“Niby blisko, a jednak daleko”
– Szkoda, iż Anna Zofia znów nie przyszła – szepnęła Kinga do męża, podczas gdy ich trzyletni wnuczek Staś dmuchał z przejęciem świeczki na urodzinowym torcie. – przez cały czas nie poznała prawnuka… przykro.
– Nie chce – no to trudno – odparł ostro Piotr. – Pisałem do niej dwa tygodnie temu. Ile można zapraszać?
– Może jednak warto było zadzwonić? Przypomnieć? Nie jest już młoda…
– Kinga, daj spokój. Ona niczego nie zapomina, jeżeli to dla niej ważne. jeżeli przez trzy lata choćby nie spróbowała zobaczyć wnuka – to znaczy, iż nie zależało jej. Ma telefon, zna nasz adres. Po prostu jej duma okazała się silniejsza niż uczucia.
Kinga milczała. Minęło już pięć lat, a uraza wciąż bolała jak świeża rana. Głupia, uparta, niezniszczalna. I choć nikt tak naprawdę nie był winny, to jednak…
Piotr poznał Kingę na weselu przyjaciela. Wtedy nie była sama – przy jej boku stał mężczyzna, który przyciągał spojrzenia. Wysoki, przystojny, pewny siebie. Prawdziwy „alfa”. Piotr wówczas nie odważył się podejść. Potem usłyszał, iż tamten porzucił Kingę, zostawiając ją samą z małą córeczką. Przez znajomego zorganizował „przypadłe” spotkanie. Zaczął zabiegać o jej względy – cierpliwie, wytrwale. Pobrali się, gdy Kasia miała niecały rok.
Anna Zofia, jego matka, przyjęła synową z rezerwą. Nie cieszyła się, ale i nie ingerowała. Myślała, iż to przeminie – obce dziecko, starsza żona… Ale Piotr był szczęśliwy. Dla niego postanowiła przemilczeć swoje wątpliwości.
Tylko raz powiedziała głośno, co myśli. Piotr zdecydował się adoptować Kasię. Wtedy matka wezwała go na „poważną rozmowę”.
– Po co ci cudze dziecko? Rozumiesz, iż to nie twój obowiązek?
– Mamo, Kasia nie jest dla mnie obca. Nazywa mnie „tatusiem”. Innego taty nigdy nie znała.
– Ale przecież ma biologicznego! choćby jeżeli się wyparł – prawda się nie zmieni.
– Czy to ważne, kto ją urodził, skoro ja jestem z nią od początku?
– Ważne! A jeżeli się z Kingą rozwieciesz? Twoja pensja pójdzie na alimenty dla dziewczynki, do której nie masz choćby prawnego zobowiązania!
– Mamo! Naprawdę myślisz, iż się rozstaniemy?
– Chcę tylko, żebyś pomyślał o swoich prawdziwych dzieciach. O tych z krwi.
– A jeżeli ich nie będzie? Co wtedy?
– Będą! Musisz zostawić wszystko rodzonemu potomstwu, nie obcej dziewczynce!
Piotr wstał.
– Dość. jeżeli liczysz, iż zostawię Kingę i Kasię – mylisz się. Kocham je. I Kasia będzie twoją wnuczką, czy ci się to podoba, czy nie.
Po siedmiu latach urodził się Tomek. Dla Anny Zofia stał się całym światem. Spacerowała z nim, niańczyła, rozpieszczała. Kasia zeszła na dalszy plan. Kinga nie poruszała tematu – nie chciała psuć relacji. Tomek i babcia byli nierozłączni. choćby na ich wyjazdy zostawał z nią. Kasia, bystra dziewczynka, wszystko rozumiała. Pewnego dnia zapytała:
– Dlaczego babcia nie spędza ze mną tyle czasu?
– Po prostu od dawna marzyła o wnuku – tłumaczyła matka. – Tomek jest podobny do taty, gdy był mały.
Kasia dorastała, ale i w czternastym roku życia wyczuła coś niepokojącego. Pewnego dnia wróciła do domu i zapytała wprost:
– Mamo, powiedz prawdę – Piotr nie jest moim biologicznym tatą?
– Nie…
– Przeczuwałam. Ale co za różnica? On jest moim tatą. Prawdziwym.
Wszyscy odetchnęli z ulgą.
Ale gdy Tomek skończył szesnaście lat, podczas rodzinnego obiadu babcia uniosła kieliszek i oznajmiła:
– Tobie, Tomku, czas szukać narzeczonej. Jak znajdziesz – dam ci mieszkanie. Chcę zdążyć ponosić prawnuki!
Chłopak zaśmiał się:
– Babciu, jeszcze za wcześnie! Lepiej daj Kasi – ona szybciej ci wnuki urodzi.
Anna Zofia zastygła. Potem spokojnie powiedziała:
– Ale wy nie jesteście rodzeństwem z krwi. Ona ma innego ojca.
Przy stole zapadła cisza. Tomek zbladł. Spojrzał na rodziców. Wstał:
– Chodźmy. Święto się skończyło.
Goście zaczęli się żegnać. Kinga krzyczała na teściową jak nigdy.
– Co ty sobie myślałaś?! Dlaczego teraz? Czego chciałaś tym osiągnąć?
– Nie chcę odejść, zabierając tę tajemęW końcu Anna Zofia wyciągnęła rękę do Kasi, a łzy w jej oczach mówiły więcej niż wszystkie niewypowiedziane przez lata słowa.