W przestronnej sali restauracji w samym sercu Poznania rozbrzmiewało wesele Małgorzaty i Krzysztofa. Goście bawili się przy dźwiękach muzyki, a nowożeńcy promienieli szczęściem za suto zastawionym stołem. Nadszedł czas na wręczanie prezentów. Pierwsi podeszli rodzice Małgorzaty, uroczyście przekazując pulchną kopertę z gotówką. Następnie pojawiła się matka Krzysztofa, Barbara Nowak. Nieśmiało podała młodym bukiet róż i, pochylając się, szepnęła: „Mój prawdziwy prezent czeka na was po ślubie”. – „Jaki jeszcze prezent?” – zdziwiła się Małgorzata, spoglądając na męża. – „Nie mam pojęcia, o czym mówi mama” – rozłożył ręce Krzysztof, uśmiechając się zakłopotany. Małgorzata choćby nie przypuszczała, jaką intrygę uknuła jej teściowa.
Jeszcze przed ślubem Barbara zagadkowo wspominała synowi i przyszłej synowej: „Nie chcę wam dawać jakichś bzdur. Na weselu prezentu nie szukajcie, ale później zaskoczę was czymś wyjątkowym!” – „Jak pani uważa” – zmieszała się Małgorzata. – „My niczego nie wymagamy”. – „Mamo, nie przejmuj się, wszystko w porządku” – uspokajał Krzysztof. – „Wystarczy, iż będziesz z nami tego dnia”. – „Z pustymi rękami na ślub syna nie przyjdę” – stanowczo oświadczyła Barbara. – „Tylko proszę, nie gadajcie o tym przed rodziną”. – „Zgoda” – skinął Krzysztof, chociaż Małgorzata wątpiła, czy teściowa dotrzyma słowa. Wiedziała, iż Barbara nie ma łatwej sytuacji finansowej, ale wesele młodzi opłacili sami, nie obciążając nikogo. Rodzice Małgorzaty, mimo skromnych zarobków, uzbierali dla nich piętnaście tysięcy złotych. Na weselu Barbara wręczyła tylko kwiaty, co przeszło niemal niezauważone wśród toastów i tańców. Za to błyszczała w przemówieniach, wygłaszała długie życzenia i wyraźnie rozkoszowała się uwagą gości.
„Nawet nie wiecie, co dla was przygotowałam” – szepnęła Barbara pod koniec wieczoru, a jej oczy błyszczały figlarnie. – „To będzie niespodzianka, która was zaskoczy, ale nieco później”. – „Wszystko w porządku, nie martw się” – łagodnie odpowiedział Krzysztof, ściskając dłoń żony. – „Jestem choćby zaciekawiona” – przyznała Małgorzata, próbując ukryć ciekawość. – „Może ty wiesz, ale nie mówisz?” – „Szczerze? Nie mam pojęcia” – wzruszył ramionami Krzysztof. – „Ale zgódź się, iż istotny jest nie koszt prezentu, a to, iż jesteśmy razem i szczęśliwi”. Małgorzata skinęła głową, ale kobiecej ciekawości nie dała tak łatwo uciszyć. Próbowała wyciągnąć od teściowej choćby drobną podpowiedź, ale Barbara tylko uśmiechała się zagadkowo: „Jak wszystko wyjawię, to gdzie ta niespodzianka? Musicie poczekać!”
Miesiące mijały, a obiecany prezent wciąż się nie pojawiał. Temat, który początkowo wywoływał uśmiechy, zaczął drażnić Małgorzatę. Po ośmiu miesiącach postanowiła przypomnieć Barbarze o jej słowach. „Oczywiście, dla ciebie liczą się tylko pieniądze!” – wybuchnęła teściowa, głos jej drżał z urazy. – „Lepiej zapytałabyś, jak sobie radzę, czy czegoś nie potrzebuję!” – „Jeśli coś jest potrzebne, niech pani powie wprost, zawsze pomożemy” – zbiła się z tropu Małgorzata, nie rozumiejąc skąd ten gniew. Ale Barbara milczała, tylko odgrywała rolę obrażonej i poskarżyła się synowi na „bezczelność” synowej. „Nie czepiaj się mamy o ten prezent” – poprosił Krzysztof żonę. – „Narobiła mi takiej sceny, iż cierpliwości brak”. – „Zapytałam tylko z ciekawości, przecież sama tyle miesięcy się drożyła!” – tłumaczyła się Małgorzata.
Po tym incydencie Małgorzata starała się unikać teściowej, kontaktując się z nią tylko w razie potrzeby. Ale to tylko pogorszyło sprawę. Barbara znów zaczęła narzekać synowi: „Dopóki twoja żona myślała, iż dostanie ode mnie coś kosztownego, to kręciła się wokół mnie. A jak zrozumiała, iż nic nie będzie, nagle nos zadziera i unika!” – „To nieprawda, Małgorzata taka nie jest” – broniBarbara wciąż plotkowała o synowej między znajomymi, udając niewinną ofiarę, podczas którejś z tych rozmów ktoś w końcu zapytał: “A gdzie ten słynny prezent, o którym tu od roku słyszymy?” — i wtedy dopiero teściowa zarumieniła się tak mocno, iż aż kolor jej policzków zrównał się z odcieniem róż, które kiedyś wręczyła młodym.