja cipa odpadnie. A kiedy będziesz marzyć o ruchaniu, mam nadzieję, iż nie będziesz mogła znaleźć własnego tylnego siedzenia. A w łóżku, kiedy jesteś gotowa na całowanie, mam nadzieję, iż otworzysz ramiona i przytulisz węża.

– Ach, wszystko przeze mnie. Jestem samiuteńka w domu, moja matka wyszła, mój chłopak nie przyszedł. Nic więcej nie powiesz? A ty lepiej zadzwoń do dr Dildosa, żebyś mogła cieszyć się sobą. Bardzo proszę.

– Och, ty biedna mała zdziro, już masz ochotę na zabawkę dla dorosłych. Wygląda też na to, iż chcesz ssać kutasa przez wąż ogrodowy.

– Cóż, nigdy nie zabierzesz mi moich chłopięcych zabawek, nie zepsujesz mi mojej młodości, ani mi jej nie odbierzesz.

– No cóż, zaśpiewaj jakąkolwiek piosenkę, jaką chcesz i chodź tam i z powrotem jak kot. Żaden mężczyzna nie odwiedzi cię przede mną.

– W każdym razie nie na moim pogrzebie. A to nowość, stara prukwo.

– Stara prukwo?

– Tak.

– Stara prukwo?!

– Tak.

– No cóż, to nie mój wiek ci zaszkodzi, latawico.

– Twój makijaż z Rouge?

– Wciąż mówisz?

– A ty wciąż jesteś poza domem? Mam ci zaśpiewać kołysankę?

– Nie potrzebuję kołysanki, bo śpiewam dla mojego ukochanego gołąbeczka.

– Masz ukochanego? Musisz żyć przeszłością.

– No cóż, choćby ty będziesz musiała to przyznać, ponieważ niedługo tu przyjdzie, aby zobaczyć się ze mną.

– Tak, oczywiście.

– adekwatnie to nadchodzi.

– O nie, nie dla ciebie, stara zarazo. Nie masz tam czego szukać.

– Odszczekasz to, nimfomanko.

– Och, jestem pewna, iż to zrobię, ty stęchła ulicznico. Wchodzę do środka.

– Ja też. niedługo przekonasz się, iż twoja pewność siebie jest znacznie mniej uzasadniona niż moja.

– Chciałbym móc po prostu przelecieć atrakcyjną ptaszynę i nie musieć najpierw bzykać wiekowej cipy. Nie pasuje to do wolnego człowieka.

– Na Zeusa, będziesz się pieprzył, aż pożałujesz. jeżeli to wciąż jest demokracja, musimy to zrobić legalnie i w należyty sposób. Jednak pójdę na górę i zobaczę, co zrobi.

– Dajcie spokój, bogowie, pozwólcie, iż zaliczę tylko tę atrakcyjną. W ten sposób przygotowałem się na wizytę u niej, za którą tak długo tęskniłem.

– Nie nabrałam się na kompletnie nic. Weszła do środka, myśląc, iż zostanę w środku. Ale oto chłopiec, o którym mówiłyśmy. Chodź do mnie, chodź do mnie mój ukochany! Przyjdź do mnie i bądź moim kochankiem dzisiejszej nocy. Potężna namiętność sprawia, iż jestem napalona na twoje kręcone włosy. Ach, czymże jest ta dziwna tęsknota, która atakuje mnie i trzyma w swoim miażdżącym uścisku? Uwolnij mnie! Chcę cię błagać. Proszę, spraw, by ten chłopak przyszedł do mojego łóżka. Biegnij dla mnie do drzwi i otwórz je szeroko. Zejdź do mnie, zejdź do mnie, moja ukochana. jeżeli tego nie zrobisz, upadnę i umrę. Chcę zemdleć na twoich kolanach i wylądować między twoimi udami. O Afrodyto, dlaczego doprowadziłaś mnie do szaleństwa dla tej dziewczyny? Uwolnij mnie, Kupidynie. Błagam cię. Proszę, spraw, by ta dziewczyna przyszła do mojego łóżka. A jednak nic, co powiedziałem, nie pasuje do mojej potrzeby. Och, otwórz mi drzwi, najdroższa, otwórz je szeroko. Cierpię z twojego powodu. Moja… złota bombko rozkoszy, pszczółko Muz, dziecko łask, uosobienie całkowitej zmysłowości, biegnij dla mnie do drzwi i otwórz je szeroko. Bo cierpię z twojego powodu.

