Lush zdecydowanie zasługuje na uwagę - w ofercie znajdziemy same wegańskie kosmetyki manualnie robione, w cenie, którą niejednokrotnie widujemy w zwykłych drogeriach. Są bardzo wydajne, starczają na długo, a po użyciu od razu czuję różnicę.
Naturalna maseczka do twarzy - po niej czuję się świeżo i czysto
Lush, tworząc tę maseczkę, skupił się głównie na cerze normalnej, ale formuła realnie wpływa na niwelowanie drobnych niedoskonałości. jeżeli masz cerę problematyczną, koniecznie zerknij na skład, żeby upewnić się, iż nie zawiera niczego, co cię uczula. Maseczka to mieszanka kalaminy i oczyszczających alg, które dogłębnie oczyszczają pory i usuwają nadmiar sebum. Po jej zmyciu czuć na twarzy przyjemne uczucie świeżości, niczym powiew morskiej bryzy.

Naturalność czuć też w zapachu - nie jest sztucznie perfumowany, więc produkt skupia się w 100% na pielęgnacji. Za pojemność 45 ml zapłacimy 65 zł, ale naprawdę starcza na długo. W przeliczeniu na jednorazowe maseczki (często gorsze dla środowiska) wypada świetnie - bo za wegańską maseczkę w płacie płacimy minimum 10 zł.
Czytaj też: Tak dobrych opinii dawno nie widziałam. Maska do włosów z Rossmanna działa jak droższy Olaplex
Najlepszy szampon, jakiego kiedykolwiek używałam - znów Lush na podium
Kolejny HIT, który przetestowałam na sobie, to kremowy szampon w pojemniczku. Ma nietypową formę - odkręcamy wieczko i nakładamy niewielką ilość na dłonie. Szampon bardzo się pieni, więc świetnie oczyszcza skórę głowy. Nie spodziewałam się, iż silken tofu może aż tak korzystnie wpłynąć na kondycję włosów - po jego użyciu były błyszczące i mięciutkie.

Pani w sklepie poinformowała mnie, iż formuła zawiera dużą dawkę protein i witamin, które wspomagają odbudowę włosów. Na moich włosach (średnioporowatych) efekty naprawdę mnie zaskoczyły. Cena jest już jednak z górnej półki. Za 80 ml trzeba zapłacić 71,90 zł - wystarcza na około miesiąc, przy myciu włosów dwa razy podczas jednej kąpieli.