Ślubne Zobowiązanie i Niespodziewany Poruszenie…

polregion.pl 2 tygodni temu

Sala weselna wypełniła się podekscytowanymi szeptami. Spokojne światło sączyło się przez długie, słoneczne okna, a pozłacane krzesła zajmowali elegancko ubrani goście. Rozmowy cichły, telefony unosiły się w górę, gdy niektórzy próbowali uchwycić tę chwilę na zdjęciach. W powietrzu unosiła się radosna atmosfera, pełna oczekiwania.

Panna młoda, Kinga, stała obok pana młodego, Jakuba, mocno ściskając jego dłoń. Wyglądała idealnie jej biała suknia w kształcie syreny opływała smukłą sylwetkę, a długi welon ciągnął się po podłodze. Na jej twarzy malował się szczęśliwy uśmiech, ale w kącikach oczu dostrzec można było cień niepokoju.

Wszystko będzie dobrze szepnął Jakub, delikatnie ściskając jej palce.
Kinga skinęła głową, ale zanim zdążyła odpowiedzieć coś się poruszyło.

Nie za nią. Nie obok. Tuż pod nią.

Lekki, ledwo zauważalny ruch jakby coś, albo ktoś, ukrywał się wśród fałd materiału.

Kinga drgnęła, robiąc pół kroku w tył. Jakub natychmiast wyczuł napięcie w jej ramionach i zmarszczył brwi.
Co się stało?
Zanim jednak zdążyła odpowiedzieć, ruch powtórzył się tym razem wyraźniejszy. Dół sukni poruszył się, jakby coś pod spodem próbowało się uwolnić.

Goście oniemieli. Jedna z druhien, Kasia, zakryła usta dłonią. Starsza ciocia, Weronika, przeżegnała się i szepnęła coś pod nosem. W powietrzu zawisło napięcie, jakby ktoś nagle wypompował cały tlen. Jakub zbladł.

Kinga stała nieruchomo, przerażona, z mrowieniem biegnącym wzdłuż pleców.

A potem
cichy dźwięk.

Maleńki, ale wyraźny nie było wątpliwości: coś tam było. Tuż pod suknią.

Żartujecie? z nerwowym śmiechem zapytał jeden ze świadków, Tomek.
Ale nikt się nie śmiał. Wszyscy wstrzymali oddech, jak w kluczowej scenie filmu.

I wtedy suknia poruszyła się gwałtownie!

Kinga krzyknęła, odskoczyła i uniosła materiał.

Sala wybuchła zbiorowym westchnieniem, Jakub zacisnął pięści, a urzędniczka stanu cywilnego, elegancka kobieta o imieniu Ewa, zastygła z pieczątką w dłoni.

Spod sukni, niczym z tajnego przejścia, najpierw wyłonił się czarny cień, potem dało się słyszeć
cichutkie miauknięcie.

Maleńki, czarny kłębuszek wyskoczył na podłogę. Ktoś krzyknął, inny gość odskoczył, wylewając kieliszek szampana. Płyn rozlał się na obrus.

Kinga rzuciła się w stronę Jakuba, kurczowo go obejmując.
Co to jest?!

Kotek niepewnie podskoczył kilka razy, aż zatrzymał się na środku sali. Machnął ogonkiem, po czym
znów miauknął.

Cisza.

Jakub mrugnął. Kinga, która przed chwilą patrzyła na gości z przerażeniem, nie mogła uwierzyć własnym oczom.

Tam, na podłodze, przed wszystkimi
stał mały czarny kotek, spoglądając na nich ciekawsko.

To kot? ktoś wykrztusił z tyłu sali.

Jakub spojrzał na Kingę.
Dlaczego masz kota pod suknią?

Ona otworzyła usta, ale nie zdążyła odpowiedzieć. Wtedy z pierwszego rzędu odezwał się cichy głosik:
To chyba mój

Wszyscy się odwrócili.

Stała tam młodsza siostra Kingi, mała Zosia, w białych pończochach, trzymająca pluszowego króliczka. Jej spojrzenie pełne było skruchy, gdy szepnęła:
Nie chciałam go zostawić samego w domu wskoczył do kosza z welonem myślałam, iż już wyszedł.

Goście najpierw patrzyli na nią w zdumieniu, po czym wybuchnęli śmiechem. Napięcie prysło jak bańka mydlana.

Jakub westchnął. Kinga, wciąż lekko drżąca, delikatnie podniosła kotka.
Czarny kocur pomiauknął raz jeszcze, po czym wtulił się w jej dłoń, jakby nigdy nic.

Proszę, nasz włochaty świadek zaśmiała się Kinga, głaszcząc go po głowie.

Ewa, urzędniczka, pokiwała głową z uśmiechem:
Mam nadzieję, iż nie będzie więcej przeszkód?

Sala znów wybuchnęła śmiechem.

Kinga i Jakub spojrzeli na siebie i w końcu sami się roześmiali.

Wiesz Jakub powiedział, drapiąc kotka za uchem jeżeli tak zaczynamy, to może to wesele nie będzie takie nudne.
Powiedziałabym wyjątkowo *kocie* odparła Kinga.

Goście otoczyli ich, a Zosia nieśmiało podeszła bliżej, wciąż ściskając swojego króliczka.
Przepraszam szepnęła. Nie chciałam, żeby coś się stało

Kinga przykucnęła obok niej.
Zosiu, nic się nie stało. Tylko następnym razem uprzedź, jeżeli chcesz zabrać na moje wesele zwierzątko, dobrze?
Dobrze przytaknęła Zosia. Biedny Mruczek bał się zostać sam.
Mruczek? Jakub uniósł brwi.
To jego imię. Znalazłam go dwa tygodnie temu pod szkołą.
A dlaczego nikomu nie powiedziałaś? spytała Kinga.
Bo mama mówiła, iż nie możemy go zatrzymać ale ja go karmiłam i schowałam w koszu. Dziś wskoczył pod welon.

Ewa, urzędniczka, chrząknęła z uśmiechem.
Jeśli pozwolicie, to może dokończymy ceremonię? Czy ktoś jeszcze chce wyskoczyć spod sukni panny młodej?

Śmiech rozległ się ponownie.

Kinga oddała Mruczka Zosi i wróciła do Jakuba. Zanim jednak wzięła go za rękę, szepnęła:
Na pewno chcesz się ze mną żenić po takim początku?

Jakub uśmiechnął się.
Jeśli przetrwałem koci atak podczas ślubu, to przetrwam wszystko. Kontynuujemy.

Ceremonia potoczyła się dalej. Urzędniczka odczytała przysięgę, młoda para wymieniła spojrzenia, a gdy powiedzieli tak, goście nagrodzili ich gromkimi brawami.

Zosia, trzymając kotka, radośnie machała króliczkiem.

Gdy przyszła pora na podpisy, Ewa z przekornym uśmiechem dodała:
M

Idź do oryginalnego materiału