GALERA
Nagle uwięziono mnie z niewiadomych powodów.
Wiedziałem tylko, iż nikogo nie zabiłem, ani
nie okradłem, a także nie angażowałem się politycznie.
Niebawem znalazłem się w drodze do portu,
eskortowany przez kilku brodatych strażników, którzy zapędzili mnie na ogromną
galerę z setką wioseł.
Wyruszyliśmy wśród okrzyków w jakąś daleką
podróż bez wiadomego mi celu.
Ale nie byłem wioślarzem, wybijałem takt na
wielkim bębnie. W coraz szybszym tempie oddaliliśmy się od lądu, aż zniknął za
horyzontem. Pomyślałem, iż płyniemy w bezmyślną nieskończoność, nieznaną
nikomu, choćby kapitanowi o nieruchomych oczach, który stał z pejczem nade mną.
Bębniłem coraz szybciej…