Testament młodszego syna

newsempire24.com 2 dni temu

Testament młodszego syna

Weronika nie odrywała wzroku od tablicy Oddział chirurgiczny. Litery rozmywały się w oczach po godzinach niepewnego oczekiwania, serce waliło jak szalone. Nieustannie trząsła w dłoniach ulubioną zabawkę swojego czteroletniego synka Kacpra plastikowy czerwony traktor z łyżką. Kacper najpierw marzył o niebieskim traktorze z kreskówki, ale z czasem przywiązał się do tej, którą podarował mu ukochany tata.

W końcu zza zamglonych szyb wyłoniła się męska sylwetka, drzwi się otworzyły i w korytarzu pojawił się zmęczony lekarz. Weronika podskoczyła i rzuciła się w jego stronę.

Panie doktorze, co się stało? Jak Kacper?

Lekarz wstydliwie opuścił maskę.

Pani Weroniko, bardzo mi przykro Zrobiliśmy, co mogliśmy

***

Weronika leżała zwinięta w kulkę na łóżku syna, poduszka wciąż pachniała Kacprem. Na lustrze naprzeciwko widać było odcisk jego brudnej od ciasteczek dłoni. Jakże dobrze, iż nie zdążyła go wytrzeć! Teraz już nigdy nie zabrudzi to lustro, nigdy nie położy swojej zmęczonej główki na poduszce. Po obojczyku Weroniki spłynęła kolejna słona łza. Ból wypalił jej serce od środka zdrowe serce. Czego nie miał Kacper. Starszy brat, Michał, miał już osiemnaście lat, studiował na uniwersytecie i był względnie samodzielny. A Kacper

Jej przypadkowa późna euforia obróciła się w ogromny smutek. Cała seria badań zapowiadała zdrowie, aż do ostatniej chwili przed porodem, kiedy to przypadkowo wykryto skomplikowaną wadę serca. Podczas radykalnej korekcji coś poszło nie tak i Kacpra już nie było.

***

Weronika zamknęła oczy, pogrążona w niepokojącym śnie. Znowu, jak w każdy ostatni dzień, znalazła się na słonecznej łące pełnej kolorowych, pachnących kwiatów wszelkich form i rozmiarów. W oddali stał Kacper, uśmiechający się swoją niezmienną buzią, w ulubionej koszuli z autkami. W rękach trzymał duży bukiet stokrotek.

Kacprze! Synku! wykrzyknęła Weronika, ale Kacper zdawał się jej nie słyszeć, zamyślony przeglądał płatki.

Weronika biegła po kwitnącym polu, rozkładając ramiona na przytulenie. Im szybciej biegła, tym dalej Kacper się oddalał. Biegała, krzyczała w rozpaczy, wyciągała ręce, ale nie mogła go dosięgnąć. Nagle Kacper spojrzał na nią, uśmiechnął się i zniknął w powietrzu, a jedynie obłok stokrotek powoli opadał na ziemię.

Weronika dotarła do miejsca, gdzie spadły płatki i zobaczyła pod stopami napis ułożony z białych kwiatów na zielonej trawie.

***

Obudziła się od dzwonka telefonu. Na ekranie wyświetlało się imię: Michał.

Tak, kochanie odpowiedziała szorstko Weronika.

Mamo, jedźdzę, przygotuj coś!

Weronika wymusiła uśmiech. Trzy miesiące minęły od śmierci Kacpra, a wciąż miał jeszcze starszego syna! Nadszedł czas, by wziąć się w garść i iść dalej.

Oczywiście, co chcesz? Naleśniki?

Super, mamo! Zaraz przyjadę, już w autobusie!

Michał przyjeżdżał w każdy weekend, by odciągnąć uwagę matki i ojca. Czuł ich ból, bo sam drżał przy myśli o małym bracie. Życie jednak trwało, a rodzina musiała razem przejść przez żałobę.

