Tęsknoty męskiej duszy, cz. 3: Uratować księżniczkę

blog.fabiankoziolek.pl 3 dni temu
Czas czytania: 19 min.

Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc. (Rdz 2, 18)

Śmiejemy się z białorycerzykowania. Z mężczyzn, który bezkrytycznie stają po stronie kobiet w każdej konfliktowej sytuacji. Facetów często podszytych nadzieją, iż dzięki takiej postawie przynajmniej jedna panienka spojrzy na nich przychylniejszym okiem.

I słusznie robimy, bo męską naiwność w tym względzie należy krytykować. Kobiety przecież nie są ani szczególnie cudowne, ani nieskazitelne. Siedzi w nich takie samo zło, jakie siedzi w mężczyznach.

A mimo to ładna twarzyczka potrafi choćby najlepszym z nas zrobić wodę z mózgu.

Należy jednak zaznaczyć, iż niektórzy idą za daleko w tej krytyce, przez co wylewają dziecko razem z kąpielą. Biali rycerze stali się obiektem słusznych żartów, ale to nie zmienia faktu, iż za ich zachowaniem — naiwnym i często głupim — kryje się coś naturalnego dla męskiej natury. Bo każdy mężczyzna ma w sobie zapisaną tęsknotę za kobiecym pięknem.

Każdy mężczyzna chce uratować księżniczkę. Pragnie, żeby przynajmniej jedna para niewieścich oczu widziała w nim bohatera.

Narodziny tęsknoty

Chłopcy bardzo gwałtownie stają się odkrywcami żądnymi przygody i wojownikami szukającymi pola bitwy, na którym mogliby zmierzyć się z przeciwnikiem. Potrzeba jednak wielu lat, żeby na poważnie zaczęli interesować się dziewczynami.

Ale kiedy ten moment już nastąpi…

No, no… Nie da się ukryć, iż świat raz na zawsze przestaje być taki sam.

Syreni śpiew kobiecej urody sprawia, iż chłopcy sami z siebie (nikt nie musi im tego tłumaczyć) wrzucają siódmy bieg i podkręcają do 200% wszystkie męskie cechy, które do tej pory udało im się nabyć. Gdzieś tam we wnętrzu rozwijającej się w nich natury wiedzą, iż muszą udowodnić swoją siłę, odwagę, odporność i umiejętności, żeby zainteresować sobą dziewczynę.

Tę jedną wybrankę, która z jakichś tajemniczych przyczyn weszła do chłopięcej głowy i nie chce z niej wyjść.

Przypomnij sobie jakąkolwiek sytuację z dzieciństwa — czy to podczas luźnej zabawy, czy np. zawodów sportowych — gdy niespecjalnie chciało ci się konkurować, albo miałeś wewnętrzne obawy o to, czy w ogóle podołasz rywalizacji. Aż tu nagle w okolicy pojawiła się panienka, która nie była ci obojętna.

Ni stąd, ni zowąd nabrałeś ochoty do walki, prawda? Chciałeś być najlepszy. Całe ciało w sekundę było gotowe dać z siebie wszystko.

Ba! choćby jakbyś nabawił się otwartego złamania, przy twojej wymarzonej dziewczynie prawdopodobnie starałbyś się udawać, iż nic wielkiego się nie stało. “Co? To? A nieeee… to tylko wystająca kość, nic mi nie jest. choćby nie boli” — powiedzałbyś, żeby tylko wypaść przed nią jak najlepiej.

Przesadzam? Może trochę, ale tylko dlatego, żeby wszyscy mieli jasność, o co chodzi

Chłopiec po prostu instynktownie rozumie, iż żeby zaimponować dziewczynie, musi stać się mężczyzną. choćby jeżeli w swoim młodym wieku pojmuje męskość trochę naiwnie. Pisząc bardziej obrazowo: widzi tarczę, widzi cel, ale nie potrafi jeszcze trafić w dziesiątkę.

Jasne, są chłopcy, którzy zachowują się bardziej zachowawczo. Ich problemem zwykle jest strach. Tak bardzo wątpią w swoje umiejętności, iż wolą w ogóle nie próbować, żeby się przed panienką nie ośmieszyć.

