Tajemnica, która rozdzieliła rodzinę
Sergiuszowi ciężko zachorowała siostra, którą całe życie uważał za matkę.
— Sergiuszu, nie mam już wiele czasu — wyszeptała kobieta, jej głos drżał ze słabości. — Obiecaj, iż nie powiesz bratu Igorowi ani siostrze Monice tajemnicy, którą ci teraz zdradzę. I zrobisz wszystko, by zachować spokój w rodzinie, gdy mnie zabraknie…
— Obiecuję — stanowczo odparł Sergiusz, ściskając jej zimną dłoń. Kochał ją, choć zawsze bardziej troszczyła się o Igora i Monikę.
— Sergiuszu… nie jesteśmy matką i synem… — cicho wymówiła.
Sergiusz zdrętwiał, serce ścisnęło mu się z przerażenia. Co miała na myśli?
— Igorze, trzeba sprzedać rodzinny dom w tej głuszy pod Lublinem — nalegała Monika. — Komu potrzebna ta stara rudera? Żeby stała pusta? Lepiej sprzedać i podzielić pieniądze!
— Moniko, dom nie generuje kosztów. Życie jest nieprzewidywalne, może się przydać. Ty, ja, Sergiusz — zawsze będziecie mieli gdzie wrócić — oponował Igor.
— Nie generuje? A komorne kto płaci za ten „pałac” z widokiem na opuszczone pole? — Monika skrzywiła usta w swoim zwykłym, wyniosłym grymasie. — Czekać, aż się zestarzejemy? Chcę żyć teraz!
Monika pracowała jako ekonomistka w lokalnej firmie. Jej mąż, Wiesław, był kierowcą. Uważała, iż zrobiła mu łaskę, wychodząc za niego. Teściowa marzyła, by syn porzucił tę „zadziorną prymuskę, co włóczy się po restauracjach z koleżankami, a może i gorzej”. Życie Moniki wypełniały kłótnie z teściową i próby zmuszenia męża, by zdobył wykształcenie i „stał się godnym”. Wiesław machnął ręką, traktując to jako kaprys, nie podejrzewając, iż żona już rozgląda się za kimś „bardziej obiecującym”. Myślał, iż matka po prostu zazdrości, i był z siebie dumny, nie dopuszczając myśli, iż Monika może pragnąć kogoś innego. Miłość do niej wygasła, ale wnosiła w jego życie choć odrobinę blasku.
Igor uważał się za największego osiągającego sukcesy z rodzeństwa. Pracował w miejskim urzędzie, gwałtownie awansował i przeniósł się do Lublina, gdzie dostał służbowe mieszkanie. Żył z żoną Jadwigą i dwójką dzieci — dwunastoletnim Krzysztofem i sześcioletnią Zosią. Zarabiał skromnie, nie było mowy o przepychu. Jadwiga próbowała otworzyć pracownię krawiecką, ale interes upadł i pogodziła się, iż lepiej „trzymać się tego, co się ma”. Igor wiedział, iż Sergiusz i Monika nie mają dzieci, i po cichu liczył, iż rodzinny dom przypadnie jego potomkom. Nie dzielił się tymi myślami, ale ogrzewały mu serce.
Miał też drugą rodzinę — kochankę Kasię i dwóch synów z nią. Żyli razem niemal tak długo, jak z Jadwigą. Kiedyś wybierał między nimi, ale gdy Jadwiga zaszła w ciążę jako pierwsza, została jego oficjalną żoną. Jadwiga przeczuwała coś o Kasi, ale milczała — nie miała gdzie pójść, własnego mieszkania brak. Igor wykorzystywał to, udając wzorowego ojca rodziny.
— Sergiuszu, cześć, to Monika. Rozmawiałam z Igorem, on nie chce sprzedać swojej części. Wspierasz mnie? — Monika dodzwoniła się do brata, który był na kolejnej służbowej podróży.