Weronika z trudem wstała i poszła do kuchni. Otworzyła lodówkę, przeszukała półki i odkryła, iż nie ma mleka. Mąż, Tomasz, siedział przy stole i majstrował przy jakimś układzie elektronicznym w laptopie. Spojrzał na Weronikę i zapytał:

Coś potrzebujesz? Sklepu iść?

Michał dzwonił, jedzie, prosi o naleśniki odpowiedziała spokojnie Mleko się skończyło, ale sama pójdę, trochę odetchnę.

Tomasz podniósł okulary i mruknął: Powoli wraca życie.

Weronika ubrała się powoli i wyszła. Łagodny wiosenny wiatr muskał twarz, ptaki śpiewały, gałęzie przybrały świeży, zielony odcień, gotowe niedługo pokryć się młodymi liśćmi. Przyroda budziła się po zimowej drzemce. Weronika westchnęła: Ech, nie zobaczyłam Kacpra w mojej piątej wiośnie!. Potrząsnęła głową, odgarniając mroczne myśli, i ruszyła w stronę sklepu.

***

Zabrała mleko, ulubione cukierki Michała, chleb i kurczaka, i podeszła do kasy. Nagle zza półek rozległ się znajomy śmiech. W sercu Weroniki ściskał się żal to był śmiech jej Kacpra. Pobiegła w stronę dźwięku, ale jedyne, co zobaczyła, to znikającą za półkami małą figurkę dziecka. Weronika, wiedząc, iż to niemożliwe, podążyła za nią, potykając się przy drodze o reklamowy plakat promocji.

Podniosła plakat i zamarła: na białym tle czerwonymi literami widniał ten sam adres z jej snu.

Kacprze, co chcesz mi powiedzieć? szepnęła Weronika.

Wróciła do domu z przekonaniem, iż to nie przypadek. Kacper chce coś jej przekazać, ale co? Trzeba sprawdzić adres w internecie nie dziś. Dziś przyjedzie jedyny jej syn, trzeba go przywitać i zachować spokój.

***

Wieczór minął ciepło, Weronika choćby znalazła siłę, by się uśmiechać, słuchając studenckich opowieści Michała. Michał pochłaniał domowe jedzenie z apetytem, a Weronika i Tomasz patrzyli na niego z czułością był ich jedynym dzieckiem. Gdy wszyscy rozeszli się po pokojach, noc objęła dom.

Zmęczona, Weronika zasnęła szybko. W środku nocy obudziła się, słysząc ciche śpiewanie dochodzące z łazienki. Serce zabiło mocniej, oddech przyspieszył to był głos Kacpra, nucącego swoją ulubioną piosenkę z bajki o niebieskim traktorze.

Z trudem przełknęła ślinę, wstała i skierowała się podeszło do łazienki, starając się być jak najcichsza. Otworzyła drzwi w łazience nikogo nie było. Łzy spłynęły po policzkach.

Co ja sobie wyobrażam? Kacpra w łazience? Nie ma go! To tylko moje chore wyobrażenie! zwierzyła się Weronika.

Podeszła do umywalki, włączyła wodę, by się odświeżyć. Dość już męczenia siebie! Dla Tomasza, dla Michała! pomyślała, patrząc w lustro. Na twarzy widziała bladość i cienie pod oczami.

Z gniewu wytarła ręką szklaną powierzchnię, nie wiedząc po co. Kiedy patrzyła na spływające bąbelki, nagle przybrały kształt liter, które tworzyły adres. Zza pleców przeszył ją chłód, a dziecięcy głosik brzmiał wyraźnie:

Czekam na ciebie, mamo

***

Dlaczego nie śpisz? obudził się Tomasz, podnosząc się w łóżku przy świetle laptopa.

Weronika siedziała w fotelu, laptop na kolanach, wpatrzona w ekran.