Tacy chłopcy potrzebują większego wsparcia i motywacji ze strony rodziców.

No i są też ci, którzy szyderstwem i cynizmem próbują pozować na lepszych i ważniejszych. Mogą spróbować sprzedać dziewczynie bajkę, iż są “ponad taką prymitywną rywalizację” i przy okazji robić sobie jaja z tych, którzy faktycznie rywalizują. W ten sposób próbują wyłgać sobie żeńskie zainteresowanie, bo boją się wejść na arenę i pokazać coś prawdziwego.

Czekaj, czekaj…

Tak sobie teraz myślę, iż powyższe opisy równie dobrze można zastosować do dorosłych.

Czy to mnie dziwi? Nie. Już w poprzedniej części serii pisałem, iż mężczyzna nie jest żądnym krwi dzikusem. Wręcz przeciwnie, ma choćby w swoim sercu sporo romantyzmu i chętnie będzie walczył, jeżeli ma dla kogo. Lub czego (np. jakiejś idei).

Czy mężczyźni chodzący na wojny nie nosili w pamięci obrazu swoich wybranek? Czy nie nazywali swoich maszyn bojowych kobiecymi imionami? Czy nie wierzyli, iż poświęcają się dla czegoś poza nimi, a nie dla siebie samych?

Wiem, iż zachowanie wielu współczesnych kobiet całkiem skutecznie zabija w mężczyznach romantyzm, ale fakt pozostaje faktem.

Mężczyzna z samej swej natury chce walczyć o księżniczkę. jeżeli jednak z jakiegoś powodu utracił wojowniczego ducha, będzie próbował wkraść się do jej serca w sposób podstępny. Albo nie będzie próbował w ogóle.

Albo, jeżeli nigdy nie uzyskał odpowiedzi na pytanie: “czy jestem mężczyzną?”, zacznie jej szukać u kobiety.

Kobieta jako potwierdzenie męskości

Wspomniałem już, iż kobieta potrafi pobudzić mężczyznę do działania jak nic innego na świecie. A jeżeli do tego spojrzy na niego przychylnym wzrokiem i okaże chęć romansu… jeżeli jej zdaniem jesteś mężczyzną… o stary, czy wtedy nie czujesz się jak milion dolarów?

Nic zatem dziwnego, iż niektórzy mężczyźni…

Wróć. Gdzie tam “niektórzy”!

Ogromna ilość mężczyzn uzależnia własne poczucie męskości od kobiety. Traktują haj emocjonalny wywołany zainteresowaniem ładnej panienki jako źródło swojej walidacji. I zaczynają uganiać się za kobietami w poszukiwaniu tej, dzięki której poczują się jak prawdziwi mężczyźni.

Pamiętam z dawnych lat, kiedy interesowałem się jeszcze uwodzeniem kobiet, jak jeden z “uwodzicieli” opowiadał o swoich początkach na tej drodze. Opisał dokładnie to, co nieraz tłumaczyłem.

Kiedy pierwszy raz udało mu się umówić z dziewczyną i ją pocałować, poczuł się tak dobrze, iż wpadł po uszy.

Od tamtej pory uzależnił całe swoje życie od kobiet. Oczywiście sam tego nie przyznał, ale nie trzeba być szczególnie rozgarniętym, żeby dostrzec, co się wydarzyło. Chłop raz w obecności dziewczyny “poczuł się jak mężczyzna”, a później poświęcił całe życie, by gonić za wiatrakami. Szukać odpowiedzi na pytanie o swoją męskość u kobiet.

Kolejnej. I kolejnej. I kolejnej.

W jego świecie równanie było proste. Bez kobiecej walidacji nie mógł być mężczyzną.

Swego czasu miałem przyjaciela (nomen omen wychowanego tylko przez matkę), który siedział w tym całym uwodzeniu dużo głębiej niż ja. W naszych prywatnych rozmowach usłyszałem od niego coś bardzo podobnego.

W przypływie szczerości zdradził mi, iż musi przespać się z określoną liczbą kobiet, bo w ten sposób potwierdzi sam przed sobą swoją męskość.

