Synowa otwarcie przyznaje, iż mnie nienawidzi: oskarżyła mnie o próby zniszczenia jej małżeństwa

polregion.pl 22 godzin temu

„Synowa choćby nie kryje, iż mnie nienawidzi” – zadzwoniła do mnie i oskarżyła, iż próbuję zniszczyć jej małżeństwo z Michałem

Jestem Grażyna Nowak, zwykłą sześćdziesięciolatką, matką jedynego syna. Całe życie poświęciłam jemu, wychowywałam go sama, bo mąż odszedł, gdy Miś miał zaledwie dwa lata. Pracowałam jako pielęgniarka w przychodni, harowałam na nocnych dyżurach, żeby syn miał wszystko – czystą koszulę, zeszyty do szkoły i ciepłą kolację.

Wyrosnął na dobrego człowieka, życzliwego i kulturalnego. Jestem z niego dumna. Ale teraz mam wrażenie, iż zmarnował to wszystko dla kobiety, która nie tylko mnie nie szanuje, ale choćby nie krępuje się okazywać mi otwartej nienawiści. Jego żona to Kinga.

Od pierwszego wejrzenia wydała mi się… zbyt. Zbyt głośna, zbyt wyniosła, zbyt ostra. Gdy Michał pierwszy raz przyprowadził ją na spotkanie, poczułam, iż coś jest nie tak – w jej spojrzeniu, w sposobie bycia. Ogromne, ciemne oczy patrzyły na mnie z wyzwaniem, a na twarzy nie było śladu uprzejmości. Ale wtedy powiedziałam sobie: to uprzedzenia. Miś jest w niej zakochany, więc powinnam spróbować ją zaakceptować.

Poszliśmy do kawiarni, żeby się lepiej poznać. I wtedy już wiedziałam – z nią będzie ciężko. Bez skrupułów zrugała kelnera, kazała wymienić deser, bo był „nie dość fotogeniczny”, jak to ujęła. Mówiła przez zęby, jakby wszyscy wokół byli służbą. A jej strój… mini-kombinezon, odsłaniający wszystko, co się da, i dekolt aż do pasa. I to na spotkanie z przyszłą teściową. Ledwo powstrzymałam się, by nie wyciągnąć Michała na osobność.

Zrzuciłam to na nerwy, na stres. No ale co tam. Niestety, z biegiem lat było tylko gorzej. Po ślubie Miś rzadziej dzwonił. Starałam się nie narzucać, ale tęskniłam. Po miesiącu nie wytrzymałam – zadzwoniłam sama. A w słuchawce – lodowaty ton. Kiedyś, gdy telefonował do mnie, wyraźnie słyszałam głos Kingi w tle: „Odłóż słuchawkę, już wystarczy tej gadki”. Nie szeptała, mówiła to głośno, demonstracyjnie.

Nie chciałam robić scen, ale w końcu spytałam Michała, o co chodzi. Westchnął i wyjaśnił. Okazało się, iż Kinga ma trudną przeszłość. W młodości przeżyła romans, ciążę, zdradę… Straciła dziecko. Potem chodziła na terapię. Upewniał mnie, iż teraz jest w porządku, tylko trochę przewrażliwiona. A ja wyczuwam – to nie przewrażliwienie. To niechęć. Otwarta, złośliwa.

Kilka dni po tej rozmowie Kinga sama do mnie zadzwoniła. Krzyczała. Oskarżała mnie o wszystko, co się da. Twierdziła, iż celowo nastawiam syna przeciw niej, iż chcę zrujnować ich związek, iż wtrącam się w ich życie. Byłam w szoku. Ja?! Ja, która poświęciłam życie synowi, wychowałam go sama – teraz jestem potworem?

Miś, jak zwykle, nie stanął w mojej obronie. Nie powiedział ani słowa. Tylko powtórzył to, co mówi zawsze: „Mamo, jestem dorosły, mam swoją rodzinę”. A kim ja jestem? Już nikim? Kobieta, która urodziła i wychowała – nie ma prawa choćby do zwykłej rozmowy?

Mieszkają w jej mieszkaniu. Trzypokojowe, z nowym remontem. Kinga przechwalała się, iż to jej zasługa, sama je kupiła. Oczywiście rozumiem, iż własne cztery kąty to mocny argument. Ale czy przez metry kwadratowe warto odcinać syna od matki?

Nic nie wymagam. Nie proszę o pieniądze, nie narzucam się z wizytami. Chciałam tylko pozostać częścią jego życia. Usłyszeć, co u niego, wpaść na herbatę, przytulić się. Czy to zbrodnia?

Czasem myślę, iż Kinga po prostu zazdrości. Nie Michałowi – mojemu wpływowi. Chociaż jaki tam wpływ – został tylko ślad. On z nią rozmawia we wszystkich możliwych tonacjach, a ze mną – oficjalnie i zdawkowo. Jakbym była obca.

Ale wciąż mam nadzieję. Że się opamięta, zrozumie, iż nie wolno tak – wymazywać matki z życia tylko dlatego, iż tak każe żona. Że będą mieć silne małżeństwo, iż pojmą, iż miłość do mamy nie jest zdradą wobec małżonki.

Spełniłam swoją rolę. Urodziłam, wychowałam, postawiłam na nogi. A teraz – puszczam wolno. Ale mimo wszystko czekam. Że przypomni sobie. Zadzwoni. Przytuli. Nie dlatego, iż musi. Ale dlatego, iż kocha.

Idź do oryginalnego materiału