– Ej ty, o co chodzi z tym pukaniem? Szukałeś mnie, prawda?

– Chyba sobie żartujesz.

– Tak, szukałeś mnie. Pukałeś do moich drzwi.

– Odwal się!

– A więc czego chcesz z tą różą w dłoni i w ogóle?

– Szukam kumpla z Bangkoku.

– Którego?

– Pana Bena Dovera, którego być może Pani oczekuje.

– Na Afrodytę, czy ci się to podoba… czy nie!

– Czekaj, czekaj, czekaj, czekaj, czekaj, nie podlegam twojej jurysdykcji. Przedawnienie wynosi 60 lat. Jesteś odroczona. Zajmuję się tylko sprawami poniżej 20 lat.

– To mogło być prawdą w starym systemie, mój słodki, ale zgodnie z obecnym prawem, musisz najpierw zająć się mną.

– W hazardzie legalne jest spasowanie.

– Nie przestrzegałeś tego prawa, kiedy jadłeś kolację.

– Nie wiem, o czym mówisz, ale muszę walić w te drzwi.

– Nie, dopóki najpierw nie pukniesz tych.

– Nie, dzięki. Na teraz potrzebuję jedynie wiadra na szczyny.

– Wiem, iż ci się podobam. Po prostu byłeś zaskoczony widząc mnie tutaj. No dalej, pocałuj mnie.

– Nie. Boję się twojego kochanka.

– Kto to?

– Najlepiej sprzedający się malarz.

– O kim ty mówisz?

– O tym, który dekoruje urny pogrzebowe. Lepiej stąd uciekaj, zanim zauważy cię w drzwiach.

– Wiem, czego chcesz. Wiem.

– A ja wiem, czego ty chcesz, na Zeusa.

– Na Afrodytę, która dała mi szczęście w losowaniu, nie oddam cię.

– Jesteś pierdolnięta.

– Nie. Osobiście odprowadzę cię do mojego łóżka.

– Po co ci ja? To byłoby jak ciśnięcie hot doga w głąb korytarza.

– Bardzo zabawne, mój chłopcze, ale po prostu chodź do mnie.

– Nie, nie, nie. Nie muszę być ci posłuszny, dopóki nie prześpisz się najpierw z 20 przegrywami.

– Na Afrodytę, ty też. Uwielbiam sypiać z chłopcami w twoim wieku.

– Nienawidzę sypiać z kobietami w twoim wieku. Nigdy nie wyrażę zgody.

– To cię przymusi.

– Co to jest?

– To przepis, który mówi, iż musisz iść ze mną.

– Więc powiedz mi co, na litość boską, jest tam napisane.

– Dobrze. Powiem.

„Kobiety postanowiły, iż jeżeli młody mężczyzna chce wyruchać młodą kobietę, musi najpierw przelecieć starszą. jeżeli młody mężczyzna w swoim pożądaniu do tej młodszej kobiety nie wykona wstępnego bzykania, starsza kobieta będzie miała prawo bezkarnie odciągnąć siłą młodego mężczyznę za jego penisa.”

– O, ja pierdolę. To cholerstwo ma być wydojone do sucha.

– Nasze prawa muszą być przestrzegane.

– Ale co, jeżeli jeden z moich kolegów lub współpracowników przyjdzie i wpłaci za mnie kaucję?

„Żaden mężczyzna nie ma już pozwolenia na dokonywanie transakcji przekraczających miejski limit kredytowy. Refundacje, zwroty, wymiany nie są już dłużej dozwolone.”

– Czy nie mogę zrezygnować z moich obowiązków?

– Z tego obowiązku nie można się zwolnić.

– Powołam się na szaleństwo, zwolnię się jako mnich.

– Pożałujesz, jeżeli to zrobisz.

– Dobrze, już dobrze. Więc co mam zrobić?

– Idź za mną do mojego domu.

– Czy to konieczność?

– Dla większego dobra.

– W takim razie zadzwoń do kościoła, bo musimy zrobić rezerwację. Będziemy potrzebować bukietów lilii i firmy cateringowej, która przygotuje bufet. I wyślij mój garnitur do pralni chemicznej!