Byłem wtedy jeszcze młody i mało rozgarnięty, ale mimo to gdzieś wewnętrznie czułem, iż nie tędy droga. Kobieta nigdy nie udzieli mężczyźnie odpowiedzi na pytanie, które go nurtuje.

U niej nie znajdziesz tego, czego szukasz.

Chociażbyś samolubnie pochłonął 1000 kobiet, nigdy nie poczujesz się usatysfakcjonowany. Z jednego prostego powodu. Kobieta nie skrywa klucza do twojej męskości.

Wszystko zaczyna się w okresie dojrzewania. jeżeli w tym czasie (lub jeszcze wcześniej) ojciec wymelduje się z życia chłopca, ten ostatni prawdopodobnie z chęcią przejdzie przez drzwi, które się wtedy otwierają. Uda się w świat seksu.

Dlaczego pornografia tak silnie (może choćby najbardziej na świecie) uzależnia mężczyzn?

Oczywiście częściową przyczyną jest fakt, iż faceci są wzrokowcami i silniej pobudza ich to, co widzą. Jednak uwodzicielski urok pornografii kryje się dużo głębiej. Tu nie chodzi tylko o tyłek, piersi czy seks. Pornografia oferuje mężczyźnie fałszywą odpowiedź na jego desperacki głód i potrzebę potwierdzenia swojej męskości.

Nawet jeżeli sam zainteresowany nie zdaje sobie jeszcze sprawy, iż taką potrzebę posiada.

Wielu mężczyzn sprowadza swoją duchową kastrację właśnie do sfery seksualnej. Boją się impotencji, ale za to przy erekcji czują się potężni. jeżeli zatem mężczyzna może poczuć się bohaterem w łóżku, uważa się za bohatera.

A pornografia daje mu tę iluzję. Bo oto ma przed sobą niezliczoną liczbę pięknych kobiet gotowych zrobić wszystko na jego zawołanie. I ma je na wyłączność (co oczywiście nie jest prawdą, ale w tym konkretnym momencie, w zaciszu własnego pokoju, facet może w to wierzyć).

Mało filmów i reklam opiera się na tym kłamstwie? Znajdź piękną kobietę, prześpij się z nią i bum! W magiczny sposób stajesz się mężczyzną.

A teraz wyobraź sobie taki scenariusz: facet doświadcza stresującej sytuacji w pracy. Może szef go zrugał jak psa albo w jakiś inny sposób został poniżony. Wtedy porno wydaje się jeszcze bardziej atrakcyjne. Pozwala mężczyźnie doświadczyć iluzorycznego poczucia sprawczości i siły, a zatem również uciec od realnych problemów i poniżenia.

Jednak to nie koniec powabu pornografii. Przyciąga mężczyzn jeszcze jedną istotną cechą — bezpieczeństwem. Daje dostęp do kobiecego piękna bez jakiejkolwiek inwestycji ze swojej strony. Chłop nie musi niczego udowadniać ani niczego poświęcać.

Mężczyzna czuje do kobiety silny pociąg, ale oderwany od swojej natury — swojej duszy i serca — nie wie, jak o nią walczyć. Widzi w niej zagadkę, a iż (jak sądzi) nie potrafi jej rozwiązać, zachowuje bezpieczny dystans. Tylko w tajemnicy, kiedy nikt nie patrzy, ucieka się do imitacji, żeby zaspokoić swój głód.

Pornografia daje fałszywe poczucie ratowania księżniczki i doświadczania kobiecego piękna. Tak samo jak np. gry i filmy dają fałszywe poczucie przeżywania przygody i stawania do walki.

Jednak do pornografii dochodzi też w prawdziwym życiu. Za każdym razem, gdy mężczyzna chce się cieszyć kobiecym pięknem na jej koszt. Czyli, jak to się popularnie mówi, wykorzystać ją. Wtedy przychodzi do kobiety po to, żeby wyssać z niej siłę, zamiast ją zaoferować.

Przychodzi po swoją walidację, przyjemność, sprawdzenie się itp.

Krytyczny błąd

Kiedy mężczyzna zanosi swoje pytanie o męskość do kobiety, zwykle dochodzi do jednej z dwóch rzeczy: uzależnienia lub kastracji. Zdarza się też, iż obie występują naraz.

