Siostra chce zamieszkać z nami, a mąż się sprzeciwia: jestem w kropce

newsempire24.com 3 dni temu

Dziś zapisuję w pamiętniku trudną sytuację, w której się znalazłem. Stoję pomiędzy młotem a kowadłem, bo muszę wybrać między siostrą a żoną. Serce mi pęka, a rozum nie podpowiada rozwiązania.

Moja starsza siostra, Alicja, zawsze miała do mnie ambiwalentny stosunek. Jest trzy lata starsza i od dzieciństwa zazdrościła mi uwagi rodziców. Uważała, iż dostaję więcej zabawek, słodyczy czy ubrań. Choć mama i tata kochali nas tak samo, ja po prostu cieszyłem się z drobiazgów, a ona traktowała je jak coś oczywistego.

Pamiętam, jak zabierała mi lalki tylko po to, żebym płakał, a nie dlatego, iż chciała się bawić. Z wiekiem kilka się zmieniło.

Gdy poznałem Katarzynę — moją przyszłą żonę — Alicja stała się jeszcze bardziej chłodna. Za moimi plecami mówiła rodzicom, iż nasze małżeństwo nie przetrwa. Miałem wtedy 22 lata, Kasia — 24, a Ali — 25 i nie miała choćby cienia związku.

Po ślubie zamieszkaliśmy u jej mamy. Ale niedługo później teściowa wyszła za mąż za cudzoziemca i wyjechała za granicę, zostawiając nam w spadku dwupokojowe mieszkanie w Łodzi.

Kilka lat później zmarł dziadek Kasi i zapisał jej kolejne mieszkanie w innej dzielnicy. Tak nagle mieliśmy dwa lokum.

Postanowiliśmy jedno wynajmować, a zarobione pieniądze odkładać na studia naszego syna, Jakuba. Ma 12 lat, a czas leci nieubłaganie.

A Alicja, jakby goniąc mnie, gwałtownie wyszła za mąż za pierwszego lepszego — Marcina. Leniwy, nieodpowiedzialny, żyjący z dorywczych prac. Mimo to siostra urodziła mu trójkę dzieci. Mieszkali w ciasnej kawalerce, kupionej za pomoc państwa i niewielkie wsparcie rodziców.

Zawsze było mi żal siostrzeńców — biednie ubrani, głodni, ciągle chorzy. Rodzice pomagali Ali finansowo, ale emerytury nie są przecież wysokie.

Długo ukrywaliśmy przed nią, iż wynajmujemy mieszkanie. Prawie półtora roku udawało się to trzymać w tajemnicy. Ale w końcu się dowiedziała.

I pewnego dnia przyszła z żądaniem:

— Wojtek, no przecież rozumiesz! — mówiła, niemal płacząc. — Wy macie drugie mieszkanie, a my tu dusimy się jak sardynki! Obok jest świetna szkoła muzyczna, nasza Ola marzy o tańcu, a Staś chce grać! Pomóż! Puść nas na razie za darmo, a jak Marcin znajdzie pracę, to zaczniemy płacić. Jesteśmy rodziną!

Patrzyłem na nią, czując dziwną mieszankę litości i strachu. Litości do dzieci — i strachu o naszą przyszłość.

Powiedziałem o tym Kasi.

— Nie! — odparła stanowczo. — Tylko przez mój trup! Ta gromada zrujnuje mieszkanie, a pieniędzy nie zobaczymy! Ich Marcin coś znajdzie? Całe życie nie przepracował choćby miesiąca! A twoja siostra urodzi czwartego, żeby nie iść do pracy!

Próbowałem przekonać żonę, iż to tylko chwilowa pomoc.

— Sam w to wierzysz? — spytała szyderczo. — Daj im palec, a zabiorą całą rękę. Nie! Już szukam nowych lokatorów!

Nazajutrz Alicja zadzwoniła:

— Już prawie wszystko spakowaliśmy! Kilka pudeł — i się wprowadzamy! Czekaj na nas!

Siedziałem z telefonem w ręce, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie oznajmiłem, iż to daremne… Nie powiedziałem, iż ich nie wpuścimy.

Boję się zasmucić mamę — ma słabe serce. Każdy stres może ją zabić.

Boję się stracić siostrę na zawsze — a jednocześnie boję się zniszczyć relację z żoną.

Stoję przed wyborem, który rozrywa mnie od środка.

Serce każe pomóc rodzinie. Ale rozum i wspomnienia krzywd przypominają: Alicja zawsze tylko brała, nigdy nie dawała.

A Kasia… Była przy mnie zawsze: wspierała, pomagała, razem budowaliśmy nasze życie. Teraz prosi tylko o jedno — bym chronił nasz dorobek, naszą rodzinę, naszą przyszłość.

I wiem, iż choć to boli, muszę powiedzieć „nie”.

Muszę znaleźć siłę, by odmówić siostrze. Niech się złości. Niech nienawidzi. Wybieram żonę, syna, nasz dom.

Ale jakże boli ten wybór… Jak gorzko być zmuszonym przez własną krew do takiej decyzji…

Idź do oryginalnego materiału