– Na pewno kupisz mi też suknię ślubną.

– Ślub? Planuję twój pogrzeb, bo nie jestem pewien, czy przeżyjesz tę noc.

– Dobra, chodź już.

– Dokąd ciągniesz mojego mężczyznę?

– Zabieram go do domu.

– To naprawdę dobre. Jest w nieodpowiednim wieku, żeby z tobą sypiać. Jesteś bardziej jego matką niż żoną. jeżeli rozkażesz im egzekwować takie prawo, zapełnisz cały kraj Edypami.

– Ty brudna ździro! Wymyśliłaś ten sprzeciw z czystej… zazdrości. I nie mogę cię za to winić. Ale sprawię, iż za to zapłacisz.

– Na Zeusa, najsłodszego zbawcę, wyświadczyłaś mi wielką przysługę, zdejmując tą starą prukwę z moich pleców. A kiedy zgasną światła, wręczę ci duży… średni dowód mojej wdzięczności.

– No witam. Gdzie z nim idziesz łamiąc prawo?

– Ja pierdolę. Skąd wyskoczyłaś, ty zjawo potępieńcza? Ta jest o wiele brzydsza niż poprzednia.

– No cześć.

– Proszę, nie pozwól jej mnie odciągnąć. Błagam cię.

– Do kurwy nędzy! To moje.

– To nie ja, ale prawo cię od niej odciąga.

– Nie, nie, nie. Jakaś diablica pokryta jednym wielkim krwawym pęcherzem.

– Chodź tędy, cykorze. Zbierz się do kupy i nie pyskuj.

– Poczekaj, poczekaj. Mogę najpierw iść do łazienki? To pomoże mi się opanować. jeżeli się nie zgodzisz, to zrobię coś tutaj i zobaczysz, jak robię się brązowy ze strachu.

– Ruszaj się, możesz się… wysrać, kiedy wejdziemy do domu.

– Boję się. Boję się, tak? Boję się wysrać więcej niż chcę. Ale chętnie zdeponuję u ciebie dwie wykonalne gwarancje.

– Nie kłopocz się.

– Ej ty, dokąd z nią idziesz?

– Nigdzie się nie wybieram, zostałem porwany. Ale niech cię Bóg błogosławi, jeżeli nie będziesz stała z boku, podczas gdy ja jestem dręczony. Kurwa! Zeusie, Jezusie, Allahu, Buddo, Beyonce, ta jest o wiele brzydsza niż poprzednia! Niech mi ktoś powie, co to do diabła jest. Świnia otynkowana makijażem? Katie Hopkins w dobry dzień?

– Och, on jest komikiem. Przestań żartować i chodź za mną.

– O nie! Idziemy tędy, ze mną!

– Nigdy cię nie puszczę.

– Ja też nie.

– Rozerwiecie mnie na pół, piekielne stworzenia!

– Prawo mówi, iż musisz iść za mną!

– Nie, jeżeli pojawi się jeszcze starsza, brzydsza kobieta. Tędy.

– Dobra, dobra. jeżeli zostanę przez was żałośnie zrujnowany, powiedzcie mi, jak mam się dostać do tej ślicznotki.

– To już twój problem. Teraz musisz zająć się tym.

– Więc którą z was muszę bzyknąć najpierw, żeby uciec?

– Czy to nie oczywiste? Chodź tędy.

– Zatem zmuś tę drugą żeby mnie puściła.

– Nie. Chodź tędy!

– jeżeli ona mnie puści…

– Na Zeusa, nie puszczę.

– Nie ma mowy!

– Jesteście wystarczająco wzburzone, by być kapitanami promów.

– Jak to?

– Walczycie o swoich pasażerów na tyle mocno, iż ich wykańczacie.

– Uspokój się i ruszaj tędy!

– O nie! Tędy!

– Słuchajcie, teraz możemy mówić o błędzie w systemie.

– Pomocy! Pomocy! Jestem represjonowany.

– Zamknij się. Ach ci biali chłopcy. Tędy.

– Tędy.

– Dobra, ale jak mogę obsłużyć obie łodzie jednym wiosłem?

– Dasz radę, zaraz po tym jak… połkniesz garść Viagry.

– Cóż za smutny koniec! Zostaję otruty na progu i popchnięty!