Przykładem uzależnienia jest uwodziciel, o którym wspominałem wcześniej. Jednak do tej kategorii zalicza się także każdy mężczyzna niepotrafiący żyć bez kobiety. Znałem paru takich, którzy zawsze musieli być w związku. jeżeli jedna dziewczyna ich zostawiała, jak najszybciej szukali kolejnej.

A kiedy zostawali sami na dłużej, często uruchamiały się w nich działania autodestrukcyjne: picie, ćpanie, imprezowanie albo przesiadywanie całymi dniami przed komputerem/telewizorem.

Bez kobiety, która by ich ogarniała, dosłownie tracili sens życia.

Jeśli zaś chodzi o kastrację, bardzo często widać ją w małżeństwach lub długich związkach. Mnóstwo mężów boi się żon właśnie z tego powodu, iż sami nie czują się mężczyznami, więc uzależniają od swoich wybranek własne poczucie męskości. A jeżeli dajesz kobiecie moc, by potwierdzała cię jako mężczyznę, dajesz jej też moc zabierania tego potwierdzenia.

Dodaj do tego fakt, iż żona zna męża dużo lepiej niż jakakolwiek inna kobieta. Śpi z nim, mieszka z nim, żyje z nim, etc. W takiej sytuacji nie da się już pozować na super samca alfa, jak można to robić przed nieznajomą.

W efekcie dochodzi do tragedii.

Bo jeżeli żona z jakiegoś powodu nie jest zadowolona z męża, otrzymuje on cios dokładnie tam, gdzie boli — w poczucie własnej wartości jako mężczyzny, które uzależnił od niej. Wtedy albo zaczyna robić wszystko, żeby ją zadowolić (i łapie depresję, kiedy mu się nie udaje), albo wpada we wściekłość, bo nie otrzymuje od niej tego, czego chce. Walidacji.

A jeżeli dochodzi do ostateczności (rozwodu), mąż czuje się znokautowany. No chyba iż znajdzie sobie nowy narkotyk w postaci kolejnej kobiety.

Wielu mężczyzn tkwi w tym krytycznym błędzie.

Dlatego trzeba powiedzieć jasno: od kobiety nie otrzymasz odpowiedzi na pytanie o to, czy jesteś mężczyzną. Jasne, spędzanie z nią czasu może być cudowne, przyjemne i na wiele innych sposobów satysfakcjonujące. choćby sam Bóg rękami Kościoła zawarł w kanonie biblijnym Pieśń nad Pieśniami, która przecież jest czystym erotykiem. Pochwałą męsko-damskiej miłości — i to w fizycznym, cielesnym wydaniu.

Ale kobieta nie zrobi z ciebie mężczyzny.

To tak, jakbyś przyszedł do cukierni i chciał kupić glocka 9mm. Sorry koleś, nie ten adres.

Jak pisałem w poprzedniej części, męskość może być nadana tylko przez męskość. Chłopcy uczą się od mężczyzn i wśród mężczyzn tego, do czego zostali stworzeni i co potrafią ich ciała.

Dlatego homofile nieraz są uczciwsi w swoich dążeniach. Lepiej diagnozują problem, bo czują, iż brakuje im męskiej miłości i walidacji. Jednak szukają tych rzeczy w wykrzywiony i obrzydliwy sposób.

Kobieta jako bóstwo

Jeśli jesteś regularnym czytelnikiem, wiesz, iż już w co najmniej kilku tekstach pisałem, jak mężczyźni robią z kobiety swojego boga. Może pomyślałeś wtedy, iż dramatyzuję. Albo używam przenośni. Albo hiperbolizuję. Wyolbrzymiam problem w celu wzmocnienia przekazu lub nadania mu lepszego stylu.

Nic bardziej mylnego.

Za moim stwierdzeniem kryje się o wiele głębsza, duchowa prawda.

Rozejrzyj się wokół. Spójrz na sztukę, poezję, muzykę, obrazy, dramaty poświęcone pięknym kobietom. Jakiego języka mężczyźni używają, by je opisywać? Skąd bierze się ta potężna obsesja? Przecież nie różni się ona wiele od oddawania kobiecie boskiej czci. Niejeden mężczyzna był gotów choćby zabić dla kobiety.

