W głębokim cieniu tajemnicy
W domu Arkadiusza i Anny panowała radość. Tego dnia ich jedyny syn, Maksymilian, brał ślub z ukochaną dziewczyną, Dagmarą. Maks od dawna nie mógł zasnąć, spoglądał co chwilę na zegarek, obawiając się, iż się spóźni lub coś przeoczy. Drżały mu dłonie przecież po raz pierwszy stawał przed ołtarzem.
Czekałem na ten dzień tak długo. W końcu nazwę moją ukochaną Dagnę żoną. Moją najdroższą żoną. Będziemy szczęśliwi, ona też mnie kocha takie myśli kłębiły się w głowie pana młodego.
Dagmara obudziła się w doskonałym humorze. To był najważniejszy dzień jej życia ślub z Maksem.
Pewnie już nie śpi i denerwuje się w swoim domu pomyślała z uśmiechem o przyszłym mężu. Dziś się pobierzemy, a to znaczy, iż odtąd każdego ranka będziemy budzić się razem. Nasza miłość zwyciężyła. Przed nami tylko szczęście.
Cieszyła się na tę przyszłość, pełną światła. Ale życie to nie przechadzka po łące na drodze czekają i piękne chwile, i cierpkie gorycze, trudne wybory, a czasem zagmatwane problemy. Najcięższą próbą jest przejść przez nie wszystkie, nie tracąc przy tym bliskich.
Rodzice obojga początkowo nie byli zachwyceni wyborem swoich dzieci. Każdy rodzic przecież wierzy, iż jego córce należy się wyjątkowy mąż, a synowi wyjątkowa żona. Ale młodzi nie słuchali nikogo. Byli szczęśliwi razem i nikt nie mógł im tego odebrać.
Ślub wypadł znakomicie. Wszyscy wyszli zadowoleni. Panna młoda lśniła urodą i radością, a pan młody dorównywał jej urokliwym uśmiechem. Rozpoczęło się ich wspólne życie. Maks i Dagna snuli plany, marzyli o dzieciach, o własnym domu.
Najpierw urodzi się syn mówił stanowczo Maksymilian. Będzie dzielnym chłopcem, naszym dziedzicem.
Maks, a ja chcę córeczkę. Będę ją ubierać w śliczne sukienki, jak laleczkę odpowiadała żona.
Ale ostatecznie zgadzali się, iż niezależnie od tego, kto się urodzi, będzie ich największym szczęściem. Czas płynął. Minął rok małżeństwa, a Dagna wciąż nie zachodziła w ciążę. Coś nie wychodziło. Oboje czekali z niecierpliwością, ona czasem płakała w ukryciu, bojąc się, iż nigdy nie będą mieli dziecka.
Wreszcie, po półtora roku, przyszła długo wyczekiwana radosna wiadomość.
Maks, będziemy mieli dziecko! oznajmiła żona, wracając z przychodni.
Cieszyli się wszyscy przyszli rodzice, przyszli dziadkowie. I oto, gdy nadszedł czas, urodził się synek, Jasio.
Mówiłem, iż pierwszy będzie syn przypomniał rodzicom Maks.
Ze szpitala zabrali Dagnę z Jasiem niemal całą rodziną. Przynieśli mnóstwo prezentów, gratulowali młodym rodzicom, rozczulali się nad pierworodnym. Wszyscy byli szczęśliwi. Młodzi mieszkali u rodziców Dagny mieli sporo miejsca w trzypokojowym mieszkaniu.
Ale po jakimś czasie Anna, matka Dagny, zaczęła zauważać coś niepokojącego u swojego męża, Arkadiusza. Chodził ciągle ponury, szczególnie gdy patrzył na śpiącego, cicho pochrapującego wnuka. W końcu nie wytrzymał i wyznał żonie:
Aniu, przyjrzyj się wnukowi. Nie wydaje ci się dziwne, iż u jasnowłosych rodziców urodził się chłopiec z bardzo ciemnymi włosami i śniadą cerą?
Żona machnęła ręką.
Co ty, Arkadku, dzieci się zmieniają. Wypadną mu te ciemne włosy i odrosną jasne, jak u rodziców.
Czas mijał. Jasio rósł, ale włosy i cera pozostały ciemne. Już samodzielnie dreptał, bawił się. Rodzice uwielbiali syna, babcia również. Tylko dziadek Arkadiusz nie mógł się z tym pogodzić. Czasem przychodzili krewni i rozczulali się nad ślicznym chłopcem. Żartowali sobie bez złych intencji, przypominając, czy w rodzinie nie było kogoś o takim kolorze włosów.
W końcu Arkadiusz nie wytrzymał. Nie mógł dłużej nosić w sobie tych podejrzeń. Zaczął się nakręcać i postanowił porozmawiać z synem.
Maks, naprawdę nie widzisz, iż twój syn do was niepodobny? Jak możesz być taki spokojny, patrząc na niego? Widzę, iż nie jest nasz.
Maksymilian poczuł się urażony.
Czy ty sugerujesz, iż moja Dagna mnie zdradziła? Co ty chcesz przez to powiedzieć?
A ty co o tym myślisz, synu? Jasio zupełnie nie jest do nas podobny. W naszej rodzinie nigdy nie było śniadych i ciemnowłosych wszyscy byli jasnowłosi nie ustępował ojciec.
Nie waż się tak myśleć o mojej żonie! odciął się syn. Ona kocha tylko mnie i koniec tematu.
Arkadiusza rozwścieczyły te słowa. W duchu postanowił udowodnić, iż wnuk nie jest z ich krwi. Nie zamierzał odpuszczać. Potajemnie, gdy bawił się z wnukiem, zebrał jego ślinę na wacik.
Minęło trochę czasu. Arkadiusz wracał właśnie do domu, gdy Maksymilian wyszedł ze sklepu, niosąc żonie tort świętowali rocznicę poznania.
Gdy był już blisko domu, zadzwonił telefon. To był ojciec.
Synu, gdzie jesteś? Musimy porozmawiać
Jestem pod domem, zaraz przyjdę.
Gdy Maks wszedł do mieszkania, Dagny nie było wyszła z synem na spacer. Ojciec czekał na niego niecierpliwie.
No, popatrz powiedział triumfalnie i położył przed nim kartkę papieru.
Maks wpatrywał się w nią, ale nic nie rozumiał.
Co to jest, tato?
Wyjaśniam. Zrobiłem test DNA Jasia i mój. Wynik jest negatywny. Nie jesteśmy spokrewnieni, więc on nie jest moim wnukiem.
Maksymilian był wstrząśnięty. Myśli wirowały mu w głowie, wszystkie czarne. Gdy pierwszy szok minął, postanowił zaczekać na żonę. W końcu wróciła z Jasiem. Ucieszyła się, widząc męża, ale gdy spojrzała mu w oczy, zlodowaciała. Nigdy jeszcze nie widziała go w takim stanie.
Okazuje się, iż jesteś zdrajczynią rzucił jej w twarz. A ja cię zawsze broni