– Tak, to cię nie uratuje, ponieważ wchodzę za tobą do środka.

– Bóg wie, iż lepiej zmagać się z jednym złem niż z dwoma.

– Na Hekate, nie masz wyboru w tej sprawie.

– Cóż za cholerstwo skazało mnie na pieprzenie zgrzybiałej kobiety całą noc i cały dzień. A kiedy już się od niej uwolnię, zacznę od nowa ze starą ropuchą z koronerem na szybkim wybieraniu. Czyż więc nie jestem nieszczęsny? Ba, człowiek skazany przez Zeusa Zbawiciela, pechowiec, który zostanie uwięziony z dzikimi bestiami takimi jak te. Ale w najgorszym razie robi to przede mną, gdy sprzedaję się tym dwóm lafiryndom. Pochowajcie mnie tam, gdzie penetrowałem kanał. jeżeli chodzi o nią, pokryjcie ją woskiem i podpalcie jej włosy, i przyklejcie ją nad moim grobem zamiast świecy.

– Błogosławieni obywatele naszej ziemi. Najbardziej błogosławiona ze wszystkich jest nasza Pani. Podobnie jak wy, kobiety, które stoicie u naszych drzwi, wszyscy sąsiedzi i współobywatele. I ja także. Herold z głową uperfumowaną wspaniałymi perfumami. Ale te małe butelki wina mają o wiele większy wpływ niż wszystkie te zapachy, bo wino pozostaje w głowie długo, podczas gdy tamte tracą swój bukiet i całkowicie wyparowują. Więc jest zdecydowanie najlepsze. Tak, zdecydowanie. Nalej mi kubek nierozcieńczonego, bo to sprawia, iż kobiety są podchmielone całą noc, kiedy wybieramy fiuta z najlepszym bukietem. Kobiety powiedzcie mi, gdzie jest mój Pan. Mąż mojej Pani.

– jeżeli tam zostaniesz, jestem pewna, iż na niego wpadniesz. W sumie oto on w drodze na kolację.

– Panie, jesteś zadowolony i po trzykroć szczęśliwy.

– Kto? Ja?

– Jasne, iż ty. Na Zeusa, jak nikt inny na tym świecie. Kto mógłby mieć więcej szczęścia niż ty? Na ponad 30.000 obywateli tylko ty nie jadłeś kolacji.

– Tak, to szczęściarz. Masz rację.

– Dokąd się teraz wybierasz?

– Idę na kolację.

– Na Afrodytę, jesteś absolutnie ostatni. Mimo to twoja żona kazała mi cię ogarnąć i eskortować, oraz te dziewczyny, które ci towarzyszą. Zostało jeszcze trochę wina musującego i innych dobrych rzeczy, więc nie spóźnij się. Aha, i każdy z widzów, którym podobało się to przedstawienie, niech do nas dołączy. Będzie tam wszystko.

– Dlaczego nie zaprosisz ich wszystkich? Bądź liberalna jak dama i zaproś małą dziewczynkę, staruszka… jeżeli gwałtownie wrócisz do domu, przygotujesz kolację dla nich wszystkich. Idę teraz na kolację i na szczęście mam tutaj te dwie małe pochodnie, które oświetlą mi drogę.

– Więc po co tracić czas? Do dzieła. Zanim zejdziesz ze sceny, zaśpiewamy krótką piosenkę w oczekiwaniu na kolację. ale najpierw chciałabym coś zasugerować publiczności. Koniecznie obczajcie nasz kanał na YouTube, Classics And Ancient History at Warwick. Kliknijcie przycisk „Lubię to” i naciśnijcie dzwonek, aby być na bieżąco. Zwracam się do wszystkich lojalnych obserwatorów: nigdy nie jest za wcześnie na zarażenie się chorobę weneryczną. Zarezerwujcie sobie termin. No dalej, nie zachowujcie się jak nieuczciwe dziwki, które pamiętają tylko swojego ostatniego klienta.

