Po drugiej wojnie światowej Górny Śląsk bezlitośnie przecięła granica państwowa między Polską a Czechami. Jeszcze przez wiele lat po wojnie trwały zresztą spory mające na celu jej ostateczne ustalenie. Oznaczało to dramat setek rozdzielonych rodzin, konfiskatę majątków oraz inne działania zamieniające życie szarego człowieka w koszmar. Do dziś historia dudni reminiscencjami decyzji podjętych przez ówczesne rządy satelickie Moskwy oraz samego dyktatora, Józefa Stalina. Wystarczy pojechać w okolice Osobłogi i Śląskich Pawłowic po stronie czeskiej (Osoblaha oraz Slezské Pavlovice), aby przekonać się, jak wydzielenie takiego cypla administracyjnego uczyniło z dawniej prosperującej okolicy miejsce o jednym z najwyższych wskaźników bezrobocia w całej Republice Czeskiej.
Cały powiat Bruntál został zresztą nieco sztucznie „przepchnięty” administracyjnie, ponieważ jego siedzibą wybrano tworzone właśnie „idealne miasto socjalistyczne”, a cypel, na terenie którego leży Osobłoga, został także na długo dotknięty wykluczeniem komunikacyjnym. Tak jednak być nie musi i powoli, małymi krokami, stary beton zaczyna pękać. Widać to choćby na przykładzie programu unijnego „Śląsk bez granic, Slezsko bez hranic”, realizowanego zarówno po czeskiej, jak i polskiej stronie granicy. My, w ramach przekonania się na własnej skórze, jak wygląda jego realizacja w praktyce, udaliśmy się dwukrotnie na całodzienną podróż wzdłuż granicy administracyjnej dzielącej Górny Śląsk pomiędzy dwa państwa. I wiecie co? Było super!

Dwa kraje, jeden Śląsk
Jednym z punktów wycieczki była leżąca po czeskiej stronie granicy miejscowość Linhartovy, dawniej zwana Geppersdorf. Do Linhartów dojedziecie nie tylko samochodem. Znajduje się tu również przystanek kolejowy leżący na linii Głuchołazy-Karniów (Krnov). w tej chwili podlega ona pod miasto Alberchtice, będące z kolei częścią powiatu Bruntál („okres Bruntál”) w kraju morawsko-śląskim, tak samo, jak wspomniana wcześniej Osoblaha. Jak zdążyłam też wspomnieć, Bruntál (dawniej Freudenthal) został wykreowany w czasach komunistycznych na siedzibę powiatu, choć większym i gęściej zaludnionym miastem jest pobliski Krnov (Karniów, dawniej Jägerndorf). Warto też dodać, iż zgodnie z prawem wdrożonym 1 stycznia 2003 roku, powiaty przestały być jednostką podziału administracyjnego w Czechach. Będziemy jednak używać tego określenia dla uproszczenia.

Z historycznego punktu widzenia większość obszaru „okres Bruntál” to Górny Śląsk. Heřmanovice (dawniej Hermannstadt) leżą już na Dolnym Śląsku, czyli w dolnym biegu rzeki Odry. Pozostała część powiatu to teren Moraw, zaś w śląskiej części funkcjonowały w przeszłości enklawy morawskie. Były to eksklawy Margrabstwa Morawskiego, zarządzane w okresie od 1783 do 1928 roku przez urzędy śląskie według prawodawstwa morawskiego. Tworzyły one zatem jeden organizm administracyjny ze Śląskiem Austriackim.
Mała rzeczka, wielki podział
Na obszarze miejscowości Linhartovy administracyjna granica pomiędzy Polską a Czechami przebiega po linii rzeki Opawicy (w języku czeskim Opavice, po niemiecku Goldoppa). Jest to nie tylko współczesna granica, ale także znacząca istotny moment w historii. W 1742 roku, w wyniku wojen śląskich, Linhartovy zostały podzielone pomiędzy państwo Habsburgów (obecna miejscowość na terenie Czech) oraz Królestwo Prus (wioska Lenarcice położona po stronie polskiej). Aż do końca drugiej wojny światowej większość mieszkańców identyfikowała się jako narodowość niemiecka. Pracowali głównie na roli, ale także w przemyśle w pobliskim Karniowie czy też na kolei.

Niekwestionowaną perłą Linhartów jest pałac wzniesiony w miejscu dawnego zamku, w XVI wieku. W XIX wieku został on własnością rodziny Oppersdorffów, którzy dysponowali również majątkami w pobliskiej Polskiej Cerekwi czy Głogówku. Przed wybuchem drugiej wojny światowej stanowił on własność zamożnych mieszkańców Karniowa, przechodząc z rąk do rąk. W 1943 roku w jego wnętrzach funkcjonował lazaret. Wtedy też piękny budynek częściowo strawił pożar. Po wojnie został on znacjonalizowany jako majątek poniemiecki. Dziś odzyskał dawny blask i służy jako muzeum oraz pałac ślubów. Terminy zwiedzania oraz cennik opłat za ceremonię zaślubin dostępne są na stronie internetowej pałacu. Niestety, przyjeżdżając do Linhartów bez wcześniejszej zapowiedzi, w ramach całodziennych podróży, nie mogliśmy zwiedzić wnętrz.

Niezwykły zabytek, powojenne perypetie i nosorożec
Oczywiście, pałac objęty jest wpisem do rejestru zabytków pod numerem 37250/8-121. Budynek pałacowy jest czteroskrzydłowy, jednokondygnacyjny z półkondygnacją. W północno-zachodnim narożniku znajduje się pokryta miedzianym dachem wieża, o jedno piętro wyższa od całego gmachu. Piękne pilastry zwieńczone są korynckimi kapitelami. Pośrodku gzymsu nad oknami znajdują się płaskorzeźby, popiersia kobiece i męskie. W osi głównej mieści się portal parterowy. Posadzka wieży, która przewyższa budynek zamkowy, również podzielona jest pilastrami. W centrum wystroju znajdują się herby szlacheckich rodów Sedlnickich i Haugvici.

Park przypałacowy w stylu francuskim należy do jednych z najstarszych na całym Śląsku. Został on założony przez Haugwiczów z Biskupic, z powiatu kłodzkiego. Kolejni właściciele, rodzina Sedlnickich z Choltic, wzbogaciła park o egzotyczne gatunki drzew i zleciła budowę ogrodu zimowego. Znajdował się on po obecnej stronie polskiej. Kolejne modyfikacje wprowadzili Oppersdorffowie, między innymi decydując o budowie porośniętej dzikiej winoroślą pergoli. Niestety, po drugiej wojnie światowej, z uwagi na nacjonalizację majątku, ogród popadł w zapomnienie. Bezpowrotnie zniszczone zostały nie tylko rabaty różane, ale także dojrzałe krzewy oraz mur przy parku. Wiele z nich zostało również zniszczonych przez sztorm w 1947 roku.

Opowieść zakończymy słodko-gorzko. Wnętrza pałacu są bowiem również areną rotacyjnych wystaw, które mogą podziwiać odwiedzający. W 2011 doszło tutaj do zuchwałej kradzieży… rogu nosorożca stanowiącego element wystawy afrykańskiej. Problem w tym, iż była to… Atrapa.
