Kiedy pierwszy raz sięgnęłam po kakaowy balsam Ziai, to tak naprawdę wzięłam go trochę "na próbę". Ale już po pierwszym odkręceniu butelki wiedziałam, iż to strzał w dziesiątkę — ten delikatny, kakaowy zapach to czysta przyjemność. Plusem dla mnie jest, iż nie pachnie przesadnie słodko. Konsystencja jest kremowa, lekka i gwałtownie się wchłania. Skóra po nim staje się gładka, miękka i nawilżona, a to uczucie utrzymuje się naprawdę długo.
To jeden z tych kosmetyków, po które sięga się z przyjemnością, bo po prostu działają. Żadnych cudów na kiju — tylko solidna dawka nawilżenia, która sprawdza się na co dzień. Ja używam go wieczorem, rano, kiedy mam ochotę — i zawsze daje ten sam efekt: zdrowo wyglądająca, elastyczna skóra. I choć sama się nie opalam, koleżanka mówi, iż po opalaniu też super działa, więc jest naprawdę spoko produktem.
Dlaczego tak łatwo go polubić? Nie chodzi tylko o zapach
To balsam, który nie tylko pięknie pachnie, ale też zawiera składniki dbające o skórę. Witamina E, znana jako "witamina młodości", i prowitamina B5 to duet, który odżywia, wygładza i dodaje skórze sprężystości. Każde użycie staje się małym domowym rytuałem. A przy tym cena jest turbo niska — w Hebe dostaniesz go za jedynie 12,99 zł — co sprawia, iż można używać go codziennie bez wyrzutów sumienia.

Na co dzień i od święta. Już nie wyobrażam sobie bez niego pielęgnacji
Produkt sprawdza się również przed wyjściem — wchłania się ekspresem, więc nie trzeba czekać w nieskończoność, żeby się ubrać. A zapach? Utrzymuje się subtelnie, więc nie koliduje z perfumami, a jednocześnie daje to miłe poczucie świeżości i zadbania.
Warto sprawdzić: Dobry samoopalacz Rossmann, po którym w godzinę masz skórę jak po wakacjach w Grecji