„Hej, hej, nadszedł czas, drogie panie, aby potrząsnąć nogą i wyskoczyć coś zjeść. jeżeli chcemy zrobić to wszystko, wszyscy ruszcie stopami w rytmie funky. Wszystkie te kobiety tutaj z ich cudownie lekkimi ciałami zachęć je do poruszania sukniami. Bądź szybki, bądź zręczny, chwyć talerz migiem, gwałtownie w rytm tego tańca. Hej, hej, nadszedł czas, drogie panie, aby potrząsnąć nogą i wyskoczyć coś zjeść. jeżeli chcemy zrobić to wszystko, wszyscy ruszcie stopami w rytmie funky. niedługo będą serwowane limpety i solone ryby, i rekiny, zapuszkowali kolenie, barweny, wstęgory, w pikantnym sosie ogórkowym. I klosze z kosami, różnymi gołębiowatymi, pieczone na patelni jelenie, podano koguty, po jednym gatunku na każde danie. Hej, hej, nadszedł czas, drogie panie, aby potrząsnąć nogą i wyskoczyć coś zjeść. jeżeli chcemy zrobić to wszystko, wszyscy ruszcie stopami w rytmie funky.”

– Ej, wiesz, co powiedziałaś przed chwilą?

– Co?

– Poświęciłaś cały wers na jedzenie i inne rzeczy, które tam dostaniemy.

– No i?

– Cóż, dlaczego po prostu nie zawrzesz tego w jednym słowie?

– Mówisz mi, iż jest jedno słowo, które zawiera wszystkie składniki: solone ryby, limpety, barweny, różne gołębiowate, pieczone na patelni jelenie, zwierzyna, wszystko to w pikantnym sosie ogórkowym?

– Tak.

– Bzdury!

– Naprawdę jest takie słowo.

– Więc jak brzmi?

– No cóż, to bardzo długie słowo. Nie jestem pewna, czy potrafię…

– I jak?

– Potrzeba dużo praktyki, żeby zrobić to dobrze.

– Zniżyłaś piosenkę do tego poziomu, iż wszyscy przerywają jedzenie i wychodzą z teatru. Wszyscy są wściekli, a ty nie możesz go choćby powiedzieć?

– Jest bardzo skomplikowane. Szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego w ogóle o tym wspominasz, jeżeli nie potrafisz…

„…potrząsnąć nogą i wyskoczyć coś zjeść. jeżeli chcemy zrobić to wszystko, wszyscy ruszmy stopami w rytmie funky. Hej, hej, nadszedł czas, drogie panie, aby potrząsnąć nogą i wyskoczyć coś zjeść. jeżeli chcemy zrobić to wszystko, wszyscy ruszmy stopami w rytmie funky. Unieście nogi w górę, drogie panie, idziemy zrobić hurra! I hura, zwycięstwo, zrobiłyśmy to dzisiaj, drogie panie, hura, hura.”

– Moja ukochana, moja jedyna.
– Gdzie podziewałeś się zeszłej nocy?
– To naprawdę nie moja wina, zaciągnęły mnie do swojego domu.
– Zatem stoczyłeś niezłą walkę.
– Naprawdę nie chciałem tam iść, naprawdę.
– Hej, hej spójrz tu, przyszedł przystojniak.
– Wiemy czego potrzebujesz.
– Po prostu wróć do naszego domu dzisiaj wieczorem i pokażemy ci co nie co.
– Hej, hej, wspaniałe młode panie!
– Fuuj.
– Widzę, iż nie możecie oderwać ode mnie rąk. Być może będę miał udar, jak się z wami prześpię. Cóż za śmierć, cóż za śmierć!
– Hej, hej spójrzcie jak świetnie nam idzie.
– Nie musisz mi tego mówić.
– jeżeli będziemy współpracować, polis będzie lepsze! Kobiety ze zgromadzenia!

Dziękujemy, iż obejrzałeś ten film! jeżeli podobał ci się ten film i jeżeli dowiedziałeś się czegoś nowego na temat dramatu, komedii lub „Sejmu kobiet” Arystofanesa rodem ze Starożytnej Grecji, proszę zostaw swój komentarz w formularzu poniżej. Możesz znaleźć więcej informacji na temat naszego corocznego festiwalu dramatu i obejrzeć więcej wykładów z innych festiwali na naszej stronie internetowej: warwick.ac.uk/fac/arts/classics/research/outreach/dramafestival/

„Sejm kobiet” Arystofanesa – Warwick Ancient Drama Festival 2023

https://rumble.com/v6ucai3-sejm-kobiet-arystofanes.html

Idź do oryginalnego materiału