Biblia również to odnotowuje.

Najwięksi mężczyźni Starego Testamentu upadali właśnie przez kobiety (albo z ich powodu). Najsilniejszy, Samson, zdradził kobiecie swoją słabość i w ten sposób został pokonany. Najbardziej bogobojny i najodważniejszy, król Dawid, przez pożądanie do kobiety uknuł spisek, żeby wysłać jej męża na pewną śmierć. Najmądrzejszy, król Salomon, dla zadowolenia żon zaczął budować pogańskie świątynie w swoim królestwie.

To skaza odziedziczona po naszym praojcu, Adamie.

Kiedy Ewa wręczyła mu zakazany owoc, pierwszy mężczyzna stanął w obliczu decyzji, która zaważyła na losach ludzkości. Posłuchał kobiety, a nie Boga. Tym samym uczynił ją ważniejszą od Stwórcy wszechświata.

Wyniósł kobietę na piedestał.

To samo dzisiaj robią jego potomkowie. Kiedy mężczyzna traci z oczu Boga, źródło swojej męskości i szczęścia, jego wzrok kieruje się na drugą najlepszą rzecz, do jakiej ma dostęp. Na kobietę, potomkinię Ewy.

Powiedzmy to sobie szczerze. Nie ma w stworzeniu nic, co dorównywałoby kobiecie.

I nie piszę tego, żeby zacząć w tym miejscu wychwalać płeć niewieścią. Nic z tych rzeczy.

Piszę to, bo taka jest prawda. Trudno stwierdzić coś bardziej zgodnego z rzeczywistością.

Z perspektywy mężczyzny nie ma w stworzeniu nic, co dorównywałoby kobiecie.

Mało mężczyzn jest zniewolonych przez pornografię? Mało mężczyzn wydaje wszystkie oszczędności na internetowe zdziry, żeby tylko powiedziały im coś miłego? Mało mężczyzn goni w każdy weekend do nocnych klubów w nadziei, iż tym razem naprute lafiryndy zdecydują się przespać właśnie z nimi? Mało mężczyzn siedzi pod pantoflem żony?

Czy potrzeba więcej dowodów?

Nawet ci, którzy żywią nienawiść do kobiet, robią to w wyniku urazy. Bo kiedyś zaoferowali się swojej bogini i zostali odrzuceni. Albo ciągle próbują oferować się na nowo i za każdym razem zamiast przychylnego spojrzenia wskazuje im się drzwi.

Albo zostali zranieni w jeszcze inny sposób.

Nienawiść mężczyzn do kobiet jest nienawiścią człowieka, który nie wie, jak wkraść się w łaski swojego boga. A iż innego boga na horyzoncie nie widzi, czuje się wykluczony, bo żadna z chodzących po świecie kapłanek boga-kobiety nie chce go wpuścić do świątyni.

Z kolei ci, którym powodzi się na polu matrymonialnym, po pierwotnej ekstazie zaczynają czuć rozczarowanie. Okazuje się bowiem, iż fałszywy bożek nie jest w stanie ich zaspokoić. Nie pomaga ani uganianie się za kolejną kapłanką, ani realizacja coraz skrajniejszych fantazji seksualnych (które w wyobraźni są o wiele atrakcyjniejsze niż w rzeczywistości).

Obie grupy mężczyzn, z jakiegoś powodu zawiedzione kobietami, mogą zacząć czerpać chorą przyjemność z niszczenia swojego bożka. Za to, iż nie jest tym, czym w ich wyobraźni powinien być. No i za to, iż nie potrafi ich zaspokoić.

Nawet zdecydowana większość manosfery — z blackpillem, redpillem, MGTOW i tym podobnymi ruchami — istnieje albo w odniesieniu, albo w kontrze do kobiety. Zrozumienie tego pozwoli ci spojrzeć w zupełnie inny sposób na rzeczywistość.

Tak. Z perspektywy mężczyzny nie ma w stworzeniu nic, co potrafiłoby dorównać córce Ewy.

