Teściowa postanowiła, iż wie lepiej

twojacena.pl 5 godzin temu

Teściowa uznała, iż wie lepiej

Magda drgnęła na dźwięk telefonu. Na ekranie migotało Anna Marianna. Teściowa dzwoniła już trzeci raz tego ranka. Magda wzięła głęboki oddech, zebrała się w sobie i nacisnęła zieloną słuchawkę.

Tak, Anno Marianno, słucham.

Magduś, czemu nie odbierasz? głos teściowej brzmiał wyraźnie z wyrzutem. Dzwonię i dzwonię!

Gotowałam kaszę dla Zosi, ręce miałam zajęte skłamała Magda, choć naprawdę nie chciała po raz setny dyskutować o tym, jak źle wychowuje dziecko.

Znowu ta kasza! Mówiłam ci dzieci potrzebują mięsa! Mój Krzysiu na mięsie wyrósł, patrz, jaki krzepki! A twoja Zosia taka blada, zaraz ją wiatr zdmuchnie.

Magda zamknęła oczy i policzyła do pięciu. Ich córeczka miała zaledwie trzy lata, a lekarz zapewniał, iż rozwija się prawidłowo. Po prostu taka uroda po tacie.

Anno Marianno, dajemy jej też mięso. Na obiad będą pulpety.

No to dobrze! Właśnie dlatego dzwonię. Wpadnę dziś do was, przywiozę rosół drobiowy. Na kościach, tak jak Krzyś lubi. I narobiłam kotletów, po mojemu. Bo ty ze swoimi pulpetami…

Magda skrzywiła się. To pulpetach zabrzmiało tak sarkastycznie, jakby proponowała dziecku truciznę.

Nie ma potrzeby się trudzić, mamy wszystko próbowała się sprzeciwić.

Jaki trud? Babcia chce wnuczkę odwiedzić! Nie zabronisz?

W tej frazie był cały charakter teściowej umiejętność postawienia sprawy tak, iż każda odpowiedź poza zgodą brzmiałaby jak potworna niegrzeczność.

Oczywiście, niech przyjeżdża uległa Magda.

Po rozmowie oparła czoło o chłodną szybę. Za oknem wirowały pojedyncze płatki śniegu, osadzając się na nagich gałęziach. Listopad był szary i wilgotny.

Mamo, z kim rozmawiałaś? z pokoju dziecięcego wyjrzała Zosia, ściskając wytartego pluszowego misia.

Babcia Ania przyjedzie dziś uśmiechnęła się Magda, starając się, by głos brzmiał radośnie.

Znowu będzie mówić, iż źle jem? zmarszczyła brwi dziewczynka.

Magdzie ścisnęło się serce. choćby dziecko zauważało tę nieustanną krytykę.

Babcia po prostu bardzo cię kocha i chce, żebyś była zdrowa i silna.

Zosia nie wyglądała na przekonaną, ale skinęła głową i wróciła do zabawy.

Magda zabrała się za sprzątanie. Choć ona i mąż lubili twórczy nieład, przed wizytą teściowej mieszkanie musiało lśnić idealną czystością. Inaczej niechybnie padłby komentarz, iż w takim chlewie i bakterie się zalęgną.

W dwie godziny zdążyła umyć podłogi, przetrzeć kurze i choćby upiec szarlotkę jedyne jej kulinarne dzieło, które teściowa zawsze chwaliła.

Krzyś miał wrócić z pracy na obiad. Oboje pracowali zdalnie on jako programista, ona grafik. Ale dziś miał ważne spotkanie z klientem i poszedł do biura.

Dzwonek do drzwi rozległ się dokładnie o czternastej. Anna Marianna była punktualna jak szwajcarski zegarek.

Witaj, synowo! teściowa, niska, pulchna kobieta z farbowanymi na kasztanowo włosami, wkroczyła uroczyście do mieszkania, obładowana torbami. A gdzie moja księżniczka?

Zosia nieśmiało wyjrzała z pokoju.

Chodź tutaj, skarbie! Babcia przyniosła smakołyki!

Dziewczynka podeszła i grzecznie wyciągnęła rączkę do pocałunku. Tego nauczyła ją właśnie Anna Marianna, uważająca, iż dziewczynki powinny być prawdziwymi damami.

Rączkę całuje się tylko dorosłym panienkom teściowa pochyliła się i przytuliła wnuczkę. Jak będziesz miała szesnaście lat, wtedy wyciągaj rączkę do kawalerów. Babci mówi się po prostu dzień dobry.

Magda przewróciła oczami, gdy teściowa nie widziała. Sprzecznych wskazówek wychowawczych od Anny Marianny nie brakowało.

Anno Marianno, pomogę z torbami zaproponowała Magda.

Tak, tak, nieś na kuchnię. Nagotowałam tyle! Krzyś musi jeść porządnie, nie byle czym.

W kuchni teściowa natychmiast przejęła dowodzenie:

Magduś, podaj duży garnek. Nie ten plastikowy, tylko porządny. I gdzie trzymacie chleb? W lodówce? Nie wolno chleba trzymać w lodówce! On wtedy czerstwieje!

Magda cierpliwie podawała naczynia. Po sześciu latach małżeństwa z Krzysiem przywykła, iż jego matka zawsze wie, jak należy.

Zosia jakaś blada zauważyła teściowa, wykładając słoiki z domowymi przetworami. Chodzicie na spacery? Dajecie witaminy?

Tak, codziennie, jeżeli pogoda pozwala. I kompleks witamin, który przepisał pediatra.

Pediatra! prychnęła Anna Marianna. Co oni rozumieją, ci młodzi lekarze? Za moich czasów…

Zaczyna się westchnęła w duchu Magda.

Za moich czasów dzieci były na powietrzu od rana do wieczora! I hartowało się je! Krzysia wyprowadzałam w każdą pogodę. I nic, wyrósł zdrowy.

Magda milczała, choć mogła przypomnieć, iż jej mąż co zimę chorował na zapalenie oskrzeli, a w dzieciństwie miał przewlekłe zapalenie migdałków.

Anno Marianno, upiekłam szarlotkę. Napijemy się herbaty?

Najpierw obiad. Wszystko po kolei. I gdzie Krzyś? Czemu go jeszcze nie ma?

Jak na zawołanie w przedpokoju zaskoczył zamek.

O, jest! ożywiła się teściowa.

Krzyś wszedł do mieszkania, zdziwiony widokiem butów w przedpokoju.

Mamo? Nie mówiłaś, iż przyjedziesz?

Jak to nie mówiłam? Dzwoniłam rano do Magdy! oburzyła się Anna Marianna.

Magda przepraszająco uśmiechnęła się do męża. W wirze zajęć zapomniała wysłać mu wiadomość o wizycie teściowej.

No, cześć, mamo Krzyś przytulił matkę. Jak się czujesz?

Co tam czuć… Ciśnienie skacze, nogi wieczorem puchną. Ale ja się nie skarżę! Radzimy sobie, nikomu nie jesteśmy ciężarem.

To zdanie też było ze standardowego repertuaru. Nie skarżę się zawsze oznaczało szczegółI kiedy Magda spojrzała na Krzysia, oboje wiedzieli, iż mimo wszystko są szczęśliwą rodziną, która zawsze sobie poradzi choćby z najlepszymi intencjami teściowej.

Idź do oryginalnego materiału