Tomaszu, podejdź jeżeli poczujesz to, co ja, to nie jest tylko fantazja

Tomasz podniósł się z trudem i podszedł do niej. Serce mu zabiło mocniej, gdy spojrzał na zdjęcie małego chłopca, czterech lat. Nad zdjęciem widniało: Eugeniusz, 4 lata. Chłopiec zmarł w wypadku samochodowym trzy lata temu, wychowywany był przez babcię, a po jej śmierci trafił do domu dziecka.

Ten adres prześladuje mnie w ostatnich dniach wyjaśniła Weronika Przesyła go nasz Kacper…

Opowiedziała mężowi o śnie, o sklepie i łazience. Po krótkim namyśle Tomasz zdecydował:

Weroniko, jedziemy

***

Katarzyna Janik, dyrektorka domu dziecka, prowadziła Weronikę i Tomasza długim, jasnym korytarzem placówki, nieustannie się odwracając i tłumacząc sytuację.

Gdy Eugeniusz trafił do nas, myśleliśmy, iż to na chwilę. To chłopiec socjalnie otwarty, rozwinięty, wychowany w dobrej rodzinie, chociaż przez babcię. Trzy razy próbowano go adoptować, ale przy widoku potencjalnych rodziców zamyka się w sobie. Nie wiem, jak to wygląda w innych domach, ale nie mogę oddać go siłą tam, gdzie nie chce. Mówi, iż przyjdą jego mama i tata, iż ich rozpozna. Ostatnie trzy miesiące ma wymyślonego przyjaciela, którego nazywa Kacprem. Kacper rzekł mu, iż mama i tata niedługo przyjadą.

Weronika i Tomasz spojrzeli po sobie. Czy ich zmarły syn postanowił pomóc biednemu sierotowi?

Proszę, poznajcie go. Może rozgrzeje jego serce podsumowała Katarzyna, otwierając drzwi do pokoju zabaw.

Weronika od razu rozpoznała go. Mały, szczupły chłopiec siedział wśród innych dzieci, budując wieżę z klocków i nucąc ulubioną piosenkę Kacpra. Eugeniusz odwrócił się, rzucił klocki, podskoczył i krzyknął:

Mamo, tato!!! Wiedziałam, iż przyjdziecie!!!

***

Przyspieszyła się adopcja dzięki Katarzynie. Była szczęśliwa, iż Eugeniusz nawiązał kontakt z rodziną Weroniki i Tomasza. Gdy dowiedziała się o śmierci ich syna, była jeszcze bardziej wzruszona. Po miesiącu Weronika, Tomasz i Michał przyjechali po Eugeniusza, by zabrać go na stałe. Przed wyjściem chłopiec wyrwał swoją małą dłoń z ręki Weroniki i krzyknął:

Mamo, poczekaj! spojrzał w dal, na koniec korytarza Tam jest Kacper, chce się z nami pożegnać!

Serce Weroniki znów się ścisnęło, ale tym razem była to jasna smutek, świadoma, iż nic nie da się zmienić, a trzeba iść dalej. Teraz od niej zależał los małego Eugeniusza, który wpuścił ich do swego kruchego serca. Nigdy nie zapomni Kacpra, zawsze będzie go kochać, ale teraz ma jeszcze jednego człowieka, za którego musi być silna.

Eugeniusz pobiegł na koniec korytarza, zatrzymał się przy oknie, spojrzał w dal, potem wrócił do rodziców i starszego brata. Za oknem, z metalowego rynny, wzniósł się biały gołąb. Obwieścił budynek, zakręcił nad głowami rodziny i wzleciał w niebo, znikając w chmurach.

Życie nie przywróci utraconych, ale pozwala, by miłość, wspomnienia i nowe obowiązki prowadziły nas dalej taką mądrość pozostawił Kacper, a my musimy iść naprzód, trzymając się blisko tych, którzy wciąż są z nami w sercu.

Idź do oryginalnego materiału