Jeśli zatem człowiek (w domyśle mężczyzna) jest koroną stworzenia, kobieta musi być diamentem w tej koronie. Jak pisał św. Paweł:

Mężczyzna […] jest obrazem i chwałą Boga, a kobieta jest chwałą mężczyzny. (1 Kor 11, 7)

Świat potwierdza to na każdym kroku.

Męski głód kobiety jest tak silny, iż choćby jeżeli depopulacyjne rządy państwowe postanowią któregoś dnia karać mężczyzn śmiercią za kontakty międzypłciowe, i tak znajdzie się wielu śmiałków gotowych podjąć ryzyko.

Architekci społeczni znają tę męską słabość i bezlitośnie ją wykorzystują. Tak jak szatan w raju, tak samo oni robią wszystko, żeby przeprogramować kobietę i uczynić z niej broń biologiczną wymierzoną przeciwko mężczyźnie. Prostota tej taktyki jest tak żenująca, iż aż śmieszna.

A mimo to działa.

Wiele kobiet, jak prawdziwe córki Ewy, daje się nabrać. A wielu mężczyzn, jak prawdziwi synowie Adama, z powodu ładnej twarzyczki jest gotowych zapomnieć o tym, co dobre, prawdziwe i piękne. Podobnie do swojego praojca stawiają kobietę powyżej Boga, w wyniku czego są wodzeni za nos prosto do piekła.

Najwyższa pora, żebyśmy my, mężczyźni, odwrócili pradawny wybór Adama. Postawili Boga przed kobietą. Bo tylko u Niego znajdziemy zaspokojenie i uzdrowienie.

A kiedy już się to stanie, będziemy potrafili darzyć kobiety taką miłością, jakiej potrzebują. Miłością mężczyzny, a nie chłopca szukającego ukojenia i rozwiania wątpliwości co do własnej męskości.

Walka o księżniczkę

Czy wszystko, co do tej pory napisałem, oznacza, iż mężczyzna nie powinien walczyć o kobietę ani się nią przejmować? Skądże. Nie tylko powinien, ale sam tego potrzebuje. Jak wspomniałem we wstępie, chęć ratowania księżniczki i darzenia jej miłością jest wpisana w męską naturę.

Na pewno zdarzyło ci się marzyć o jakiejś dziewczynie. Przypomnij sobie, w jakich scenariuszach wyobrażałeś sobie wasze spotkanie? Ty ratowałeś ją, czy ona ciebie?

Oczywiście, iż ty ją. Przed jakimś bandziorem, inną niebezpieczną sytuacją czy chociażby w tak prozaicznej scence, jak pomoc w pozbieraniu rozsypanych zakupów. Ty chciałeś być jej bohaterem i wyciągnąć ją z opresji.

Wątpię, żeby jakikolwiek facet wyobrażał sobie odwrotną sytuację. jeżeli się znajdzie, to należy do skrajnej mniejszości.

Nawet w świecie, który za wszelką cenę chce zrobić z nas egoistów, mężczyźni wciąż mają ochotę dawać siebie kobiecie. Jakaś tajemnicza euforia kryje się w poświęceniu dla niej.

Jednak cała sztuka polega na tym, żeby robić to we adekwatny sposób i z adekwatnych pobudek.

1.

Pierwszą i najważniejszą kwestią jest zrozumienie, na czym powinna polegać relacja między mężczyzną a kobietą. Główna zasada jest prosta: mężczyzna przychodzi do kobiety zaoferować jej swoją siłę, a nie czerpać siłę od niej. Bo tylko w cieniu męskiej siły kobieta może naprawdę kwitnąć.

Jednak żeby móc siłę zaoferować, trzeba ją najpierw mieć.

Dlatego historie o bohaterach zawsze zawierają w sobie motyw opuszczenia tego, co znane. Wyruszenia na wędrówkę, przejścia inicjacji i stania się mężczyzną. Odnalezienia swojej siły z dala od kobiety, żeby móc później wrócić (już w męskiej roli) i dzięki odkrytej w sobie mocy nie tylko zdobyć kobietę, ale również pozytywnie wpłynąć na otoczenie.

