Ślub się nie odbył: Pan Młody nie dotarł do Panny Młodej

twojacena.pl 3 dni temu

Nie było wesela. Pan młody nie przyjechał po swoją narzeczoną.

Ile dziewczynek od najmłodszych lat marzy o białej sukni, wianku z kwiatów, o dreszczu na plecach od słów „ogłaszam was mężem i żoną”… Kinga była jedną z nich. Rosła jako cicha, skromna dziewczyna – marzycielska i wrażliwa. Ileż to razy zamykała oczy, gdy w telewizji pokazywali śluby, i wyobrażała sobie, iż pewnego dnia i ona przejdzie pod rękę z ukochanym – przy dźwiękach muzyki, pod zachwyconymi spojrzeniami, z drżeniem w sercu.

Swojego Dominika poznała jeszcze na studiach. Oboje uczyli się prawa, ale w różnych grupach. On – wysoki, jasnowłosy, wysportowany, z figlarnym błyskiem w oku. Ona – zgrabna, smukła, z pełną gracji postawą i łagodnym uśmiechem. Cały wydział mówił, iż są dla siebie stworzeni. Dominik nie odstępował jej na krok. Odprowadzał do domu, przynosił kawę w mroźne poranki, rysował serduszka w jej notatkach. Ich związek był jak z romansu – czysty, delikatny, szczery.

Minął rok – i oświadczył się. Na obronie prac dyplomowych rodzice już się znali, jeździli razem na działkę, zaprzyjaźnili. Wesele zaplanowali tuż po studiach. Wszystko szło idealnie. Kinga z przyjaciółkami tygodniami przymierzała suknie, przeglądała katalogi, biegała po salonach. Aż pewnej nocy przyśniła jej się kreacja jej marzeń – najdelikatniejsze koronki, kremowy jedwab i lekki tren. Obudziła się z myślą: „To musi być moje”.

Pojechała do najbliższego salonu z koleżankami. Sprzedawczyni Ewa, wysłuchawszy jej opowieści, nagle się uśmiechnęła i powiedziała:

— Niedawno zwrócono suknię, dokładnie taką, jaką pani opisała. Chce pani zobaczyć?

Kinga zakochała się w niej od razu, choćby bez przymiarki. Wyglądała, jakby utkana z jej snu. Tylko przyjaciółka szepnęła jej do ucha: „Ewa mówiła, iż tamta ślub się nie odbył… Może nie warto?”. Ale Kinga nie chciała słuchać. Skoro los – to los. Suknię zapakowano, a ona z niecierpliwością czekała na wielki dzień.

W przeddzień ślubu zatrzymała się w hotelu – by pobyć sama, zebrać myśli. Jeszcze raz włożyła suknię, pokręciła się przed lustrem. Nagle wydało jej się, iż w odbiciu na jej głowie jest czarna wstążka. Przeszedł ją dreszcz, ale uznała to za nerwy i odsunęła od siebie te myśli.

Rankiem wszystko szło jak po maśle: makijaż, fryzura, suknia… Kinga wyglądała jak z okładki magazynu. Rodzice, wchodząc do pokoju, oniemieli z zachwytu. Pozostało tylko czekać na Dominika. Minęła godzina. Potem kolejne pół. Kinga przestała się uśmiechać. Przez okno zobaczyła radiowóz. Coś w jej piersi pękło. Wyszła na korytarz, ledwo trzymając się na nogach.

— Przepraszam… pani Kinga? — zapytał młody sierżant. — Wasz narzeczony… Dominik… zginął. Wypadek. Pijany kierowca wjechał na przeciwległy pas. Nie miał szans.

Kinga nie płakała. Zamarła. Potem osunęła się na podłogę i zakryła twarz dłońmi.

Minęły trzy dni. Stała na cmentarzu w tej samej sukni, ale teraz z czarną wstążką we włosach. W dłoni trzymała ich wspólne zdjęcie. Włożyła je do trumny, pochyliła się, pocałowała zimne czoło ukochanego i wyszeptała:

— Wybacz… gdybym wiedziała, nie puściłabym cię tego dnia…

Od tamtej pory nikt nie widział jej uśmiechu. Jakby gasła z dnia na dzień. Żyła jak automat. Rodzice mówili, iż to depresja. Lekarze – iż zaburzenie adaptacyjne. Ale matka wiedziała: jej córka odchodzi.

Dokładnie rok później, w dzień, który miał być ich rocznicą, serce Kingi stanęło. W dokumentach napisano: „nagłe zatrzymanie krążenia we śnie”. W dłoniach ściskała tamto ślubne zdjęcie.

Ich miłość była prawdziwa. Zbyt prawdziwa, by ją przeżyć.

A wy wierzycie, iż miłość może być tak silna, iż bez niej nie da się żyć?

Idź do oryginalnego materiału