Tajemnica pod gwiazdami: dramat w Lesie Sosen

newsempire24.com 1 tydzień temu

Tajemnica pod gwiazdami: dramat w Sosnowie

W wieku 62 lat poznałam mężczyznę i byliśmy szczęśliwi, dopóki nie podsłuchałam jego rozmowy z siostrą. Ta noc przewróciła moje serce do góry nogami, zmuszając mnie do zwątpienia w miłość, którą dopiero zaczynałam odkrywać.

Kto by pomyślał, iż w moim wieku zakocham się tak mocno jak za młodu? Przyjaciółki śmiały się po cichu, ale ja promieniałam szczęściem. Nazywał się Janusz i był odrobinę starszy ode mnie. Poznaliśmy się na koncercie muzyki klasycznej w Sosnowie. W przerwie przypadkowo zaczęliśmy rozmawiać i odkryliśmy, iż łączy nas miłość do książek oraz starych filmów. Tej nocy padał drobny deszcz, a powietrze pachniało świeżością i nagrzanym asfaltem. Nagle poczułam się znów młoda i otwarta na świat.

Janusz był uprzejmy, uważny i miał subtelne poczucie humoru. Śmialiśmy się z tych samych historii, a przy nim na nowo uczyłam się cieszyć życiem. ale ten czerwiec, który przyniósł mi tyle światła, niedługo przyćmiła tajemnica, o której choćby nie miałam pojęcia.

Spotykaliśmy się coraz częściej: chodziliśmy do teatru, rozmawialiśmy o poezji, dzieliliśmy się wspomnieniami o latach samotności, do których zdążyłam przywyknąć. Pewnego dnia Janusz zaprosił mnie do swojego domu nad rzeką – miejsca, które wyglądało jak z pocztówki. Pachniało żywicą, a zachodzące słońce złociło taflę wody. Byłam szczęśliwa jak nigdy. Ale któregoś wieczoru, gdy zostałam u niego na noc, Janusz wyjechał do miasta, tłumacząc, iż musi „załatwić sprawy”. W jego nieobecności zadzwonił telefon. Na ekranie pojawiło się imię – Bożena.

Nie odebrałam – nie chciałam wyjść na natrętną. Jednak niepokój, niczym cień, wkradł się do mojego serca. Kim była Bożena? Gdy wrócił, Janusz wyjaśnił, iż to jego siostra, która ma problemy ze zdrowiem. Jego głos brzmiał szczerze, więc postanowiłam mu uwierzyć. ale w kolejnych dniach coraz częściej wyjeżdżał, a telefon od Bożeny dzwonił bez przerwy. Uczucie, iż coś ukrywa, nie dawało mi spokoju. Byliśmy sobie tak bliscy, a jednak między nami wyrosła niewidzialna ściana.

Pewnej nocy obudziłam się i zorientowałam, iż Janusza nie ma obok mnie. Przez cienkie ściany domu dobiegał jego stłumiony głos:
– Bożenka, poczekaj jeszcze… Nie, ona jeszcze nie wie… Tak, rozumiem… Potrzebuję trochę czasu…

Drżące ręce zdradzały mój strach. „Ona jeszcze nie wie” – te słowa z pewnością dotyczyły mnie. Położyłam się z powrotem, udając, iż śpię, gdy wrócił do łóżka. W głowie kłębiły się pytania. Jaki sekret ukrywał? Dlaczego potrzebował czasu? Serce ściskało się z bólu.

Rano powiedziałam, iż chcę przejść się na targ po jagody. Naprawdę potrzebowałam jednak spokojnego kąta w ogrodzie, by zadzwonić do przyjaciółki:
– Małgosiu, nie wiem, co robić. Chyba Janusz i jego siostra mają jakieś poważne kłopoty. Może długi? Albo coś gorszego… Dopiero zaczęłam mu ufać.

Małgorzata westchnęła:
– Porozmawiaj z nim, Halinko. InaczAle w końcu zrozumiałam, iż czasami największe tajemnice kryją w sobie najprostsze rozwiązania.

Idź do oryginalnego materiału