Ale dzisiejsi mężczyźni rzadko przechodzą inicjację, więc w dorosłym życiu dalej obcują z kobietami z pozycji chłopca.

Nawet najbardziej prymitywne plemiona rozumieją, iż mężczyzną można stać się tylko wśród mężczyzn. Ludzie na całym świecie podświadomie to wiedzą. Dlatego różnej maści gangi są tak popularne wśród chłopców wychowujących się bez ojców. Bandycka grupa mężczyzn zapewnia chłopakowi jakąś formę inicjacji. Skrajnie złą, ale jednak.

Jeśli więc nie ojciec, to inni mężczyźni. A jeżeli nie inni mężczyźni, to zawsze zostaje Bóg. Wierny i Potężny. Ale o tym pisałem już poprzednio, więc przejdźmy dalej.

Dodam jeszcze tylko, iż jeśli szukasz swojej męskości u kobiety, kładziesz na jej barki ciężar, którego żadna panna na dłuższą metę nie udźwignie. Efekt będzie taki, iż w końcu sam staniesz się dla niej balastem. Pijawką, która długoterminowo będzie męcząca.

Albo dojdzie do czegoś jeszcze gorszego. Oddasz jej swoje jaja.

Chodzi mi tutaj o sytuację starą jak świat: kobieta zakochuje się w mężczyźnie ze względu na jego wojowniczość i namiętność, a później (w małżeństwie) robi wszystko, żeby go udomowić i oswoić. On się w końcu jej poddaje i — o ironio — żadna ze stron nie jest z tego układu szczęśliwa.

Mąż ma żal do żony i tęskni za swoją męskością. Żona jest zawiedziona, bo nie wie, gdzie podział się ten namiętny mężczyzna, w którym się zakochała.

Aż chciałoby się powiedzieć: niemądra kobieto, twój mężczyzna stoi przed sobą, ale sama go wykastrowałaś.

2.

Kolejną istotną kwestią jest zrozumienie różnicy między walką o księżniczkę z bajki, a walką o realną kobietę. A różnica jest zasadnicza, bo w opowieściach ratowanie księżniczki jest wyzwaniem jednorazowym. Bohater pokonuje wroga, szturmuje mury niezdobytej dotąd wieży i voila! Księżniczka uratowana.

Potem żyli długo i szczęśliwie.

Z prawdziwą kobietą jest inaczej, bo problem z prawdziwą kobietą polega na tym, iż ona uparcie nie chce pozostać uratowania. Trzeba ją zawsze ratować na nowo — i to w różnych sferach życia. Ale większość mężczyzn tego nie robi. Większość spoczywa na laurach po pierwszej walce.

Wydaje im się, iż najtrudniejszy etap to zaproszenie dziewczyny na randkę.

Po części wynika to faktu, jak działa mózg mężczyzny. Mężczyzna funkcjonuje zadaniowo. jeżeli więc podejmuje w pewnym momencie decyzję, iż chce się ożenić, zacznie szukać kobiety. I rzeczywiście na tym etapie znajomości będzie się o nią starał. Poświęcał jej czas i uwagę jak nigdy.

Ale gdy już założy wybrance obrączkę na rękę, uzna zadanie za wykonane, odstawi żonę na bok i przejdzie do następnej misji. Kobieta została zdobyta, więc jest sukces.

No właśnie nie do końca, bo taka odstawiona na bok żona będzie mężczyźnie coraz bardziej dziczała albo więdła — jak niedoglądany ogród. Niestety, ale kobieta potrzebuje, żeby ktoś walczył o nią na bieżąco i poświęcał jej uwagę.

Zapewne kojarzysz stwierdzenie manosfery, iż kobiety karmią się atencją? Już pomijam fakt, iż to słowo znaczy zupełnie coś innego niż ludziom się wydaje, ale błędnie uważane jest za równoznaczne z angielskim attention.

Niemniej to prawda, iż kobieta potrzebuje uwagi, bo jest to jedna z tęsknot żeńskiej duszy, o czym trochę szerzej napiszę w bonusowym tekście.

