Teściowa uważa, iż wie lepiej

polregion.pl 3 godzin temu

Babcia wie najlepiej

Kasia drgnęła na dźwięk głośnego dzwonka telefonu. Na ekranie wyświetliło się Anna Kowalska. Teściowa dzwoniła już trzeci raz tego ranka. Kasia wzięła głęboki oddech, zebrała siły i nacisnęła zieloną słuchawkę.

Tak, Anno Kowalska, słucham.

Kasiu, dlaczego nie odbierasz? głos teściowej brzmiał pełen wyrzutu. Dzwonię i dzwonię!

Gotowałam kaszkę dla Zosi, miałam zajęte ręce skłamała Kasia, choć naprawdę po prostu nie chciała po raz setny dyskutować o tym, jak źle wychowuje dziecko.

Znowu te kaszki! Mówiłam ci dzieci potrzebują mięsa! Mój Wojtuś wychował się na mięsie, patrz, jaki silny! A twoja Zosia taka blada, zaraz wiatr ją zdmuchnie.

Kasia zamknęła oczy i policzyła do pięciu. Ich córeczka miała ledwie trzy lata, a lekarz zapewniał, iż rozwija się prawidłowo. Po prostu taka uroda po tacie.

Anno Kowalska, karmimy ją też mięsem. Na obiad będą klopsiki.

No to dobrze! Właśnie dlatego dzwonię. Wpadnę dziś do was, przywiozę rosół z kury. Na kościach, jak Wojtek lubi. I narobiłam kotletów, po moim przepisie. Bo ty ze swoimi klopsikami…

Kasia skrzywiła się. W słowie klopsiki brzmiał taki otwarty sarkazm, jakby proponowała dziecku truciznę.

Nie trzeba się fatygować, mamy wszystko spróbowała zaprotestować.

Jaka fatyga? Babcia chce odwiedzić wnuczkę! Nie zabronisz?

W tym zdaniu zawierała się cała natura teściowej umiejętność postawienia pytania tak, iż każda odpowiedź poza zgodą brzmiałaby jak potworna niegrzeczność.

Oczywiście, niech przyjedzie poddała się Kasia.

Po rozmowie oparła czoło o chłodną szybę. Za oknem wirowały pojedyncze płatki śniegu, osiadając na nagich gałęziach. Listopad był chłodny i szary.

Mamo, z kim rozmawiałaś? z pokoju wyjrzała Zosia, ściskając w rękach podniszczonego pluszowego misia.

Babcia Ania przyjedzie dziś uśmiechnęła się Kasia, starając się, by głos brzmiał radośnie.

Czy znowu będzie mówić, iż źle jem? zmarszczyła brwi dziewczynka.

Kasi ścisnęło się serce. choćby dziecko zauważało tę nieustanną krytykę.

Babcia po prostu bardzo cię kocha i chce, żebyś była zdrowa i silna.

Zosia nie wyglądała na przekonaną, ale skinęła głową i wróciła do zabawy.

Kasia zabrała się za sprzątanie. Choć z mężem preferowali twórczy bałagan, przed wizytą teściowej mieszkanie musiało lśnić idealną czystością. Inaczej niechybnie padłby komentarz, iż w takim chlewie zaraz bakterie się zalęgną.

W dwie godziny umyła podłogi, przetarła kurze i upiekła choćby jabłecznik jedyne jej kulinarne dzieło, które teściowa zawsze chwaliła.

Wojtek miał wrócić z pracy na obiad. Oboje pracowali zdalnie on jako programista, ona jako grafik. Ale dziś miał ważne spotkanie z klientem i pojechał do biura.

O drugiej punktualnie zadzwonił dzwonek. Anna Kowalska była punktualna jak szwajcarski zegarek.

Witaj, synowa! teściowa, niska, postawna kobieta z farbowanymi na kasztanowo włosami, wkroczyła uroczyście do mieszkania, obładowana torbami. A gdzie moja księżniczka?

Zosia nieśmiało wyjrzała z pokoju.

Chodź tu, złotko! Babcia przyniosła smakołyki!

Dziewczynka podeszła i grzecznie wyciągnęła rączkę do pocałunku. Tego gestu nauczyła ją właśnie Anna Kowalska, która uważała, iż dziewczynki powinny być prawdziwymi damami.

Rączkę całują tylko dorosłym panienkom nachyliła się i przytuliła wnuczkę. Jak będziesz miała szesnaście lat, wtedy będziesz wyciągać rękę do adoratorów. A babci wystarczy zwykłe dzień dobry.

Kasia przewróciła oczami, gdy teściowa nie widziała. Sprzecznych wskazówek wychowawczych od Anny Kowalskiej było więcej niż nadmiar.

Anno Kowalska, pomogę pani z torbami zaproponowała Kasia.

Tak, tak, zanieś do kuchni. Nagotowałam tyle! Wojtuś musi jeść porządnie, a nie byle czym się żywić.

W kuchni teściowa natychmiast przejęła dowodzenie:

Kasiu, podaj duży garnek. Nie, nie ten plastikowy, tylko porządny. A gdzie macie chleb? Trzymacie go w lodówce? Nie wolno chleba trzymać w lodówce! Zesztywnieje!

Kasia cierpliwie podawała naczynia. Przez sześć lat małżeństwa z Wojtkiem przywykła, iż jego matka zawsze wie, jak powinno być.

Zosia jakaś blada zauważyła teściowa, wykładając z pojemników domowe przetwory. Wychodzicie z nią na spacery? Dajecie witaminy?

Tak, codziennie spacerujemy, jeżeli pogoda pozwala. I przyjmujemy zestaw witamin, który zalecił pediatra.

Pediatra! prychnęła Anna Kowalska. Co oni tam wiedzą, te młodzi lekarze? Za moich czasów…

Zaczyna się westchnęła w duchu Kasia.

Za moich czasów dzieci były na świeżym powietrzu od rana do wieczora! I hartowały się! Wojtka wyprowadzałam w każdej pogodzie. I nic, wyros Ale przynajmniej upiekłaś dobry jabłecznik powiedziała w końcu Anna Kowalska, biorąc drugi kawałek ciasta, a Kasia uśmiechnęła się, wiedząc, iż to jej małe zwycięstwo w tej niekończącej się wojnie o granice.

Idź do oryginalnego materiału