— Moniko, wiesz, iż nie potrzebuję pieniędzy. Dogadajcie się z Igorem, ja zaakceptuję waszą decyzję — odciął się Sergiusz.
— Zawsze się dystansujesz od rodzinnych spraw! — wybuchnęła. — Chcę rozwodu z Wiesławem, nowego życia. Potrzebuję pieniędzy na mieszkanie. Mężczyźni nie uganiają się za trzydziestopięciolatką bez własnych czterech ścian! A Wiesiek ma tylko to mieszkanie na plus.
— Znam twoje plany, ale ich nie popieram. Boję się, iż bez niego całkiem się pogubisz. Pamiętasz, jak cię wyciągałem z tarapatów? — przypomniał Sergiusz.
Sergiusz, najstarszy, radził sobie dobrze. Chciał pomóc Igorowi i zachować dom, ale rozmowa z siostrą wszystko zmieniła.
— Igorze, Monika chce sprzedać swoją część. Tobie z finansami nieźle. Dam ci mój udział, a ty wykupisz część Moniki? Dom będzie twój, wszyscy zadowoleni — zaproponował.
— Za kogo mnie uważasz? — warknął Igor. — Monika zażąda pełnej wartości! jeżeli już koniecznie, wykupię za grosze. A twój udział mi oddaj, nie odmówię. Przecież ty nasz bogacz!
Różnica pięciu lat nie przeszkadzała Igorowi zazdrościć Sergiuszowi. Wściekał się na jego sukcesy, knuł drobne intrygi. Monika też go irytowała, ale utrzymywali kruchy rozejm. Sergiusz wyprowadzał ich z równowagi swoim spokojem. Monika maskowała niechęć pochlebstwami, Igor otwarcie się stroszył.
Sergiusz przypomniał sobie słowa siostry, którą uważał za matkę:
— Sergiuszu, nie mam już wiele czasu. Obiecaj, iż nie zdradzisz Igorowi i Monice tajemnicy, którą ci powierzę, i zachowasz spokój w rodzinie.
Była słaba, wyniszczona chorobą i żalem po śmierci męża, którego kochała nad życie. Serce zawiodło go rok temu. Sergiusz, choć wychował się u babci i dziadka, nigdy jej nie oskarżał. Rzadko przyjeżdżała, więcej uwagi poświęcała Igorowi i Monice, ale kochał ją i był gotów wziąć na siebie każdy ciężar.
— Sergiuszu, nie jesteśmy matką i synem… Jesteś moim bratem… Z ojca. Jesteś synem jego młodej kochanki. Wychowywał cię jak wnuka — jej głos drżał. — Moja matka, twoja babcia, nie pozwoliła cię uznać. Musiałam cię adoptować. Tak kochałam ojca…
Sergiusz nie mógł uwierzyć. Kobieta, którą nazywał mamą, była jego siostrą. Dziadek — ojcem.
— Dlaczego milczałaś? Gdzie jest moja prawdziwa matka?
— Nie znałam jej. Ojciec zapłacił, a ona zniknęła, wyrzekając się ciebie. — Westchnęła. — Nie powiedziałabym ci, ale boję się o Igora i Monikę. Monika rzuca się w awantury, Igor jest zżerany przez zawiść. To moja wina, iż was nie wychowałam.
— Czy przez mnie tak rzadko przyjeżdżałaś?
— Nie, mój mąż nie lubił dzieci. Mówił, iż jeżeli zabiorę Igora i Monikę, uciekną. Nie mogłam go zostawić, kochałam. A ty mnie kochasz?
— Zawsze. I teraz jeszcze bardziej — odparł Sergiusz, ledwie powstrzymując łzy.
— WiedSergiusz westchnął głęboko, patrząc przez okno na zaśnieżone ulice Warszawy, i postanowił, iż już nigdy nie wróci do tego domu, który tak naprawdę nigdy nie był jego.