„Tato, chcę do domu” – jak córka wyrzuciła mnie z własnego mieszkania
Historia, od której łzy napływają do oczu. Zdrada własnego dziecka i ukojenie, które przyszło, gdy nadzieja już prawie zgasła.
Witold Nowak stał na balkonie starej warszawskiej kamienicy i nerwowo palił papierosa. Dłonie mu drżały, serce biło gwałtownie, jakby chciało wyskoczyć z piersi. Kto by pomyślał, iż w wieku siedemdziesięciu dwóch lat stanie się dla wszystkich ciężarem, nikomu niepotrzebnym starcem. A przecież jeszcze niedawno miał dom, rodzinę, ukochaną żonę…
— Tato, znowu swoje? — wchodząc do pokoju, zawołała jego jedyna córka, Weronika. — Po prostu prosimy, żebyś oddał swój pokój. Krzysiek i Maciek już duzi, a śpią na rozkładanym łóżku. To naprawdę niewygodne!
— Weruniu… — szepnął cicho Witold. — Dlaczego ja mam resztę życia spędzić w domu opieki? Brakuje wam miejsca — wynajmijcie coś albo przenieście się do teściowej. Nie jestem tutaj intruzem…
— Dziękuję, tato, wszystko jasne — trzaskając drzwiami, Weronika wyszła, pozostawiając po sobie zapach perfum i gorycz.
Witold osunął się na fotel, pogłaskał starego psa Reksa i nagle poczuł, jak łzy napływają mu do oczu. Dawno nie płakał, ale teraz nie mógł się powstrzymać. Minęło pięć lat, jak odeszła Danuta… Przeżyli razem czterdzieści lat, ramię w ramię, i nigdy by nie uwierzył, iż ich córka — ich Weronika — postąpi w ten sposób…
Wychowywali ją z miłością, troską. Dawali jej wszystko, co najlepsze. A wyrosła na zimną i wyrachowaną.
— Dziadku, czy ty nas nie kochasz? — wbiegł ośmioletni Krzysiek. — Mama mówi, iż jesteś skąpy! Nie chcesz nam oddać swojego pokoju!
— Wnusiu, kto ci takie rzeczy mówi… — głos Witolda zadrżał.
Zrozumiał — córka nastawiła wnuki przeciwko niemu. Starzec ciężko westchnął i wyszeptał:
— Dobrze. Pokój będzie wasz…
Weronika wpadła natychmiast z błyszczącymi oczami.
— Tato, naprawdę? Dziękuję! Już wszystko załatwiłam — umieścimy cię w świetnym ośrodku dla seniorów, przytulnym, z opieką medyczną. Reksa też nie zostawimy, obiecuję!
Minęły zaledwie dwa dni. I oto Witold Nowak znalazł się w nędznym domu opieki na obrzeżach podwarszawskiej wsi. Zapach wilgoci, odrapane ściany, smutek w oczach współlokatorów. Żadnej „opieki” ani „komfortu”, jak obiecywała córka. Po prostu zapomniane miejsce dla zapomnianych ludzi.
— Nowy? — spytała sąsiadka z sąsiedniego łóżka. — Mnie na imię Jadwiga. Ciebie też rodzina tu wepchnęła?
— Tak — skinął głową Witold. — Córka. Chciała uwolnić pokój.
— A mnie Bóg dzieci nie dał. Mieszkanie przepisałam na siostrzeńca… a on mnie tu — z walizkami. No cóż, mogło być gorzej.
Rozmawiali, wspominali przeszłość, tęsknili za bliskimi. Z czasem Jadwiga stała się jedynym światłem w życiu Witolda. Spacerowali po przygnębiającym podwórku, grzali się na słońcu, trzymając się za ręce, jakby znowu mieli dwadzieścia lat.
A córka nigdy się nie pojawiła. choćby nie odbierała telefonu. Witold chciał się tylko wiedzieć — co z Reksem? Czy żyje?
Pewnego dnia, spacerując po terenie ośrodka, natknął się na dawnego sąsiada — Wojciecha.
— Witold Nowak?! Weronika mówiła, iż wyjechaliście na wieś! Pewnie i Reksa zabraliście?
— Co takiego? — głos Witolda zadrżał. — Co się stało z psem?
— Wyrzuciła go na ulicę. Znalazłem go i oddałem dobrym ludziom. Pies wart każdej złotówki. A ona… słyszę, iż mieszkanie wynajęła. Sama z mężem mieszka u teściowej. Jak ona mogła, Witoldzie?
Witold zakrył twarz dłońmi i jakby załamany, wyszeptał:
— Synku… chcę do domu…
— Nie jesteś sam. Jestem prawnikiem. Pomogę. Ważne — czy wypisałeś się z mieszkania?
— Nie. Ale ona ma znajomości… Mogła…
— Więc się pakuj. Rozprawimy się z tym!
Przed wyjazdem Witold zajrzał do pokoju Jadwigi:
— Jadziu, nie płacz. Wrócę po ciebie. Przyrzekam.
— Po co ja ci, starucha… — szepnęła.
— Nie gadaj głupot. Jesteś mi potrzebna.
Gdy wraz z prawnikiem przybyli pod drzwi mieszkania, zastali nowy zamek. Wojciech działał szybko. Okazało się, iż Weronika wynajęła mieszkanie lokatorom, sądząc, iż ojciec już nigdy nie wróci. ale dokumenty, które przygotowała, były nieważne. Sąd przywrócił Witoldowi prawo do własności.
— Dziękuję ci, synu… Tylko boję się. Co ona jeszcze wymyśli?
— Sprzedaj mieszkanie, oddaj jej część. Resztę zainwestuj w dom na wsi. Cisza, spokój. Nikt was już nie tknie.
Po kilku miesiącach Witold Nowak wraz z Reksem wprowadził się do niewielkiego drewnianego domu z ogrodem. niedługo dołączyła do niego Jadwiga. Razem sadzili jabłonie, hodowali kury i każdego wieczoru siadali na ganku, trzymając się za ręce.
Tak, życie bywa okrutne. ale dobro zawsze znajdzie drogę. choćby w najciemniejszą noc.