Jeśli zatem nie walczysz o nią regularnie i nie poświęcasz jej czasu, prędzej czy później stracisz jej serce. choćby jeżeli kiedyś do ciebie należało. Nie oferując jej siebie, tak naprawdę pozbawiasz ją życia.

W tym miejscu zaznaczę dla jasności: nie piszę tu o walce z pozycji wystraszonego chłopca, który boi się, iż kobieta zostawi go samego lub nie da mu zaliczenia z męskości, więc robi wszystko, by się jej przypodobać. Piszę o walce z pozycji mężczyzny, który czerpie swoją siłę z wnętrza i walczy, bo kieruje się miłością.

A miłość nie oznacza spełniania wszystkich zachcianek. Jesteśmy tego w pełni świadomi, kiedy chodzi o dzieci, ale gdy idzie o kobietę, mężczyźni nagle dostają małpiego rozumu. Niesamowite, prawda?

3.

Trzecia i ostatnia kwestia, o której każdy mężczyzna powinien wiedzieć, brzmi następująco: nigdy w 100% nie zadowolisz kobiety. choćby jeżeli byłbyś najwspanialszym mężczyzną na świecie, jej zawsze będzie mało. Dlatego nie powinieneś traktować jej ewentualnych dąsów jako osobistej porażki.

Kobieta jest jak bezdenna studnia, której nie sposób napełnić wodą po brzegi.

To efekt upadku. Kobieta, tak samo jak mężczyzna, została oderwana od Boga, co zostawiło po sobie wyrwę. Naprawić ją może tylko ponowne zjednoczenie ze Stwórcą. Także pod tym względem jako płcie się nie różnimy.

Wielu mężczyzn gdzieś podskórnie odnotowuje ten stan rzeczy i czuje, iż tak naprawdę nigdy nie będą wystarczający dla kobiety.

W efekcie niektórzy zachowawczo wolą nie dawać z siebie nic albo dają znacznie mniej, niż by mogli. Z kolei inni wypruwają sobie żyły w błędnej pogodni za zadowoleniem swojej wybranki, a gdy się okazuje, iż jej to ciągle nie wystarcza, czują się przegrani.

Co zatem powinieneś robić? Dawać tyle, ile masz.

A jeżeli to nie wystarczy? Zależy na co. Jeżeli oczekujesz, iż kobieta przybije ci w dzienniczku zaliczenie z męskości za twoje starania, zawiedziesz się. Skończysz ze złamanym sercem. U kobiety nigdy nie zdasz tego egzaminu.

Dlatego nie powinieneś iść do niej z pytaniem, czy jesteś mężczyzną.

Ale dawanie siebie (czyli udzielanie swojej siły) może być wystarczająca do uratowania małżeństwa. Albo podtrzymania w zdrowiu tego, które wciąż jest stabilne. O ile oczywiście nie ożeniłeś się z jakąś meduzą albo inną harpią

Podsumowanie

Na koniec odpowiedź dla tych, którzy się zastanawiają, czy każdy mężczyzna koniecznie musi być w związku z kobietą? Nie. Niektórzy mężczyźni mają w życiu na tyle duże powołanie — czy to naukowe, czy duchowe, czy jeszcze inne — iż w pełni mu się poświęcają i żadna kobieta nie jest im do szczęścia potrzebna.

Chrystus również uczynił swoją narzeczoną Kościół i kochał go tak bardzo, iż oddał za niego życie.

Jednak dla zdecydowanej większości mężczyzn związek z kobietą będzie standardowym ustawieniem życiowym. Bo, jak ostrzega nas Księga Rodzaju, “nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam”.

Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeżeli uznaliście tekst za interesujący i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.

Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.

Dowiedz się więcej:

Tęsknoty męskiej duszy, cz. 1: Wyruszyć na przygodę
Tęsknoty męskiej duszy, cz. 2: Stoczyć bitwę
Wesprzyj bloga i pomóż mi pomagać innym! Kliknij przycisk i postaw mi kawę!

Zajrzyj też na:

  • Facebooka (gdzie najszybciej pojawia się info odnośnie artykułów lub ich braku)
  • Twittera (gdzie wrzucam luźniejsze i nieraz zabawne komentarze polityczno-społeczne)
Idź do oryginalnego materiału